Powodzianie żyją w barakach, a starosta ma pałac
On żyje jak król! Piotr Czarnynoga (56 l.), starosta powiatu bieruńsko-lędzińskiego wprowadził się do nowej siedziby. Kosztowała ona podatników 14 mln zł. Tymczasem powodzianie z Bierunia drżą przed nadchodzącą zimą. Wielu z nich nadal żyje w przyczepach campingowych - czytamy w "Fakcie".
W trakcie uroczystego otwarcia nowego budynku przygrywała kameralna orkiestra, a staroście wręczono portret. Urzędnicy świetnie się bawili. Już dawno zapomnieli o powodzi. A powodzianie są załamani. Stu mieszkańców Bierunia złożyło doniesie do prokuratury rejonowej w Tychach. Twierdzą, że burmistrz Bierunia i starosta powiatowy zaniedbali utrzymanie wałów przeciwpowodziowych. Na skutek opieszałości doszło do ich przerwania i majowej powodzi.
Starosta powiatowy Piotr Czarnynoga nie ma sobie nic do zarzucenia. - Niech prokuratura wyjaśni, kto doprowadził do zaniedbań. Ja wielokrotnie monitowałem w sprawie wałów. W trakcie majowej powodzi spisałem się na medal. Odpowiadałem za ściągnięcie ludzi do akcji, bezpieczeństwo sanitarne - broni się Czarnynoga. Dodaje, że wały nie podlegają jemu, tylko Śląskiemu Zarządowi Melioracji i Urządzeń Wodnych w Katowicach.
Mieszkańcy Bierunia w zawiadomieniu do prokuratury powołują się na raport Najwyższej Izby Kontroli. - Od 1997 roku urzędnicy wiedzieli o złym stanie wałów i nic nie zrobili i dalej nic nie robią. Powodzianie zostali bez środków do życia. Dopiero teraz zaczęła się odbudowa domów. Ludzie nie przetrwają zimy w przyczepach - mówi Michał Kucz (37 l.), jeden z mieszkańców Bierunia.
W takiej sytuacji jest Józef Siwiec (59 l.) z żoną Jadwigą (57 l.) i córką Ewą (26 l.). Dopiero trzy tygodnie temu ruszyła budowa ich nowego domu. - Zima za pasem, już teraz w nocy jest bardzo zimno, a co będzie jak przyjdą mrozy? - mówią bezradni.
Polecamy w wydaniu internetowym Fakt.pl:
Nie mam oczu i ręki, ale kocham życie