Poszukiwania zaginionych na Adriatyku
U wybrzeży Albanii na Adriatyku przeprowadzono poszukiwania jeszcze siedmiu osób z łodzi motorowej,
wiozącej niedoszłych emigrantów. Wyłowiono ją w sobotę, znajdując
na pokładzie 21 zmarłych z zimna. Dramat przeżyło 11 osób.
W niedzielę rodziny Albańczyków, którzy zapłacili za nielegalny przerzut do Włoch, zgłosiły nazwiska jeszcze trzech kobiet i czterech mężczyzn, brakujące na listach uratowanych i zmarłych. Podjęto więc poszukiwania, tym bardziej, że wciąż powtarzane są pogłoski o drugiej, podobnej łodzi.
W niedzielę pochowano 20 zmarłych, których zidentyfikowano. Ciała przewieziono do Szkodry na północy Albanii, stamtąd bowiem, z najbiedniejszych regionów kraju, pochodzili niedoszli emigranci.
Do Vlory na spotkanie z rodzinami zmarłych przyjechał od razu w sobotę prezydent Alfred Moisiu. Premier Fatos Nano, który spędza urlop zagranicą, przesłał kondolencje. Poniedziałek ogłoszono dniem żałoby w całym kraju. Rząd zapowiedział, że rodziny ofiar otrzymają prócz zasiłków pogrzebowych 2 mln leków (19 tys. dolarów).
W nadmuchiwanej łodzi, wyłowionej w sobotę przed południem niedaleko portu Vlora przez straż przybrzeżną, znaleziono 18 martwych mężczyzn i trzy kobiety. Uratowani, wszyscy w wieku 20-30 lat, zostali przewiezieni do szpitala we Vlorze. Policja aresztowała dwóch z nich, pilotów, pod zarzutem zorganizowania nielegalnej próby przerzutu do Włoch.
Łódź o długości 12 metrów wypłynęła w piątek z Półwyspu Karaburun koło Vlory mimo wysokich, pięciometrowych fal na morzu. Niedaleko wyspy Sazan, 10 km od Vlory, wywróciła się. Alarm podnieśli pasażerowie około godz. 20.00. Dzwonili z komórek na policję, do radia i telewizji, dopóki telefony nie zamokły.
W akcji ratowniczej uczestniczyła albańska policja i wojsko, śmigłowce NATO i włoska straż przybrzeżna, której jednostka stacjonuje w porcie Durres, skąd patroluje wody terytorialne Albanii, by powstrzymać nielegalną emigrację przez Adriatyk.
Rzecznik albańskiego MSW Florjon Serjani wyjaśnił, że powodem wypadku była eksplozja motoru w przeładowanym pontonie. Niektórzy pasażerowie doznali poparzeń. Po awarii silnika łódź dryfowała po wzburzonym morzu.
Ratownicy musieli przerwać akcję w sobotę wieczorem z powodu pogarszającej się pogody. Wznowili ją dopiero w niedzielę po południu mimo trudnych warunków pogodowych i wiatru, dochodzącego na lądzie do 45 km na godzinę.
Policja aresztowała czterech wysokich rangą funkcjonariuszy MSW podejrzewanych o udział w organizacji tragicznie zakończonej podróży, za którą pasażerowie zapłacili po 1300-1800 euro. Poszukiwanych jest trzech właścicieli łodzi. Zatrzymano też wicedyrektora portu Vlora, blisko związanego z jednym z właścicieli.