Poszukiwania ciała Ewy Tylman mogą zająć nawet kilka lat?
• Dzięki zbiórce w Internecie bratu Ewy Tylman udało się zebrać pieniądze na przeszukanie dna rzeki
• Wciąż nie ma jednak śladu po zwłokach zaginionej
• Szef grupy płetwonurków przyznaje, że czasem ciała udaje się odnaleźć dopiero po kilku latach poszukiwań
10.02.2016 | aktual.: 02.03.2022 15:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wkrótce miną trzy miesiące od zaginięcia w centrum Poznania Ewy Tylman. Ślad po 26-latce urywa się w okolicach mostu Rochu nad Wartą. Gdy na początku grudnia zatrzymano, a następnie aresztowano towarzyszącego jej feralnej nocy Adama Z. pod zarzutem zabójstwa z zamiarem ewentualnym, wydawało się, że cała sprawa wyjaśni się lada dzień. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Prokuratura założyła, że ciało 26-letniej kobiety znajduje się w Warcie, ale mimo zakrojonej na szeroką skalę akcji poszukiwawczej, do tej pory nie udało się go znaleźć.
Zdesperowany Piotr Tylman, brat zaginionej - ciągle żyjący w niepewności, co stało się z jego siostrą - zdecydował się poprosić o pomoc finansową wszystkich ludzi poruszonych tajemniczym zaginięciem 26-latki. Potrzebną na poszukiwania kwotę 32800 zł udało się zebrać za pośrednictwem portalu siepomoga.pl w ciągu kilku dni.
- Przeszukaliśmy rzekę przy pomocy sonarów i łodzi na odcinku od Poznania aż do miejsca, gdzie Warta łączy się z Odrą. Natrafiamy na leżące na dnie kamienie, na opony, ale nie na ciało - przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską Maciej Rokus z z Grupy Specjalnej Płetwonurków RP. - Jest możliwe, aby ciało przepłynęło Wartę i dostało się do Odry, aczkolwiek - moim zdaniem - nie doszło do takiej sytuacji - dodaje.
W opinii Rokusa, który jest także biegłym sądowym z zakresu poszukiwań zwłok w wodzie, koryto rzeki ma wiele miejsc, gdzie ciało mogło się zahaczyć i jest niewidoczne nawet dla najnowszego sprzętu, jaki jest używany w poszukiwaniach, dlatego będą one prowadzone aż do skutku.
- Zdarzały się już sprawy, w których zwłoki udawało się znaleźć dopiero po 7-8 latach poszukiwań, dlatego nie można założyć granicy czasowej, po przekroczeniu której jakikolwiek biegły odważy się orzec ze stuprocentową pewnością, że w rzece nie ma ciała Ewy - mówi Rokus.
8 lutego na prośbę rodziny prokuratura udostępniła Andrzejowi Tylmanowi (ojcu zaginionej) wgląd do akt prowadzonego śledztwa, ale zabroniono mu ujawniania, co z nich wynika i w jakim kierunku podąża śledztwo.