Tak ratowali polskiego dyplomatę. Są szczegóły ewakuacji z Indii
Poważnie chory dyplomata wrócił wraz z rodziną z Indii do kraju. W akcję zaangażowany był rząd, a także linie lotnicze LOT. O szczegółach ewakuacji poinformował dr Artur Zaczyński. Wiadomo, gdzie przebywa dyplomata, a także co z jego rodziną.
Są szczegóły akcji ratunkowej, jaką zorganizowało Rządowe Centrum Bezpieczeństwa we współpracy z PLL LOT. W niedzielę do Polski udało się ściągnąć ciężko chorego dyplomatę i jego rodzinę. Mężczyzna pracował na placówce w Indiach.
Ratunek polskiego dyplomaty. Ściągnięto go z Indii
Jak informowaliśmy w Wirtualnej Polsce, urzędnik jest zakażony koronawirusem, a jego stan określany jest jako "poważny". Chorobę w Indiach złapała także jego ciężarna żona. Leczenie na miejscu nie było możliwe, ze względu na przepełnione szpitale i problemy z dostępnością tlenu.
Po powrocie do kraju specjalnym samolotem dyplomata z rodziną trafił pod opiekę medyków. - Urzędnik przebywa obecnie w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym przy ul. Wolskiej w Warszawie, natomiast jego bliscy w CSK MSWiA - przekazał w rozmowie z TVN24 dr Artur Zaczyński, zastępca dyrektora ds. medycznych Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie.
Jak poinformował dr Zaczyński, żona dyplomaty wymaga opieki ginekologiczno-położniczej, z kolei ich dzieci - opieki pediatrycznej. - Wobec tego tej rodzinie została zapewniona opieki zarówno w Centralnym Szpitalu Klinicznym MSWiA, jak i szpitalu zakaźnym przy ul. Wolskiej - zaznaczył lekarz.
Według informacji Zaczyńskiego dyplomata i jego rodzina przejdą testy na obecność indyjskiej mutacji koronawirusa. Jak informowaliśmy wcześniej, podobne badania będą musieli przejść medycy, którzy wyruszyli z akcją ratunkową do Indii.
Dyplomata zakażony koronawirusem. Medycy ruszyli do Indii
Akcja, której celem było ściągnięcie do kraju polskiego dyplomaty, od początku była koordynowana przez Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Dodatkowo zaangażowane były poszczególne ministerstwa, Lotnicze Pogotowie Ratunkowe oraz medycy z CSK MSWiA w Warszawie.
Do akcji wykorzystano specjalny samolot typu Dreamliner z floty PLL LOT. Początkowo miał być to rządowy Embraer, jednak lot tą maszyną byłby dłuższy. - Dodatkowo w Embraerze jest również problem z rozłożeniem noszy. A polski dyplomata musiał być przetransportowany w pozycji leżącej - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską jeden z urzędników zaangażowany w akcję.