"Wpadli w pułapkę". Ekspert opisuje, jak doszło do wypadku na Litwie
- Przykro to mówić, ale jeśli amerykańscy żołnierze byli wewnątrz pojazdu, gdy ten tonął w bagnie, to prawdopodobnie zginęli w ciągu kilku godzin z braku powietrza - ocenia w rozmowie z WP Maciej Rokus, szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP, biegły sądowy i ekspert w dziedzinie wypadków podwodnych. Nie dziwi go przedłużająca się do kilku dni operacja dotarcia do amerykańskiego pojazdu, którą ocenia jako ekstremalnie trudną.
- Gdy taki czołg-dźwig jak M88 Hercules wjeżdża na grzęzawisko, natychmiast osiada. 63-tonową masą wyciska spod podwozia błoto i wodę. Ta gęsta jak budyń struktura zalewa, zamyka się nad maszyną i to jest właściwie koniec - mówi WP Maciej Rokus, szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP, który brał udział w wielu akcjach ratunkowych i poszukiwawczych.
- W mojej ocenie amerykańskim żołnierzom w chwili wypadku nie udało się opuścić opancerzonego wozu. Niespodziewanie wjechali na trudny podmokły teren, na rozlewisko o grząskim, zamulonym dnie. Cała sytuacja trwała kilka sekund, w których tonący i zapadający się pojazd mógł zmieniać swoją pozycję. Skuteczne wydostanie się dla osób przebywających wewnątrz jest w tak krótkim czasie praktycznie niemożliwe, a operowanie pod lodowatą wodą, w gęstym środowisku, graniczy z cudem - opisuje mechanizm wypadku.
Na Litwie, na poligonie Pabradė (Podbrodzie - przyp. red.), trwają próby wydobycia z bagna amerykańskiego wozu. Ratownicy i żołnierze domyślają się, że czteroosobowa załoga jest w środku. Od wtorku od godz. 16.45 załogę uznano za zaginioną, zaś w środę zidentyfikowano miejsce zatonięcia pojazdu w błocie. Maszyna znajduje się na głębokości około trzech metrów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dramatyczne chwile po trzęsieniu ziemi w Tajlandii i Mjanmie. Nagrania z Bangkoku
Ekspert o dramacie żołnierzy USA na Litwie. "Tragedia, wpadli w pułapkę"
Według Rokusa długotrwałe przebywanie w pojeździe zalanym błotem praktycznie nie daje szans na przeżycie. Przy założeniu, że przestrzeń dla załogi to około 1/4 całkowitej objętości pojazdu, można oszacować, że dla ludzi w środku może przypadać od około trzech do pięciu metrów sześciennych powietrza (w zależności od konfiguracji wnętrza).
Przy czterech osobach już po trzech godzinach doszłoby do toksycznych zmian w atmosferze pojazdu, zatrucia wydychanym dwutlenkiem węgla, zaśnięcia, utraty przytomności. W sytuacjach ekstremalnych zapotrzebowanie na powietrze wzrasta. To przy założeniu, że wóz był zamknięty. Hercules nie jest wodoszczelny ani hermetycznie zamknięty. Jeśli podczas wypadku woda i błoto wlały się przez otwarte luki, do tragedii doszło natychmiast
- Jeśli człowiek spodziewa się ryzyka, czasem w ułamku sekundy podejmuje prawidłowy odruch. Tutaj żołnierze mogli być przekonani, że jadą potężną maszyną, której nic nie zatrzyma. Tragedia, wpadli w pułapkę - podkreśla Rokus.
W Polsce doszło do podobnego wypadku jak na Litwie
Nasz rozmówca wskazuje, że w Polsce zdarzył się jeden podobny wypadek. W 2011 r. podczas rekultywacji wyrobiska po kopalni siarki koło Tarnobrzegu (woj. podkarpackie) nagle osunęła się skarpa, na której pracowały maszyny i ludzie. Pod wodę zapadło się około 650 tys. metrów sześciennych ziemi, grzebiąc dwa spychacze i operatora jednego z nich. Ofiary nie udało się odnaleźć. Wskutek osuwiska o ponad pół metra podniósł się poziom wody w akwenie.
W ocenie Rokusa sytuacja służb ratunkowych na Litwie jest absolutnie ekstremalna. Najpierw muszą one zbudować twarde podłoże, aby do miejsca spoczynku wozu mógł dojechać ciężki sprzęt. Trzeba obniżyć poziom wody, a samo podniesienie wozu zassanego w błocie będzie skomplikowanym zadaniem inżynierskim.
Litewski dowódca akcji: w piątek spodziewany przełom
Pułkownik Ausrius Buikus, dowódca operacji ratunkowej na Litwie, poinformował, że spodziewa się znaczącego postępu w piątek wieczorem. Dotąd ekipom udało się już wypompować powierzchniową warstwę błota, jednak w jego miejsce napływa woda z sąsiedniego jeziora.
Dowódca tak opisuje problemy: widoczność w takiej kałuży jest znikoma, więc nurkowie nie potrafią zbyt wiele pomóc. Kadłub wozu jest wyczuwalny przy nakłuwaniu błota prętami. Jednak w ten sposób nie udaje się wymacać zaczepów na pancerzu Herkulesa. Do zaczepów można zamontować liny i spróbować go podnieść.
Litewscy i amerykańscy inżynierowie wsypują do bagna glinę, zwożą i ubijają piasek, budując w ten sposób nasyp. Na taką groblę wjeżdżają koparki, które starają się odsłonić zatopiony pojazd. W piątek spodziewany jest przyjazd ekipy amerykańskich płetwonurków.
- Ta tragiczna sytuacja dotyka nas wszystkich. Nasze myśli i modlitwy kierujemy do rodzin, przyjaciół i kolegów naszych żołnierzy oraz do zespołu ratunkowego. Nie przestaniemy, dopóki nie odnajdziemy naszych ludzi - oświadczył gen. Curtis Taylor, dowodzący 1. Dywizją Pancerną.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski