Pożary pustoszą Europę. To ostrzeżenie także dla Polski

Potężne pożary lasów pustoszą Europę. Według oficjalnych danych do 22 lipca spłonęło ponad 173 tys. hektarów w krajach UE, czyli dwa razy więcej niż średnia z lat 2003-2022. To ostrzeżenie także dla Polski. - W długoletnich pomiarach widać, że nie jesteśmy "samotną wyspą" - ostrzega dr Tomasz Rożek.

Pożary pustoszą południe Europy. Dr Rożek ostrzega, że to ostrzeżenie także dla Polski
Pożary pustoszą południe Europy. Dr Rożek ostrzega, że to ostrzeżenie także dla Polski
Źródło zdjęć: © Twitter
Adam Zygiel

27.07.2023 13:31

Pożary w basenie Morza Śródziemnego trafiły szybko na czołówki mediów. Głośno było w szczególności o sytuacji na greckiej wyspie Rodos, skąd ewakuowano licznych turystów, m.in. z Polski. Ogień pojawił się także we Włoszech, Francji, Hiszpanii, Turcji czy Algierii.

Jak podaje Europejski System Informacji o Pożarach Lasów, tylko do 22 lipca tego roku spłonęło 173 374 hektary lasów w samej Unii Europejskiej. Tymczasem średnia w latach 2003-2022 wynosiła ok. 80 tys. hektarów.

Dla porównania - Polska ma powierzchnię 32 mln hektarów, ale lasy w całym kraju to w sumie nieco ponad 9 mln hektarów. 200 tys. hektarów zajmują lasy zarządzane przez Lasy Państwowe - od Płońska przez Warszawę do Łukowa i Siedlec. W niecałe 7 miesięcy tego roku w Europie zniknął właśnie taki wycinek lasów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Wzrost temperatury to nie jest sytuacja przypadkowa"

Popularyzator nauki doktor Tomasz Rożek wskazuje, że obecna sytuacja to wynik przede wszystkim zmian klimatu. - Podnosi się temperatura, zmienia się struktura opadów. To wszystko powoduje, że lasy, które powinny być wilgotne, nie są - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.

Ekspert zauważa, że lipiec był miesiącem, gdzie przez kilka dni z rzędu mieliśmy do czynienia z rekordami globalnych temperatur. - Poprzednie rekordy były bite rok temu, a jeszcze poprzednie trzy lata temu. Od wielu dziesiątek lat widzimy, że wzrost temperatury to nie jest sytuacja przypadkowa, incydentalna. Tylko on przyspiesza - mówi.

Temperatura rośnie też w Polsce. Co należy zrobić?

Dziennikarz naukowy z serwisu "Nauka To Lubię" podkreśla także, że sytuacja na południu Europy może być ostrzeżeniem dla naszego kraju. - W długoletnich pomiarach widać, że Polska nie jest "samotną wyspą". W Polsce też temperatura rośnie - mówi.

- Zmienia się w Polsce struktura odpadów. Z grubsza pada tyle samo, ale inaczej te deszcze się rozkładają. Są rzadsze, ale dużo bardziej intensywne. W efekcie dużo wód spływa do najbliższej rzeki, a to powoduje powodzie lokalne. Później, gdy woda spływa, nienamoczony grunt wysycha i w tych samych miejscach jest znowu susza. W najlepszym przypadku jest to taka susza, gdy tylko ściółka jest sucha - tłumaczy.

Dr Rożek podkreśla, że aby z tym walczyć, konieczna jest zmiana działań m.in. ze strony władz. - Od lat wiemy o tym, że osuszanie bagienek, melioracja, prostowanie rzek, betonowanie rzek, regulowanie, wycinanie lasów, zamienianie łąk na pola uprawne niekorzystnie wpływa na kumulację, na zatrzymywanie wody w środowisku - wskazuje.

- W przyrodzie jest wiele takich gąbek, które zasysają wodę. To są np. zalewiska, bagna, torfowiska. Inną jest las jako taki, ściółka, łąki, tereny zalewowe. Jeżeli rzekę obudujemy, damy wysokie wały przeciwpowodziowe tylko po to, by tereny, które były zalewowe, można było sprzedać za duże pieniądze na osiedle, to kiedy wody w rzece jest nadmiar, to ona rzeczywiście płynie wysoko i spływa do Bałtyku. W momencie, gdyby nie było tych wałów, to by się rozlewała na obszarze i tam zostawała na dłużej w środowisku - tłumaczy ekspert.

- Kiedyś rolnik zasypywał jeziorko, by mieć większą powierzchnię do obsiania. A potem się okazywało, że ma większą powierzchnię, ale nie ma większych plonów, bo jest za sucho. Takie jeziorko to był taki naturalny bufor - przekonuje.

Dziennikarz podkreśla, że odwrócenie trendów jest "ekstremalnie trudne i być może niemożliwe". - Musimy zrobić dużo, by dostosować się do tych zmian, które widzimy. Cofnięcie regulowania rzek, pewne rzeczy już się dzieją, przywracanie jeziorek - mówi.

Wakacje trzeba będzie przeorganizować?

Dr Rożek nie wyklucza, że jeśli kolejne lata będą równie gorące i będziemy mieli do czynienia z ciepłymi zimami i pożarami na południu, to zmienią się trendy turystyczne. - Nie chcemy spędzać wakacji w piekarniku, ani nie chcemy jechać w góry, by tylko podziwiać widoki. Trend może się przenosić coraz wyżej, na północ Europy - mówi.

- Być może w przyszłości będziemy musieli przeorganizować kwestię wakacji w szkołach. To, że są one organizowane w tym konkretnym okresie, wynikało z pomocy dzieci na roli, a później najprawdopodobniej z warunków atmosferycznych. Ale jak się okaże, że w naszej części świata jest 40-50 stopni, to może bardziej racjonalnym będzie, by dziecko chodziło do szkoły z klimatyzacją, a wakacje przenieść na przykład na okres marca i kwietnia - mówi dr Rożek.

Długa i trudna walka o klimat

Ekspert podkreśla, że przed światem jest długa droga, by zatrzymać kryzys klimatyczny. - Nawet gdybyśmy się mocno spięli, zaczęli mocno redukować emisje, nie tylko w Europie, ale na całym świecie, trzeba by było zmienić całkiem sporo, w tym niektóre nasze przyzwyczajenia konsumenckie. Na pierwsze efekty trzeba będzie czekać naprawdę długo. Nie chcę powiedzieć, że nie warto nic robić. Chcę powiedzieć, że ci, którzy proponują proste rozwiązania, mijają się z prawdą. Ci, co uważają, że nic nie należy robić, błądzą o rzędy wielkości bardziej - przekonuje założyciel i prezes Fundacji Nauka To Lubię.

- Ja liczę i mam nadzieję, że pewne rozwiązania technologiczne w kluczowych obszarach, jak energetyka, spowodują, że w przyszłości, może najbliższej, emisja związana z produkcją energii elektrycznej będzie dużo niższa - podsumowuje dr Rożek.

Adam Zygiel, dziennikarz Wirtualnej Polski

Czytaj więcej:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (494)