Polityka"Potwór z Grodziska nie jest pedofilem"

"Potwór z Grodziska nie jest pedofilem"

Szumne zapowiedzi wprowadzenia farmakologicznego leczenia pedofilów i zmiany kodeksu karnego to populizm, bo tego typu możliwości są w Polsce co najmniej od roku 1970. W przepisach nic nie trzeba zmieniać, trzeba je tylko zacząć stosować - tak o problemie pedofilii i sposobach jej przeciwdziałania mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr hab. Monika Płatek, prawnik z Uniwersytetu Warszawskiego, specjalista w zakresie prawa karnego.

"Potwór z Grodziska nie jest pedofilem"
Źródło zdjęć: © PAP

17.09.2008 | aktual.: 01.02.2011 16:12

WP:
Joanna Stanisławska:Kim jest pedofil?

Dr hab. Monika Płatek:Pedofil to człowiek, który ma wadliwie ukształtowany popęd seksualny. To osoba, która jest się w stanie podniecić tylko wobec dziecka i to takiego, u którego nie wykształciły się trzeciorzędne cechy płciowe, a więc przed okresem dojrzewania, mówiąc obrazowo, takiego które nie ma jeszcze włosów łonowych. Pedofil zazwyczaj traci zainteresowanie dziećmi starszymi. To pierwsza rzeczywista grupa pedofilów. Druga to osoby normalnie rozwinięte, jeśli chodzi o ich popęd seksualny, natomiast mają źle ukształtowaną psychikę. Nie potrafią, z bardzo różnych względów, najczęściej lękowych, nawiązać kontaktu z dorosłymi osobami. Dlatego zwracają się ku dzieciom. I wreszcie jest trzecia grupa, zwyczajnych, dorosłych facetów, którzy, mówiąc kolokwialnie, biorą to, co mają pod ręką, nadużywając władzy wobec dzieci. To nie są pedofile i nazywanie ich takim określeniem jest niewłaściwe, bo odwraca uwagę od problemu.

WP: Do której grupy zalicza się potwór z „Grodziska”, który przez lata więził i gwałcił rodzoną córkę? Kiedy zaczął się horror Alicji dziewczyna miała niespełna 15 lat …

- Nie należy nazywać go potworem, bo to pozwala nam wierzyć, że nie jest on jednym z nas, odciąć się od odpowiedzialności za przyzwalanie na tego typu zachowanie. To, co robił jest potworne, ale on sam wykorzystywał sytuację i ciche przyzwolenie na przedmiotowe traktowanie dzieci. Dziewczyna owszem była nieletnia, natomiast, proszę mi wierzyć, jej „tatuś” to nie żaden pedofil. To zwykły gwałciciel, kazirodca, który nie liczył się ze swoimi dziećmi, ze swoją żoną, z osobami bliskimi. On wykonywał swoją patriarchalną władzę ojca rodziny. Nie jest pedofilem, skoro wcześniej miał stosunki seksualne z żoną.

WP: Jednak na fali Krzysztofa B., nazywanego „polskim Josefem Fritzlem” rząd forsuje projekt chemicznej kastraci pedofilów.

- Sprawa kastracji pedofilów wybuchła, kiedy rzecz tak naprawdę dotyczyła przemocy w rodzinie, stosunków kazirodczych i braku prawidłowych działań ze strony organów powołanych do ochrony. To, co się działo to nadużywanie dziecka przez ojca.

WP: Dlaczego więc rząd w tej sytuacji zajmuje się pedofilami, a nie przemocą w rodzinie i kazirodztwem?

- Chodzi o odwrócenie uwagi od rzeczywistego problemu, który polega na wyuczonej bezradności organów, które powinny działać od policji, przez kuratorów, szkołę, po opiekę społeczną. To odwracanie uwagi od faktu, że od wielu lat mamy do czynienia z problemem kobiet i dzieci gwałconych we własnych domach. Wiedzą o nim policjanci, pracownicy opieki społecznej, księża, nauczyciele, w końcu sąsiedzi, ale zamykają na niego oczy. O ile kwestia sąsiadów jest bardziej skomplikowana, o tyle pozostałe grupy, które są utrzymywane z naszych podatków, wykazują wyuczoną bezradność. Brak podejmowania działań tłumaczą „delikatnością”, a potem robi się hałas wokół pedofila, by zamydlić nam oczy. Wydajemy miliony z naszych podatków na pracę tych ludzi, po to, by nie dochodziło do takich rodzinnych tragedii.

WP: Po ujawnieniu sprawy „potwora z Grodziska”, na jaw wyszło znacznie więcej podobnych historii.

- Kiedy przez cztery lata pracowałam jako pełnomocnik Rzecznika Praw Obywatelskich ds. Ochrony Praw Ofiar Przestępstw przynajmniej raz w miesiącu miałam do czynienia z takim przypadkiem. Udawanie dziś, że problem jest nowy, że wcześniej nie istniał, jest nieuczciwe. Jest również daleko posunięta indolencja w samym prawie, bo artykuł 207 kodeksu karnego, który częściowo mówi o przemocy w rodzinie, wymaga wielokrotności. A skoro my wielokrotnie pozwalamy na takie działania, nie reagujemy, to oznacza, że tak naprawdę na nie przyzwalamy.

WP: Czy to źle, że teraz tak wiele się o tym mówi, że ujawniane są kolejne przypadki wykorzystywania dzieci przez ojców?

- To dobrze, że się o tym mówi, ale trzeba o tym mówić w sposób szerszy, nie można udawać, że to chodzi o pedofilię, nie mylić pojęć, bo w żadnym z ujawnionych ostatnio przypadków nie mieliśmy do czynienia z pedofilią. Pedofilem był skazany dyrygent i paru innych, ale najczęściej mamy do czynienia z przemocą w rodzinie i brakiem reakcji na nią w imię „świętości rodziny”.

WP:

Jak więc właściwie powinniśmy podejść do problemu pedofilii?

- Pedofile to ludzie, którzy wymagają opieki. Nie możemy ich karać tylko za to, że są pedofilami. Jeżeli będziemy ich traktować z definicji jak bandytów, grozi nam, że oni bandytami się staną. Lewis Carroll, autor „Przygód Alicji w Krainie Czarów”, prawdopodobnie był pedofilem. Czy należałoby go karać za to, że małe dziewczynki były dla niego inspiracją? Dziś osoba, która wie, że ma takie skłonności nie ma miejsca, gdzie mogłaby się zgłosić po pomoc. Z popędem seksualnym naprawdę ciężko walczyć. Jeżeli popęd pedofila nie zostanie właściwie ukierunkowany, bądź wyeliminowany, faktycznie grozi nam, że będzie on nadużywał dzieci. Potrzeba większej wiedzy na temat pedofilii. Mniej wstrętu i mniej oburzenia, pedofilię trzeba postawić jako problem społeczny. Tak należy postąpić w przypadku pierwszej grupy rzeczywistych pedofilów. WP:
A co z drugą grupą pedofilów?

- Wobec osób, które boją się dorosłych kobiet i sięgają po dzieci, trzeba wprowadzić to, co jest już zapisane w ustawie, czyli wychowanie seksualne. Musimy nauczyć się mówić o seksie, nauczyć się kontaktować z przeciwną płcią, zrozumieć swoją seksualność i przestać wpadać w histerię, jeśli ktoś jest np. homoseksualistą. Zdaję sobie sprawę, że to wymaga czasu, ale jest bardzo ważne. Zgodnie z rozpoznaniem Międzynarodowej Organizacji Zdrowia wyróżniamy obecnie pięć orientacji seksualnych – heteroseksualistów, homoseksualistów, biseksualistów, transseksualistów i aseksualistów. Musimy umieć przyznać, że ludzie są zróżnicowani. Umiejętność rozpoznania, kim ja jestem, wiedza na ten temat, podchodzenie z szacunkiem do seksualności człowieka, uczenie kontaktów między ludźmi, w dużym stopniu pomogłaby zmniejszyć tę drugą grupę. Nie mówię, wyeliminować, bo to prawdopodobnie niemożliwe, ale zdecydowanie zmniejszyć i tym samym zapobiegać wykorzystywaniu dzieci raczej, niż tylko myśleć o karaniu, które następuje już po
fakcie, czyli za późno, bo karę poprzedza krzywda wyrządzona dziecku. .

Jeżeli chodzi o trzecią grupę, tutaj praca jest bardzo duża. Trzeba nauczyć dorosłych, że dziecko to też jest człowiek, nie jest ich własnością. Rodzic ma pieczę nad dzieckiem, ma wobec niego zobowiązania, musi je wychować, nauczyć, co jest dobre, a co złe, ale nie wolno mu go bić, nie wolno mu go gwałcić. Aby przeciwdziałać wykorzystywaniu seksualnemu dzieci i przemocy w rodzinie konieczne też jest potraktowanie na serio wymogu niedyskryminacji kobiet i dbaniu o równy status kobiet i mężczyzn, tak by przeciwstawić te wartości władzy, kontroli i dominacji mężczyzny nad kobietą, obecnym tak w życiu politycznym, jak i rodzinnym. Istnieje związek między przemocą w rodzinie i kulturową dyskryminacją kobiet i dzieci.

WP:

Jak karać pedofila, który dopuścił się przestępstwa?

- Jeżeli dochodzi do przestępstwa, pedofila należy karać zgodnie z tym, co mówi art. 200 kodeksu karnego. Jednak w moim mniemaniu samo umieszczenie pedofila w więzieniu nie jest rozwiązaniem. Bo nie zmieni jego skłonności. Należy mu pomóc poprzez różnego rodzaju terapie, prowadzące do obniżenia popędu płciowego, bądź jego całkowitego wyeliminowania, które już dziś w ramach tego artykułu można stosować. Warto zdać sobie sprawę, że na świecie podobne terapie organizuje się nie w więzieniach, ale w szpitalach psychiatrycznych.

WP:

To znaczy, że nie jest potrzebna zmiana prawa?

- Szumne zapowiedzi wprowadzenia farmakologicznego leczenia pedofilów i zmiany kodeksu karnego to populizm, bo tego typu możliwości są w Polsce co najmniej od roku 1970, kiedy wprowadzono w Polsce nowy kodeks karny i kodeks karny wykonawczy, a już na pewno od 1997 roku, kiedy uchwalono obowiązujący kodeks karny. W przepisach nic nie trzeba zmieniać, trzeba je tylko zacząć stosować.

WP: Rząd chce, by każdy pedofil starający się o warunkowe zwolnienie poddawał się chemicznej kastracji. Kastrację jako środek zapobiegawczy, jak zapowiada szef gabinetu premiera Sławomir Nowak, ze względu na ważny interes społeczny ma orzekać, po zasięgnięciu opinii biegłych, sąd.

- To nie sędzia, nie prawnicy, ale lekarz w porozumieniu z pacjentem powinien ustalać terapię. Miałam okazję przez dłuższy czas obserwować, jak to się odbywa w specjalnym leczniczym zakładzie karnym, przeznaczonym również dla sprawców przestępstw seksualnych. Na Zachodzie pedofile nie mają szansy na wcześniejsze zwolnienie, jeśli nie zgodzą się na terapię medyczną, wyciszającą popęd seksualny. Jednak nazywanie tego kastracją jest nieodpowiedzialne i niepoważne.

WP:

Dlaczego?

- Bo proces jest całkowicie odwracalny, także w trakcie terapii. Wystarczy, że poda się inne leki, które zneutralizują działanie tych obniżających libido. Leki te nie są neutralne dla zdrowia, mają różne efekty uboczne.

WP:

Nie można rządowi odmówić wyczucia nastrojów społecznych.

- Rozumiem oburzenie społeczne po ujawnionych w ostatnim czasie przypadkach, tyle tylko, że powinniśmy się oburzać na samych siebie, bo nic nie zrobiliśmy wcześniej, by temu zapobiec, kierując się hipokryzją i nieznośną świętoszkowatością. Rządowe propozycje zgłaszane w sposób brutalny i agresywny, i dyskusja, którą prowadzimy nie uwzględnia tego, że jeżeli my tym ludziom damy w czambuł i tylko będziemy ich niszczyć, wykastrujemy ich, nie rozwiążemy problemu. Istnieje daleko posunięta korelacja między biciem dzieci, a ich seksualnym wykorzystywaniem. Tak długo jak dzieci oraz kobiety będą traktowane przedmiotowo, jako czyjaś własność, tak długo musimy się liczyć z tym, że do takich horrorów będzie dochodziło.

Rozmawiała Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska

dr hab. Monika Płatek - prawnik, pracownik naukowy w Instytucie Prawa Karnego UW. Ekspert i konsultant wielu organizacji międzynarodowych i krajowych, m.in. OBWE, Open Society Institute – New York (OSI), członek międzynarodowej rady programowej „Journal of Law and Society”. Przewodnicząca Polskiego Stowarzyszenia Edukacji Prawnej. Wykładała na wielu uniwersytetach w Polsce i na świecie (w Budapeszcie, Oslo, Waszyngtonie, Wilnie).

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)