PolitykaPowrót do "stref bezpieczeństwa". Wyraz bezradności Angeli Merkel?

Powrót do "stref bezpieczeństwa". Wyraz bezradności Angeli Merkel?

• Kanclerz Niemiec popiera utworzenie w Syrii stref bezpieczeństwa dla uchodźców
• Według ekspertów to mało realistyczny pomysł
• Utworzenie strefy wymagałoby zgody Rosji
• Sceptyczni są też Amerykanie, według których do zabezpieczenia strefy konieczna byłaby wojskowa okupacja części Syrii

Powrót do "stref bezpieczeństwa". Wyraz bezradności Angeli Merkel?
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | STEFFEN KUGLER/GERMAN FEDERAL GOVERNMENT
Oskar Górzyński

W miniony weekend podczas wizyty w Turcji, kanclerz Niemiec Angela Merkel zaapelowała o ustanowienie wewnątrz Syrii "stref bezpieczeństwa" dla uciekających przed wojną. Byłyby to "strefy, gdzie zawieszenie broni byłoby szczególnie przestrzegane i gdzie mógłby zostać zagwarantowany znaczący poziom bezpieczeństwa".

Deklaracja Merkel wywołała poruszenie, bo choć pomysł nie jest nowy, to nie poparł go dotąd żaden poważny gracz na Bliskim Wschodzie. Żaden, poza Turcją, która jest autorem postulatu. Ankara wysuwała propozycję utworzenia strefy bezpiecznej dla cywili wzdłuż swojej granicy już na przełomie 2012 i 2013 roku, w reakcji na ofensywę Państwa Islamskiego w regionie, jednak w obliczu technicznych trudności pomysł nie zdobył wielkiej popularności. Śmiertelnym ciosem dla projektu wydawało się wejście do Syrii rosyjskich sił, stacjonujących w prowincji Latakia, niedaleko proponowanej strefy. Nieoczekiwanie, pomysł "safe zone" znów odżył, z uwagi na trzy czynniki: wypracowane pod koniec lutego zawieszenie broni (choć jest ono obecnie na skraju załamania się), wycofanie części sił rosyjskich z kraju oraz - to być może najważniejsza kwestia - desperackie próby liderów UE powstrzymania kryzysu uchodźców. Politycy liczą, że utworzenie strefy dla uchodźców pomoże powstrzymać napływające z Syrii do Turcji (i dalej do Europy)
grupy uciekinierów.

- To wyraz bezradności w obliczu braku skutecznej ochrony granic Europy. Co chwilę słyszymy frazę, że rozwiązanie kryzysu uchodźców jest na Bliskim Wschodzie. Jedynym osiągalnym sposobem - choć i tak mało realistycznym - żeby zrealizować to hasło, jest właśnie utworzenie takiej strefy - mówi dr Łukasz Fyderek, znawca Bliskiego Wschodu z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Na przeszkodzie do osiągnięcia celu stoi wiele przeszkód, zarówno dyplomatycznych, jak i technicznych. Jeśli chodzi o politykę, głównym problemem jest Rosja, bez zgody której utworzenie strefy bezpieczeństwa jest praktycznie niemożliwe, ze względu na obecność jej sił pod granicą turecką i przeprowadzane przez nią operacje lotnicze. Zdaniem Fyderka, zgoda Moskwy nie jest co prawda niemożliwa, ale wynegocjowanie takiego porozumienia mogłoby sporo kosztować.

- W sytuacji zmniejszonego zaangażowania w Syrii, dla Rosji ten pomysł nie jest czymś niedopuszczalnym, ale na pewno chciałaby to drogo sprzedać. A warunki mogą być trudne do spełnienia, tym bardziej że mogą one dotyczyć spraw związanych z bezpieczeństwem w Europie Środkowej - mówi ekspert.

Do tego dochodzą problemy z techniczną realizacją planu, na co szczególnie wskazują Amerykanie. Jedynym realistycznym miejscem do utworzenie strefy bezpieczeństwa jest tzw. korytarz Azaz, przygraniczny pas terytorium na północ od Aleppo, sąsiadujący z kurdyjskim kantonem Afrin na zachodzie i ziemiami pod kontrolą Państwa Islamskiego na wschodzie. Taka lokalizacja nie byłaby jednak bez ryzyka. Po pierwsze, obecność tureckich żołnierzy (a na nich domyślnie opierałyby się siły gwarantujące bezpieczeństwo) byłaby źle widziana przez Kurdów. Po drugie i jeszcze ważniejsze, utworzenie strefy wymagałoby de facto wojskowej okupacji części Syrii przez NATO. To oznaczałoby konieczność dużego wysiłku ze strony państw Sojuszu - jak ocenił prezydent USA Barack Obama, do utworzenia i utrzymania takiej strefy byłoby potrzebne nawet 30 tysięcy żołnierzy.

- Bardzo trudno sobie wyobrazić, jak taka strefa mogłaby działać - komentował Obama przed spotkaniem z Merkel w Berlinie. - To wymagałoby dużych zobowiązań wojskowych - dodał. Do takich poświęceń nie przejawiają obecnie chęci ani Amerykanie, ani inne państwa NATO. Ale to nie koniec problemów.

- Militarnie utworzenie strefy w Azaz jest możliwe, ale to będzie operacja długotrwała i kosztowna, bo zapewnienie bezpieczeństwa będzie trudne. Na dodatek, ugrupowania skrajne, takie jak Państwo Islamskie wykorzystają to, aby wytknąć syryjskiej opozycji, że staje się pionkiem w rękach "imperialistów" i "niewiernych". Będzie to jednocześnie wyraźny cel do ataków, a zarazem może się przełożyć na zwiększoną rekrutację dla fundamentalistycznych ugrupowań - mówi Fyderek.

Co więcej, pomysł utworzenia strefy bezpiecznej dla cywili - w zamyśle mający poprawić sytuację uchodźców w Syrii - jest oceniany ze sceptycyzmem przez organizacje praw człowieka. Obawy dotyczą możliwości zapewnienia uciekinierom wewnątrz Syrii godnych warunków, a także bezpieczeństwa. Nie są to obawy bezpodstawne, biorąc pod uwagę warunki, w których przebywają uchodźcy w Libanie i Jordanii, a także środki przeznaczane przez społeczność międzynarodową na pomoc w tych krajach.

- Oczywiście, wszelkie rozwiązania prowadzące do bardziej humanitarnego traktowania uchodźców to jak najbardziej pozytywne rozwiązania - mówi Rafał Kostrzyński, rzecznik prasowy Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR). - Ale to są dopiero pomysły. Ocenić można to dopiero, jeśli wejdzie to w życie - dodaje.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (310)