Pożar na włoskim promie Norman Atlantic. Akcja ratunkowa w ekstremalnych warunkach

Zobacz też: Pożar na włoskim promie - dramatyczne zdjęcia

Akcja ratunkowa jest niezwykle trudna z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych - przy wiatrach wiejących z siłą 10 w 12-stopniowej skali Beauforta i ulewnym deszczu. Ofiara śmiertelna to mężczyzna, który wskoczył do wody w panice lub spadł ze zjeżdżalni ratunkowej.

Według ostatnich informacji do tej pory uratowano 290 z 478 pasażerów promu. Reszta nadal jest uwięziona na płonącym statku. Akcja ratunkowa będzie trwała także w nocy - zapowiedziała włoska minister obrony Roberta Pinotti.

Niektóre z już ewakuowanych osób odniosły obrażenia lub doznały hipotermii. Uratowano między innymi kilkoro półnagich dzieci, których rodzice nie zdążyli ubrać, gdy ogłoszono alarm.

Blisko sześciometrowej wysokości fale utrudniają zbliżenie się do promu - zarówno z morza, jak i z powietrza. Znajdujące się w pobliżu jednostki z kilku krajów ograniczają się do osłaniania statku przed sztormowymi falami.

Prom Norman Atlantic włoskiego armatora Vismar di Navigazione płynął z Patrasu w Grecji do Ankony, gdzie przybić miał dziś o godz. 17:00. Pożar wybuchł około czwartej nad ranem na jednym z pokładów samochodowych, ale szybko rozprzestrzenił się na całą jednostkę. Statek przewoził łącznie 222 pojazdy.

Statek wysłał sygnał o niebezpieczeństwie, gdy znajdował się w odległości 33 mil morskich od małej greckiej wyspy Othoni.

Wśród pasażerów znajdowało się 268 Greków; załoga liczyła 22 Włochów i 34 Greków. Greckie ministerstwo żeglugi podało, że na pokładzie "Norman Atlantic" są pasażerowie także z Rosji, Austrii, Węgier, Szwecji, Kanady, Ukrainy, Niemiec, Francji, Holandii i Belgii. Na przedstawionej liście nie ma Polaków.