Pożary w Grecji: pomimo tragedii turyści nie rezygnują z wakacji
Turyści nie zmienili planów. Samoloty są pełne pomimo tragedii w willowej miejscowości Mati pod Atenami. Na pierwszy rzut oka widać jednak, że nie jest to początek zwykłych, beztroskich wakacji.
Przed lądowaniem w Atenach każdy, kto może, przyciska się do okna. Chce zobaczyć, jak wyglądają pożary w Grecji.
- Widzisz coś? Widzisz ogień? – Te same pytania powtarzają się w kilku językach. Nic dziwnego. Nawet, jeżeli ktoś wcześniej nie usłyszał o śmierci dziesiątek ludzi w pożarze, to wystarczył rzut oka na telewizor na lotnisku z serwisem informacyjnym i porażającymi obrazami z Grecji. Za oknem jednak tylko piękny widok nocnych Aten i Pireusu z lotu ptaka.
Nastrój szybko się poprawia. Chińska wycieczka klaszcze entuzjastycznie po wylądowaniu, a czterech nastolatków jeszcze na pokładzie samolotu wydziera się niemiłosiernie śpiewając po angielsku: "Grecja! Grecja! Znowu w Grecji!" z wyraźnym akcentem hiszpańskim.
Turyści na lotnisku w Atenach
- Oczywiście, że słyszeliśmy, co się stało – odpowiada Constanze, młoda Niemka w drodze na urlop z mężem w Atenach, a później na wyspach. – Wszyscy nam powtarzali, żebyśmy na siebie uważali. Ale przecież nie zmienimy nagle planów. Będziemy uważać, patrzeć co się dzieje, i dobrze wypoczywać.
Urzędnik na lotnisku tłumaczy, że żałoba narodowa ogłoszona przez premiera Ciprasa w praktyce wiele nie zmieni.
- Wszystko będzie otwarte. Najwyżej będzie trochę ciszej, albo trochę mniej pracowników. To wszystko – przekonuje Grek.
Chińska wycieczka na lotnisku w Atenach
Jadąc samochodem przez nocne Ateny widzę, że nie wszystko jest tak samo. Na wszystkim budynkach publicznych flagi państwowe i unijne opuszczono do połowy masztów. Tak będzie przez trzy dni.
Większość turystów i tak od razu leci na wyspy, na których nic się nie stało. Najwyżej doskwierać mogą upały, które wysuszyły lasy wokół Aten i doprowadziły do tragicznych pożarów. Greckie służby ratunkowe są jednak w stanie pełnej gotowości.
Raz już dali się zwieść. Gdy wybuchł wielki pożar na zachód od stolicy, tam skierowano niemal wszystkie, dostępne siły. To był priorytet. Tymczasem mniejszy, ale niezwykle gwałtowny pożar wybuchł na wschód od miasta. Jeden z ocalałych mieszkańców Mati mówi o ogniu, który miał siłę miotacza płomieni. Zanim nadeszła skuteczna pomoc, dziesiątki ludzi już nie żyło.
- W ciągu następnych kilku dni nie będę miał czasu, żeby się z tobą spotkać – tłumaczy mi Panagiotis Koukopoulos, ratownik medyczny z Aten. – Muszę być na służbie…
Pożary nie zostały jeszcze ugaszone, a co gorsza nie ma szans na deszcz. Niemniej panuje pełna mobilizacja. Grecy zrobią wszystko, żeby tragedia z Mati się nie powtórzyła. Koukopoulos ma nadzieję, że "może za 2 – 3" dni sytuacja na tyle się uspokoi, żeby mógł znaleźć czas na rozmowę.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl