Posłowie nie dali na Biesłan
Mimo apelu marszałka Józefa Oleksego, który zwrócił się do posłów o włączenie się do akcji zbierania pieniędzy dla ofiar ataku terrorystycznego w Biesłanie, ustawione specjalnie do tego celu w Sejmie trzy szklane urny-skarbonki pozostały niemal puste.
08.10.2004 18:15
W piątek zakończyła się trwająca dwa tygodnie sejmowa zbiórka pieniędzy dla ofiar ataku w Biesłanie. Choć oficjalne rezultaty zbiórki nie są jeszcze znane, w dniu zakończenia akcji w urnach znajdowały się pojedyncze banknoty. Według szacunków dziennikarki w trzech urnach znajdowało się ok. 1400 zł.
Ustawione przy wejściach do Sejmu skarbonki zapełniają się bardzo wolno. Dlatego zwracam się do Pań i Panów Posłów z apelem o przekazywanie datków na pomoc dla Biesłanu - napisał w liście do posłów, opublikowanym w ostatnim dniu akcji, Oleksy.
Zdaniem Bronisława Komorowskiego (PO), zbiórka pieniędzy w Sejmie nie jest dobrym pomysłem. Parlamentarzysta jeżeli ofiaruje jakieś datki to stara się, by była to akcja prowadzona na terenie jego okręgu wyborczego, w jego środowisku - powiedział Komorowski. Przyznał jednak, że zasilił sejmową skarbonkę.
Lider LPR Zygmunt Wrzodak powiedział, że nie wsparł akcji prowadzonej w Sejmie, bo przekazał już pieniądze na rzecz ofiar w Biesłanie. W katedrze łowickiej prowadzona była zbiórka, wpłaciłem 100 zł - poinformował.
W opinii szefa Klubu Parlamentarnego PiS Ludwika Dorna, sejmowa zbiórka pieniędzy, choć "ma jak na razie marne rezultaty", jest dobrym pomysłem. Przecież liczy się każdy grosz - zaznaczył. Również Dorn wsparł sejmową akcję.
1 września grupa terrorystów zajęła szkołę nr 1 w Biesłanie, zatrzymując ponad 1200 zakładników. 3 września nastąpił szturm służb specjalnych na placówkę. Jak wynika z danych rosyjskiego Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, zginęło 331 osób, w tym aż 172 dzieci, uczniów biesłańskiej szkoły. Rannych zostało ponad 700 osób.