Prasa o wypadku rządowego śmigłowca
Wszystkie gazety donoszą na pierwszych stronach o wypadku rządowego śmigłowca Mi-8, którym leciał premier Leszek Miller. Rannych jest 12 osób. Premier ma złamane dwa kręgi piersiowe. Najbliższy tydzień spędzi w szpitalu. Odwołano też piątkową wizytę premiera w Irlandii.
W zwiazku z awarią rządowego śmigłowca dzienniki piszą o kondycji naszej rządowej floty powietrznej. W "Gazecie Wyborczej" czytamy, że polscy politycy latają głównie ośmioma małymi odrzutowcami Jak-40 i dwoma większymi samolotami Tu-154.
Przestarzałe maszyny
Wszystkie Jaki mają powyżej 20 lat, najstarszy 27. 36. Pułk Specjalny Lotnictwa Transportowego, zajmujący się przewożeniem VIP-ów, alarmuje, że maszyny są przestarzałe i kończy się dopuszczalny okres ich eksploatacji - pisze "Gazeta Wyborcza".
Dziennik podkreśla, że wypadek Mi-8 z premierem to pierwszy znany incydent ze śmigłowcami dla VIP-ów. Tego typu helikopterów Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego ma kilkanaście. Posiada tylko dwa w miarę nowoczesne Sokoły i jeden śmigłowiec Bell.
W "Rzeczpospolitej" Zbigniew Lentowicz pisze, że jakość floty powietrznej, którą podróżują najważniejsi członkowie polskich władz, odzwierciedla stan państwa i naszej gospodarki. Przypomina, że liczne awarie przestarzałych samolotów kilka razy skompromitowały już za granicą najwyższych przedstawicieli naszego kraju.
Autor komentarza zauważa też, że coraz częściej na lotnisku nie da się zgodnie z procedurami bezpieczeństwa wystawić w dniu odlotu prezydenta czy premiera rezerwowej maszyny.
Przetarg unieważniony
Z kolei "Trybuna" przypomina, że problem przewozu polskich VIP-ów miał rozwiązać przetarg na nowe maszyny. W sierpniu tego roku został jednak unieważniony, ponieważ z trzech oferentów ostateczną propozycje złożyły tylko jeden francuski Dassault Aviation z samolotem Falcon. Zdecydowano, że pieniądze, które były zarezerwowane na zakup nowych odrzutowców zostaną przeznaczone na utrzymanie polskiego kontyngentu w Iraku w przyszłym roku.
Obecnie rozpatrywane są różne możliwości pozyskania nowych samolotów. Jednak niezależnie od sposobu pozyskania samolotów i tak musi być przeprowadzony przetarg. Nie wiadomo jednak, czy w najbliższym czasie dojdzie do kolejnego przetargu - czytamy w "Trybunie".
"Trybuna" przytacza opinię ppłk. Bogdana Chwazika, byłego pilota Mi-8 w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego na temat wypadku rządowego śmigłowca. Zdaniem pilota, jeżeli przestały pracować silniki, to wersja o awarii instalacji paliwowej jest prawdopodobna.
Najwyższe umiejętności pilotażowe
Pilot musiał w tej sytuacji wykorzystać zjawisko tzw. autorotacji (czyli swobodnych obrotów wirnika pozbawionego napędu, ale dającego siłę nośną) Ten manewr jest bardzo skomplikowany i trudny. Zwłaszcza w warunkach, jakie panowały na miejscu lądowania, na dodatek w nocy. "Wymaga to najwyższych umiejętności pilotażowych" - podkreśla Bogdan Chwazik.
"Chylę czoła przed załogą. Pilot musiał być naprawdę doświadczony. W tym pułku tacy są. Załoga spisała się na medal. Prawdopodobnie uratowała całą delegację" - powiedział "Trybunie" Chwazik. Jego zdaniem dotychczas nie było chyba przypadku pełnej autorotacji na tym typie śmigłowca, przynajmniej w Polsce.
Mi-8 to - według podpułkownika - bardzo udana konstrukcja, a obecnie słaby punkt tych maszyn to fakt, że kończy im się okres eksploatacji. (IAR)