Poznań. Rzeczniczka zoo o tygrysach. "Jesteśmy przekonani, że doszło do przemytu"
Małgorzata Chodyła uważa, że los tygrysów, które zostały uratowane z przejścia granicznego, był przesądzony. - Nikt nie zakładał ich pojenia przez 5 tys. km. Nawet gdyby miały jechać tysiąc, to mamy do czynienia z narażaniem ich na śmierć - przekonuje.
Znane są najnowsze informacje dotyczące tygrysów, które trafiły do zoo w Poznaniu i Człuchowie. - Życie trojga zwierząt stoi pod znakiem zapytania. W szczególnie ciężkim stanie jest jedna z samic. Pod znakiem zapytania jest, czy wrócą do zdrowia - mówi rzecznika poznańskiego zoo Małgorzata Chodyła w rozmowie z TVN24.
Tygrysy zostały już wypakowane. Wczoraj stało się to z czterema osobnikami, dzisiaj z kolejnymi pięcioma. Podróżowały w specjalnych skrzyniach, w których mogły się poruszać. Zwierzęta przebywają teraz w osobnym kotniku, ale zdaniem rzecznik "wybieg, to nie jest w tej chwili ich największa potrzeba".
W zoo w Poznaniu znajdują się trzy samice i czterech samców, a w Człuchowie dwa samce. Koty są bardzo wyniszczone. Kiedy na czas podróży były uśpione pobrano od nich próbki sierści i krwi. - Nikt nie zakładał pojenia tygrysów przez 5 tys. km. Nawet, gdyby miały jechać tysiąc, to mamy do czynienia z narażeniem ich na śmierć - przekonuje Chodyła.
Rzecznika przekonuje, że w przypadku zwierząt podważony może być też wiek kotów. Dodaje, że cała dokumentacja została sfałszowana, o czym ma świadczyć m.in. kilkukrotna zmiana miejsca docelowego zwierząt. - To się nie trzyma kupy. Jesteśmy przekonani, że doszło do przemytu - podsumowała.
Docelowo tygrysy mają trafić do azylu w Hiszpanii. 32-letni Rosjanin odpowiedzialny za transport kotów usłyszał zarzut znęcania się nad zwierzętami. Grozi mu za to do trzech lat więzienia. Mężczyzna nie przyznał się do winy. Policja zatrzymała również dwóch włoskich kierowców, którzy przewozili tygrysy.
Źródło: TVN24
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl