Poznań: kary więzienia dla 16 członków gangu narkotykowego
Na kary od 10 lat do 10 miesięcy więzienia skazał Sąd Okręgowy w Poznaniu 16 członków zorganizowanej grupy przestępczej, która zajmowała się przemytem i rozprowadzeniem narkotyków. Wyrok nie jest prawomocny.
Dowodem w tej sprawie były zeznania jednego ze skruszonych członków gangu
Proces przeciwko członkom gangu narkotykowego rozpoczął się w sierpniu 2009 roku. Grupa Norberta S. pseud. "Drewniak" była uznawana za jedną z największych i najaktywniejszych grup dilerów i przemytników narkotyków działającą w latach 2002-2007 w Polsce. W ciągu dwóch lat mieli wprowadzić do obrotu na terenie kraju kilkaset kilogramów narkotyków o czarnorynkowej wartości kilkudziesięciu milionów złotych. Akt oskarżenia w tej sprawie wpłynął do sądu w maju 2009 roku.
Dowodem w tej sprawie były zeznania jednego ze skruszonych członków gangu, który zdecydował się podjąć współpracę z organami ścigania.
Podczas ogłoszenia wyroku na sali sądowej pojawił się tylko jeden oskarżony - Tomasz M., który jako jedyny z członków grupy otrzymał karę w zawieszeniu - półtora roku pozbawienia wolności na pięcioletni okres próby. Najsurowsze wyroki otrzymali Piotr W. - 10 lat pozbawienia wolności i Krystian K. - 8 lat. Niemal wszyscy oskarżeni usłyszeli zarzuty handlu narkotykami oraz udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Kilku z nich odpowiadało też za rozboje, kradzież i posiadanie nielegalnej amunicji do broni palnej.
Sąd orzekł również przepadek pieniędzy uznanych za zarobione na produkcji i handlu narkotyków.
Prokurator uznał, że wyroki dla oskarżonych są "sprawiedliwe"
Poniedziałkowy wyrok nie dotyczy domniemanego przywódcy grupy - Norberta S., któremu postawiono ok. 40 zarzutów. Ze względu na stan zdrowia nie mógł uczestniczyć w procesie i jego sprawę wyłączono do odrębnego postępowania.
- Treść opinii biegłych lekarzy psychiatrów jest jednoznaczna i wskazuje, że stan zdrowia tego oskarżonego uniemożliwia mu przynajmniej przez najbliższe pół roku uczestniczenie w procesie karnym. Dlatego koniecznym stało się wyłączenie sprawy tego oskarżonego do odrębnego postępowania - powiedziała sędzia Agata Adamczewska.
Jak dodała, sąd orzekając wyroki oparł się na Kodeksie karnym przed jego nowelizacją, tj. sprzed 1 lipca 2015 roku. Dlatego są one korzystniejsze dla sprawców.
- Sąd przy wymiarze poszczególnych kar brał pod uwagę sposób życia oskarżonych po popełnieniu przestępstwa, nie mogło to jednak przysłonić okoliczności obciążających wymagających uwzględniania podczas wyrokowania. (...) Za poszczególne czyny przypisane oskarżonym, sąd wymierzał kary w dolnych granicach ustawowego zagrożenia - podkreśliła.
Sędzia wyjaśniła również, dlaczego proces toczył się niemal przez osiem lat. Jej zdaniem, to oskarżeni poprzez niezwykłe skrupulatne wykorzystywanie mechanizmów rządzących procedurą karną, starali się maksymalnie przedłużyć proces.
- Oskarżeni domagali się odtworzenia na rozprawach całości zarejestrowanych rozmów telefonicznych, nie wykazując przy tym żadnego zainteresowania przeprowadzanymi na ich wniosek dowodami. Wykorzystywali też niedyspozycję zdrowotną, zaświadczaną przez lekarza sądowego, wnosili o odroczenie poszczególnych terminów rozpraw, mimo, że gdy byli zdrowi i mieli możliwość uczestniczenia w nich, w sądzie się nie pojawiali. Od pewnego momentu zachowanie oskarżonych przyjęło postać jawnej obstrukcji procesowej i spowodowało to wobec podsądnych zaostrzenie środków zapobiegawczych - wyjaśniła.
Prokurator uznał, że wyroki dla oskarżonych są "sprawiedliwe".
- Po ośmiu latach proces się zakończył, wszyscy oskarżeni zostali skazani. Wyroki według mnie są sprawiedliwe. Z powodów proceduralnych trzeba było wyłączyć głównego oskarżonego do odrębnego materiału, ale przyjdzie czas, że i on będzie skazany - powiedział prokurator Sławomir Ziółkowski.