Powód, dla którego Ziobro zamordował laptopa
Czy oglądacie czasami filmy kryminalne? W takich filmach detektywi, którzy już praktycznie znają przestępcę zadają sobie pytanie: "jaki był motyw zbrodni?". Bez motywu nie ma zbrodni. Spróbujmy więc wyręczyć Ministerstwo Sprawiedliwości, które i tak zbyt wiele sił musi zmarnować na zajmowanie się sprawą laptopa Zbigniewa Ziobry, i odszukać motyw, jaki były minister mógł mieć, by zamordować swój przenośny komputer.
15.02.2008 | aktual.: 15.02.2008 10:34
Jak to "jaki motyw"?! - wykrzykną zaraz oburzeni konsumenci antyPiSowskich massmediów. Dla nich jest jasne, że Ziobro, mordując laptopa, chciał zniszczyć dane na twardym dysku. Jednak nawet osoba mająca bardzo złe zdanie o byłym ministrze, po chwili zastanowienia będzie musiała przyznać, że nawet on nie mógłby uwierzyć, że waląc młotkiem w pokrywę laptopa, usunie z niego wszystkie supertajne dowody swoich zbrodni. O co więc mogło pójść?
Morderstwo na tle rabunkowym raczej nie wchodzi w rachubę. Zbigniew Ziobro miał szanse oskubać swojego laptopa bez konieczności mordowania go. Trudno też uwierzyć w morderstwo z podtekstem seksualnym. Wprawdzie ludzie mają często bardzo emocjonalny stosunek do swoich sprzętów, jednak ani wejścia Pna karty CMCIA, ani nawet kilka portów USB, nie dają chyba żadnych podstaw do snucia chorobliwie erotycznych wizji.
Bardziej prawdopodobne jest to, że mord ten miał podłoże ideologiczne. Zbigniew Ziobro mógł się nie zgadzać ze swoim komputerem do tego stopnia, że w końcu zamordował go, w celu zniszczenia światopoglądowego przeciwnika. Komputer przeprowadza szereg ukrytych operacji, łączy się z siecią, ma w środku masę różnych układów i do tego najczęściej nie jest polski. Tak skrajna niekompatybilność laptopa z systemem wartości wyznawanym w partii Zbigniewa Ziobry mogła doprowadzić do konfliktów, a w rezultacie - do tragedii.
Oczywiście może też być tak, że Zbigniew Ziobro wraz ze swoimi kolegami należy do bandy psychopatycznych morderców laptopów. Może trudno tu mówić o klasycznym motywie, ale radość, z jaką były minister przyznał się do popełnienia zbrodni, z jaką opowiadał o jej szczegółach, mogą budzić pewien niepokój. Za tą wersją przemawia też zakres obrażeń, jakie znajdujemy na ciele laptopa. Normalny człowiek, mordując swój komputer, po prostu zalałby go herbatą (dobrze posłodzoną), upuścił na ziemię, albo solidnie walnął przyciskiem do papieru. Przy dzisiejszej jakości wykonania te czynności powinny wystarczyć. Laptop ministra wygląda tak, jakby przed śmiercią doświadczył wielogodzinnego koszmaru tortur.
Tortury (i - w ich następstwie - śmierć laptopa) łatwo oczywiście wytłumaczyć ewentualną zawodnością systemu operacyjnego zainstalowanego w służbowym komputerze byłego ministra. Jeśli jest to TEN system operacyjny, o jakim myślę, to motyw jest dla mnie aż zbyt oczywisty.
Ostatecznych ustaleń dokona zapewne (i o nich poinformuje na specjalnym cyklu konferencji prasowych) minister Zbigniew Ćwiąkalski, któremu być może będą musieli pomóc członkowie jakiejś komisji ukonstytuowanej specjalnie w tym celu. Sprawa jest jednak zbyt tajemnicza, by nie znaleźli się tacy, którzy - tak jak w przypadku zamachu na Johna F. Kennedy'ego - przez wiele dziesiątków lat snuć będą fantastyczne wizje na temat tego, co też mogło stać się podczas tajemniczej przeprowadzki Zbigniewa Ziobry i jego laptopa.
Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska