"Postawa Kiszczaka jest tchórzostwem niegodnym oficera"
Prezes Instytutu Pamięci Narodowej Janusz Kurtyka uważa, że postawa generała Kiszczaka jest tchórzostwem niegodnym oficera. Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył postępowanie wobec byłego szefa MSW generała Czesława Kiszczaka, oskarżonego o przyczynienie się do śmierci 9 górników w kopalni "Wujek" w grudniu 1981 roku. Sąd uznał nieumyślną winę generała i orzekł, że karalność czynu, którego się dopuścił, przedawniła się w 1986 roku.
10.07.2008 | aktual.: 10.07.2008 21:55
W opinii Janusza Kurtyki dowódca powinien przejmować odpowiedzialność za czyny swoich podkomendnych. System komunistyczny był zbrodniczy, generał Kiszczak był jednym z wybitnych funkcjonariuszy tego systemu i z całą pewnością był jednym z głównych organizatorów stanu wojennego - podkreślił Janusz Kurtyka.
Jak dodaje prezes IPN, w strukturach w jakich generał Kiszczak uczestniczył całe życie dowódca powinien podejmować, przejmować odpowiedzialność za czyny swoich podkomendnych. W ocenie Janusza Kurtyki postawa generała Kiszczaka jest tchórzostwem niegodnym oficera.
Według dr Antoniego Dudka, doradcy prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, umorzenie procesu Czesława Kiszczaka wpisuje się w dotychczasową dominującą linię orzecznictwa sądowego po 1990 roku w sprawach zbrodni PRL.
Mordercy zza biurka, do których należał generał Kiszczak, mają się dobrze - powiedział.
Dudek powiedział, że nie jest zaskoczony wyrokiem. W jego ocenie w orzecznictwie przeważa skłonność do wynajdywania okoliczności usprawiedliwiających, wobec tych, którzy w aparacie władzy PRL odpowiadali za represje.
Nie twierdzę, że orzecznictwo jest zawsze takie; gdyby tak było to nie byłoby piątego procesu w sprawie Przemyka, gdzie jednak milicjanta skazano, nie byłoby trzeciego procesu w sprawie "Wujka", gdzie jednak zomowców skazano. Mielibyśmy wyłącznie uniewinnienia, ale to nie jest dominująca linia zwłaszcza, gdy dotyczy tak zwanych morderców zza biurka. Mordercy zza biurka do których należy generał Kiszczak mają się dobrze - podkreślił.
Według Dudka, szczególnie kontrowersyjne wydaje się działanie sądu, w którym bierze się za dobrą monetę stwierdzenie Kiszczaka, że on zakazał użycia broni. Historyk dodał, że Kiszczak nigdy nie pokazał dokumentu na piśmie, że zakazuje użycia broni, a jednocześnie sąd odrzucił szyfrogram, który Kiszczak wystosował do dowódców podległych mu oddziałów milicji, w których przekazał im uprawnienia należące mu się jako ministrowi MSW do użycia broni.
To zdaniem Dudka tworzy sytuację w której sąd bierze pod uwagę wypowiedzi Kiszczaka składane po latach, a nie bierze pod uwagę dokumentu z grudnia 1981 roku, który stał się podstawą do użycia broni.
Dudek uważa, że nie do przyjęcia jest również pogląd sądu o nieumyślnej winie generała Kiszczaka. Można kogoś nieumyślnie potrącić w czasie jazdy, natomiast tutaj mieliśmy do czynienia z pewną sekwencją wydarzeń, która rozpoczęła się w nocy z 12 na 13 grudnia i Kiszczak był jednym z dwóch najważniejszych ludzi, którzy tym kierowali, więc mnie zdumiewa ta logika sądu - powiedział. Według historyka, prof. Andrzeja Paczkowskiego, członka Kolegium IPN, pogląd sądu o nieumyślnej winie Czesława Kiszczaka to wybieg prawniczy.
Paczkowski powiedział, że wyrok sądu nie zdejmuje winy, ale uznaje, że nie było to umyślne, co jest trochę takim wybiegiem prawniczym, żeby nie skazać, a jednocześnie wskazać, że coś było nie w porządku 16 grudnia 1981 roku.
Według Paczkowskiego, Sąd Okręgowy w sprawie Kiszczaka mógł posłużyć się prawną konstrukcją, w której istotną rolę odgrywa tak zwane sprawstwo kierownicze. W pojęciu tym chodzi o odpowiedzialność osoby, która stwarza warunki, w których inne osoby dokonują czynu, które są uznane za niezgodne z prawem.
Według historyka IPN nie ma wątpliwości, że generał Kiszczak oraz całe kierownictwo wojska i resortu spraw wewnętrznych z czasów stanu wojennego, a także grono osób, które zarządzało wprowadzeniem i realizacją stanu wojennego, są odpowiedzialne w charakterze sprawstwa kierowniczego.
Jego zdaniem jest tak, ponieważ wydali decyzje, na podstawie których doszło do aktów agresji wobec bezbronnych, wobec robotników, gdzie użyto broni z nabojami ostrymi.
Wyrok Sądu Okręgowego w sprawie Kiszczaka jest zdaniem prof. Paczkowskiego rezultatem tego, że sądy w państwie demokratycznym mogą jedynie skazać konkretną osobę za konkretny czyn, natomiast nie biorą pod uwagę odpowiedzialności politycznej, ideowej, i dlatego te procesy bardzo często się ślimaczą i wyroki są albo nieoczekiwane np. uniewinnienia, jak to parę razy miało miejsce albo uważane są za rażące wobec dokonanego czynu.
Przewodniczący Komitetu Pamięci Górników Kopalni "Wujek" Krzysztof Pluszczyk jest zaskoczony decyzją sądu. Jego zdaniem, sądy w poprzednich wyrokach związanych z wydarzeniami sprzed 27 lat zupełnie inaczej potraktowały tę sprawę. Krzysztof Pluszczyk dodaje, że to Czesław Kiszczak wydał szyfrogram uprawniający do użycia broni i w tym kontekście szokujące jest stwierdzenie, że osoba, która pełniła jeden z najważniejszych urzędów i decydowała o życiu ludzi jest bez winy.
Podobnego zdania jest Piotr Duda ze śląsko-dąbrowskiej "Solidarności". Jego zdaniem satysfakcję po niedawnym wyroku skazującego komunistycznych morderców pacyfikujących kopalnię "Wujek" przyćmiły doniesienia o decyzji warszawskiego sądu. Duda podkreślił, że nie chodzi o to, by generał Kiszczak skazany został na więzienie, lecz o to by przyznać, że ktoś w 1981 roku wydawał rozkazy. Związkowiec dodał, że zbrodnie komunistyczne nie mogą ulegać umorzeniu lub przedawnieniu. Wyraził przy tym nadzieję, że sprawa Czesława Kiszczaka zakończy się tak jak proces ZOMO-wców skazanych za zbrodnie w kopalni "Wujek".
Oburzenia decyzją sądu nie krył również przywódca strajku w kopalni "Wujek" Stanisław Płatek. Jego zdaniem sąd rozpatrzył sprawę tak, jak niegdyś Piłat osądził Chrystusa, czyli nie zajął żadnego stanowiska. Według Stanisława Płatka na razie ukarano tylko wykonawców zbrodniczego rozkazu sprzed lat, a nie ich mocodawców.
Były szef MSW Czesław Kiszczak po raz kolejny powtórzył, że czuje się niewinny. W uzasadnieniu wyroku Sąd Okręgowy uznał, że można mówić jedynie o winie nieumyślnej oraz że nie ma dowodów na umyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia górników przez Czesława Kiszczaka. Wydanie szyfrogramu, w którym Kiszczak przekazał swoje uprawnienia było, zdaniem sądu, jedynie zaniechaniem działania.