Praca i wysokie zarobki za poparcie w wyborach
Pracę we władzach administracyjnych i zarobki w
wysokości 70 tys. euro rocznie przez trzy lata, czyli w sumie 210
tys. euro, obiecał w zawartym przedwyborczym kontrakcie obecny
przewodniczący władz prowincji Udine na północy Włoch lokalnemu
politykowi w zamian za zebranie 420 głosów poparcia.
28.09.2007 | aktual.: 28.09.2007 11:20
Ponieważ słowa nie dotrzymał, bezrobotny mężczyzna, który czuje się oszukany, zawiadomił miejscowy Urząd Pracy o złamaniu zawartej umowy. O całej sprawie informuje dziennik "La Repubblica".
Gazeta podkreśla, że szczegóły tego porozumienia, zawartego przed wyborami samorządowymi w 2006 roku spisano czarno na białym. Starający się o ponowny wybór, przewodniczący władz prowincji Marzio Strassoldo z centroprawicy zobowiązał się, że w przypadku swego zwycięstwa zapewni byłemu wiceburmistrzowi Udine Italo Tavoschiemu pracę w lokalnej administracji wraz z roczną pensją 70 tys. euro przez trzy lata. Wszystko to, w ramach wdzięczności za zdobycie dla niego głosów.
Umowa precyzuje ponadto, że obiecane kierownicze stanowisko Tavoschi miał zająć w departamencie promocji turystyki. Pod opublikowanym w gazecie kontraktem widnieją podpisy obu zainteresowanych.
Były wiceburmistrz najwyraźniej pomógł swemu kontrahentowi, ponieważ Strassoldo został wybrany na drugą kadencję. Wbrew obietnicy jednak nie załatwił Tavoschiemu pracy w administracji. Dlatego prawie półtora roku po wyborach zwrócił się on z przedwyborczym kontraktem do Urzędu Pracy składając skargę, że nie został on dotrzymany.
Właśnie tak, do Urzędu Pracy - podkreśla "La Repubblica" w artykule, który ukazał się w rubryce zatytułowanej "Koszty polityki".
Według gazety Marzio Strassoldo stara się teraz zbagatelizować całą sprawę i argumentuje, że "było to jedno z wielu porozumień politycznych, jakie podpisuje się podczas kampanii wyborczej". Dodaje, że w kontrakcie była mowa o "perspektywach wolnych stanowisk kierowniczych" we władzach, które jednak zostały zlikwidowane z powodu cięć budżetowych.
Jak podkreśla dziennik, sprawa ta wywołała ogromne zamieszanie wśród lokalnych polityków centroprawicy, którzy domagają się teraz jej wyjaśnienia. (awi)