Praga: wybuch w centrum; wśród rannych nie ma Polaków
Przyczyną eksplozji w Pradze był gaz. Potwierdził to podczas specjalnej konferencji prasowej prezydent stolicy Czech Bohuslav Svoboda. Bilans silnej eksplozji to 35 rannych. Dwie osoby są w ciężkim stanie.
Prezydent Pragi poinformował też, że psy ratownicze nie oznaczyły miejsc w piwnicach zniszczonego domu, gdzie według wcześniejszych informacji mogły znajdować się trzy lub cztery zasypane osoby. Nikt nie jest poszukiwany ani zaginiony - oświadczył Bohuslav Svoboda. W czasie konferencji prasowej szef praskiej policji David Vondrażka poinformował, że w pobliżu Teatru Narodowego zarejestrowano ulatnianie się gazu. Dlatego znów zamknięto ulicę Narodową. Sztab kryzysowy poinformował również, że wśród rannych 6 cudzoziemców nie było Polaków.
Ulica Divadelni (Teatralna), gdzie doszło do wybuchu, jest pokryta gruzami. Cały kwartał został otoczony przez policję, zmieniono trasy wielu środkom komunikacji miejskiej. W centrum Pragi utworzyły się wielkie korki.
Obok zniszczonego XIX-wiecznego budynku znajduje się Wydział Nauk Społecznych Uniwersytetu Karola, Szkoła Teatralna i Telewizyjna, a także kawiarnia "Slavia". Z obu uczelni ewakuowano około 400 studentów. Według stacji telewizyjnej CT 24 eksplozja wywołała panikę wśród studentów i wykładowców, którzy sądzili, że doszło do ataku terrorystycznego.
Rzecznik policji powiedział, że wybuch był prawdopodobnie spowodowany przez gaz. Cały czas pojawiają się informacje, że może dojść do drugiego wybuchu. Świadkowie twierdzą, że w pobliżu miejsca eksplozji czuć było zapach gazu.
W wyniku eksplozji szyby w oknach domów, oddalonych nawet o kilkaset metrów, zostały roztrzaskane. Również w pobliskim Teatrze Narodowym z niektórych okien wypadły szyby. Według agencji AFP co najmniej 10 osób zostało skaleczonych odłamkami szkła.
Według ostatnich doniesień, w chwili eksplozji w budynku było kilkadziesiąt osób, w tym pracownicy biura międzynarodowego zrzeszenia lotniczego IATA.
Służby ratownicze są na miejscu i przeszukują gruzowisko.
Na miejscu są też fachowcy, którzy sprawdzają okoliczne budynki.
Premier Czech Petr Neczas wydał oświadczenie, w którym napisał, że jest "głęboko poruszony tragedią, która miała miejsce na ulicy Divadelni w wyniku eksplozji gazu".