Pracownicy CBA dostali pół miliona zł nagrody za nic
Prawie pół miliona zł na nagrody dla
pracowników wydało w ubiegłym roku Centralne Biuro Antykorupcyjne.
W tym czasie zatrzymało zaledwie trzy osoby - czytamy w "Newsweeku".
Raport podsumowujący działalność CBA w ubiegłym roku, do którego dotarł tygodnik, liczy zaledwie 16 stron. Więcej miejsca niż opis sukcesów biura zajmuje w nim część poświęcona jego wydatkom. Działalność CBA w tym czasie pochłonęła niemal 25 mln zł.
Pieniądze szły na wyposażenie, zakupy sprzętu i organizację biura. Ale blisko 4 mln zł z tej puli trafiło do kieszeni pracowników w formie pensji i nagród. W tym czasie w służbie zatrudnionych było tylko 185 funkcjonariuszy i 14 cywilów. W sprawozdaniu znalazł się tylko niewielki fragment dotyczący działań operacyjnych. CBA zatrzymało dwóch biznesmenów i policjanta oskarżonego o współpracę z grupami przestępczymi. Niewiele, jak na ubiegłoroczne szumne zapowiedzi szefa CBA Mariusza Kamińskiego - komentuje tygodnik.
Należy pamiętać, że sprawozdanie podsumowuje zaledwie pięć miesięcy. Podjęliśmy działania operacyjne, ale jednocześnie cały czas organizowaliśmy pracę. Wszystko trzeba było budować od podstaw - tłumaczy rzecznik prasowy CBA Tomasz Frątczak.
Ale w tym roku CBA też nie wsławiła się spektakularnymi sukcesami. Przez kilka dni kierowana przez Kamińskiego służba znajdowała się w centrum zainteresowania, gdy zatrzymano Mirosława G., kardiochirurga z kliniki MSWiA. Akcja została jednak powszechnie skrytykowana.
CBA działa od niedawna i ma jeszcze czas na wykazanie się. Realnie jej działania możemy oceniać dopiero po roku - uważa poseł z sejmowej speckomisji Marek Biernacki (PO).
Wtedy będzie można ocenić, czy ok. 100 mln zł, które CBA będzie kosztować podatników w tym roku, to pieniądze wyrzucone w błoto - pisze "Newsweek".