Poznań przed wielkim jedzeniem rogali świętomarcińskich
11 listopada to dzień, w którym poznaniacy wierni tradycji objadają się rogalami świętomarcińskimi. Prawo ich wypieku ma tylko około 100 cukierni, chociaż co roku na rynku pojawiają się podróbki, za których sprzedaż grożą kary finansowe.
Rogale świętomarcińskie w niektórych poznańskich cukierniach można już kupić praktycznie przez cały rok, ale zgodnie z tradycją w wielu domach jada się je jedynie 11 listopada, czyli w dniu Świętego Marcina. Cukiernicy starają się upiec na ten dzień jak najwięcej rogali, bo nie ma obaw, aby zabrakło chętnych do ich kupna.
Nie każdy jednak może piec takie rogale. Mają do tego prawa tylko te zakłady cukiernicze, które uzyskają do tego specjalny certyfikat potwierdzający, że przygotowywane przez nich smakołyki są przygotowywane z określonych składników i w tradycyjny sposób. Prawdziwy rogal świętomarciński musi być bowiem m.in. zrobiony z ciasta półfrancuskiego i mieć nadzienie z białego maku. Jeśli ktoś użyje ciasta drożdżowego albo np. czarnego maku, nie może takiego produktu sprzedawać pod nazwą „rogal świętomarciński”, ponieważ łamie przepisy Unii Europejskiej dotyczące ochrony produktów regionalnych.
- W tym roku jak na razie nie dotarły do nas żadne sygnały o podróbkach, ale co roku najczęściej pojawiają się one w sprzedaży tuż przed 11 listopada. Grożą za to wysokie kary finansowe – przestrzega Mirosława Mruk, Wojewódzki Inspektor Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych.
5 listopada w siedzibie Cechu Cukierników i Piekarzy w Poznaniu nastąpiło uroczyste wręczenie potwierdzeń certyfikatów, które w sumie otrzymało około 100 cukierni z Poznania i kilku najbliższych miejscowości. Ta liczba od kilku lat utrzymuje się mniej więcej na stałym poziomie, chociaż dochodzi do pewnych przetasowań.
- Osiem cukierni, które przed rokiem otrzymały certyfikat ważny na trzy lata, już nie wypiekają rogali, ponieważ najprawdopodobniej zniknęły z rynku. Z drugiej strony z wnioskiem o wydanie certyfikatu zwróciło się do nas sześć nowych podmiotów i wszystkie go otrzymały – opowiada Mirosława Mruk.
Każda cukiernia musi się jednak liczyć z tym, że mimo otrzymania certyfikatu, mogą się u niej pojawić inspektorzy, którzy sprawdzą, czy rzeczywiście rogale świętomarcińskie cały czas są tutaj wypiekane według tradycyjnej receptury. Na szczęście w tym roku nie zdarzyło się, aby jakikolwiek cukiernik został przyłapany na oszukiwaniu.
Po otrzymaniu certyfikatów cukiernicy wyszli na poznańskie ulice, aby swoimi rogalami świętomarcińskimi częstować przechodniów. Smakołyki rozdawał także m.in. wiceprezydent Jędrzej Solarski.
- Sam nie jestem łasuchem, żona nawet mówi, że ze słodkiego lubię tylko golonkę, ale za rogalami świętomarcińskimi przepadam – przyznaje zastępca prezydenta Poznania.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .