PR‑owy trik się nie udał. Ministrowie skromnie, autobusem, a za nimi 20 limuzyn
Ministrowie rządu Mateusza Morawieckiego z Pałacu Prezydenckiego odjechali wspólnie. Podstawiono autobus, którym skromnie i tanio mieli się przemieścić członkowie rządu. PR-ową akcję zakłócił jeden szczegół: za autobusem jechał rząd pustych limuzyn, należących do poszczególnych ministrów.
Nowe otwarcie, także wizerunkowe. Mateusz Morawiecki ma już swój rząd, zaczyna więc pracę na własny rachunek. Zwiększeniu poparcia miało zapewne pomóc także sprawne PR-owe ogranie wymiany ministrów. Po oficjalnej uroczystości w Pałacu Prezydenckim ekipa Mateusza Morawieckiego wyszła na zastawiony limuzynami dziedziniec.
Po pamiątkowym zdjęciu wszyscy ministrowie wsiedli do czekającego już autobusu. To stara sztuczka, stosowana jeszcze w czasach Donalda Tuska - ma pokazać, że nowa ekipa będzie bardziej oszczędna, że nie zależy jej na luksusach i przywilejach. To tym bardziej cenne, że w ostatnich dniach sporo mówiło się o nagrodach, jakie przyznali swoim podwładnym ministrowie. Oczywiście tak jak za Tuska, tak i teraz później wszyscy przesiedliby się do wygodnych limuzyn i korzystali z przywilejów władzy.
Teraz jednak tę PR-ową demonstrację zepsuł jeden szczegół. Siedząc przy Krakowskim Przedmieściu i pisząc tekst usłyszałem zbliżającą się kolumnę rządową. Najpierw radiowóz, później ciężkie samochody i autobus. Ale to nie był koniec: za autobusem rząd limuzyn. Pustych. Jechały za swoimi ministrami. Wyglądało to groteskowo: robiący sobie PR ministrowie w autobusie, a za nimi łańcuch limuzyn, którymi przyjechali do Pałacu i do których wsiądą zaraz po posiedzeniu rządu.