Prasa o planie Hausnera
Wszystkie gazety zamieszczają komentarze do przyjętego przez rząd planu zmniejszania wydatków opracowanego przez wicepremiera i ministra gospodarki Jerzego Hausnera.
09.10.2003 06:58
Witold Gadomski na łamach Gazety Wyborczej pisze: "Dobra wieść z wczorajszych obrad rządu: Leszek Miller i Jerzy Hausner okazują zdeterminowanie, by przeprowadzić naprawę finansów publicznych. Zła wiadomość: wciąż nie ma konkretów". Gołym okiem widać, że rząd nie jest jednomyślny co do zakresu i tempa wprowadzania reformy budżetu - pisze publicysta, podkreślając, że czas jest najwyższy. Witold Gadomski uważa, że jeśli rozwiązania pozwalające zaoszczędzić publiczne pieniądze mają wejść w życie już w przyszłym roku, powinny być przyjęte przez Sejm w najbliższych tygodniach.
"Gdy rząd ujawni program naprawy finansów, z pewnością znajdzie się pod ostrzałem rozmaitych grup interesu czerpiących korzyści z publicznej kasy. Dla przeciwwagi warto stworzyć grupę interesu na rzecz uniknięcia finansowej katastrofy kraju w najbliższych latach" - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Grzegorz Wójtowicz, członek Rady Polityki Pieniężnej ocenia na łamach Rzeczpospolitej przyjęcie planu jako bardzo dobre posunięcie. Dodaje, że jest to posunięcie dodatkowo oczekiwane przez wszystkich, którym leży na sercu los finansów publicznych, gdyż perspektywy nie były różowe.
Z kolei Andrzej Sławiński, profesor Szkoły Głównej Handlowej w tym samym dzienniku ocenia, że w sytuacji budżetowej w jakiej się znaleźliśmy, cięcia wydatków są jak najbardziej potrzebne. "Ważne jest, by inwestorzy mieli pewność, że rząd kontroluje i panuje nad sytuacją budżetu w długim okresie. Inwestorzy lubią mieć takie przekonanie i chcą mieć gwarancję spłaty długów w przyszłości" - mówi Andrzej Sławiński.
W Trybunie były minister finansów, Stanisław Nieckarz mówi, że program racjonalizacji wydatków budżetowych jest zawsze potrzebny. Jego zdaniem nie może to być jednak program cięć, bo główne dziedziny życia społecznego cechuje raczej niedofinansowanie niż przefinansowanie. Należałoby się bardziej skoncentrować na ograniczaniu kosztów funkcjonowania administracji - ale nie tylko centralnej, lecz także samorządowej - niż na czułych i dramatycznie niedofinansowanych sferach, takich jak zdrowie, zasiłki czy pomoc społeczna.
Ta sama "Trybuna" zamieszcza także opinię prezesa Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego profesora Zdzisława Sadowskiego. Jego zdaniem wiele aspektów planu nie budzi żadnych wątpliwości, jak na przykład sprawa weryfikacji osób uprawnionych do pobierania rent, czy zasad waloryzacji emerytur. Profesor podkreśla jednak, że zasadne wątpliwości budzi to, jak wypada społeczny podział dochodu narodowego. Według niego, zmiany idą na niekorzyść osób najmniej zarabiających. Zdzisław Sadowski zauważa, że wzrost tempa gospodarczego uzależniony jest w głównej mierze od popytu, a to właśnie osoby najbiedniejsze mogą w dużym stopniu zwiększyć popyt, jeśli ich sytuacja się poprawi.