Pożar stadniny koni w Lulewiczkach. Złapano podpalacza
Mężczyzna zatrzymany w związku z podpaleniem stadniny koni w zachodniopomorskich Lulewiczkach przyznał się do winy. Nieoficjalną informację przekazał lokalny portal. Pracujący w nim fotoreporter pomógł policji w ujęciu podpalacza.
09.12.2018 | aktual.: 29.03.2022 13:18
Mężczyzna podejrzewany o podpalenie stadniny koni w Lulewiczkach musi 3 razy w tygodniu stawiać się na komendzie powiatowej policji w Białogardzie. Z nieoficjalnych informacji portalu gk24.pl wynika, że przyznał się do winy. Został doprowadzony do prokuratury w niedzielę - gdy już wytrzeźwiał.
Do pożaru doszło w nocy z czwartku na piątek. Zapłonął budynek stadniny koni, w którym znajdowały się słoma i siano. Z pożarem walczyło 29 strażaków. Straty oszacowano na 80 tys. zł.
Pracujący dla lokalnego portalu fotoreporter Grzegorz Galant zauważył na miejscu podejrzanie zachowującego się człowieka, który z daleka obserwował sytuację. Mężczyznę zatrzymano. Okazało się, że jest pijany. Właściciel stadniny powiedział, że wcześniej pracował u niego, wykonując prace porządkowe.
Podejrzewany o podpalenie budynku człowiek stwierdził, że początkowo próbował ugasić pożar, ale poparzył nogę i uciekł.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl