Ppłk Wójcicki: w Karbali wszyscy już pamiętają o kamizelkach
Po ostrzale moździerzowym sprzed dwóch dni w
bazie logistycznej w Karbali błyskawicznie założono punkt
opatrunkowy. Żołnierze i zatrudnieni przy kontyngencie cywile
pamiętają o kamizelkach i hełmach. Zdaniem podpułkownika Wojciecha
Wójcickiego, szefa grupy zabezpieczenia medycznego polskiej
brygady, ostrzał był raczej demonstracją siły niż atakiem.
28.08.2003 21:48
"Ostrzał zdarzył się w przeddzień opuszczenia bazy przez Amerykanów. Kilka pocisków rozerwało się poza bazą, jeden eksplodował w jej obrębie. Jeden żołnierz amerykański został bardzo lekko draśnięty" - powiedział Wójcicki.
"Wzbudziło to niepokój, ale marines podjęli natychmiastowe działania. Byłem pod wrażeniem, jak szybko wyszli z bazy i udało im się pochwycić kilku z tych, którzy oddali strzały. Osobiście odniosłem wrażenie, że nie chodziło o bezpośredni atak - moździerz to bardzo precyzyjna broń - lecz demonstrację siły, bo na pięć pocisków cztery spadły poza bazą" - dodał.
Zdaniem Wójcickiego, "spowodowało to, że wzmogła się czujność. Patrole zostały przesunięte na odległość 350-500 metrów poza murami, poszerzyliśmy strefę bezpieczeństwa. Gdy wczoraj pojawił się sygnał, że ostrzał może się powtórzyć, zareagowaliśmy błyskawicznie, chroniąc nasze siły".
Podpułkownik uważa, że grupa stacjonująca w obozie, do której ostatnio dołączyły trzy formacje, znakomicie się zintegrowała. "Ludzie przygotowują dodatkowe osłony. Napełniamy worki piaskiem. Był moment, kiedy (żołnierze) przekonali się o realnym zagrożeniu, przed ostrzałem nie wszyscy dopinali kamizelki, teraz rozumieją, po co mają kamizelkę i hełm" - powiedział Wójcicki.
Słowa oficera potwierdza cywilna psycholog Aleksandra Nowakowska. "Byłam w drodze do obozu, gdy od Amerykanów dowiedzieliśmy się o ostrzale. Był strach, potem obawa, czy komuś coś się nie stało. Czuję obawę o zdrowie, życie, o to, co myślą rodziny. Teraz ściślej przestrzegam zasad bezpieczeństwa" - powiedziała.
Jej zdaniem, jeżeli taka sytuacja, bez elementarnego poczucia bezpieczeństwa będzie się przedłużać, żołnierze i pracownicy cywilni długo nie wytrzymają. "Mam jednak nadzieję, że w ciągu dwóch-trzech tygodni schrony zostaną zapewnione. Gdy przyjeżdżaliśmy, nie było mowy o schronach, to się zmienia z dnia na dzień, teraz są już plany ich rozmieszczenia" - powiedziała Nowakowska.
Żołnierze nie mają na razie potrzeby korzystania z pomocy psychologicznej. Na razie trudno im połączyć się z rodzinami, jednak, zdaniem podpułkownika Wójcickiego, w Karbali, gdzie jest około 180 polskich żołnierzy, uda się zapewnić obiecane 15 minut łączności telefonicznej tygodniowo.
Do niedawna na teren bazy przychodził także miejscowy przedsiębiorca udostępniający odpłatnie telefon satelitarny, ale z powodu obostrzeń po ostrzale, nie ma wstępu na teren bazy. Na razie zatelefonować można ze sztabu brygady. W Karbali mieszczą się dowództwo polskiej brygady i baza logistyczna, w której stacjonują polscy żołnierze.