Pożar w pobliżu Sydney. Strażacy apelują o opuszczanie domów
Potężna fala pożaru w Australii ma już długość 60 km i powoli zbliża się do Sydney. Nad miastem unoszą się kłęby dymu. Mieszkańcy z zagrożonych regionów zostali poproszeni o ewakuowanie się.
Strażacy w Australii przyznali wprost, że pożar jest obecnie "zbyt duży, aby go ugasić". Podkreślili, że gdy tylko warunki się poprawią, zrobią wszystko, aby zatrzymać rozprzestrzenianie się płomieni. W tej chwili jest to jednak niemożliwe.
Obecnie front znajduje się w odległości zaledwie godziny jazdy samochodem od Sydney, które spowite jest dymem przenoszonym przez wiatr.
Zdjęcia z Sydney pokazują, że mieszkańcy są zmuszeni chodzić w maseczkach. Niebo pokryte jest drobinkami pyłu i dymem.
Znaczące zmiany w sondażu dla PO. Beata Kempa komentuje
Pożar objął już obszar około 300 tysięcy hektarów. "Władze ostrzegły, że mieszkańcy zagrożonych rejonów nie powinni próbować bronić swoich posiadłości za wszelką cenę, ale natychmiast ewakuować się" - podaje RMF FM.
W sumie od października życie w płomieniach straciło już co najmniej 6 osób, a ponad 700 domów zostało zniszczonych.
By pomóc w walce z żywiołem do Australii dotarli już m.in. strażacy z Kanady.
Źródło: RMF FM