Posłowie lubią wagary
Robert Luśnia (niezrzeszony), lider PSL Waldemar Pawlak oraz Ryszard Bonda (niezrz.) to posłowie, którzy w
mijającej kadencji Sejmu najczęściej wagarowali - pisze "Życie
Warszawy".
Nie bywali na obradach Sejmu i posiedzeniach komisji. I sporo ich to kosztowało. Ok. 30 tys. zł kary dostał w sumie poseł Robert Luśnia za to, że w tej kadencji Sejmu nie przychodził na głosowania. Prawie 7 tys. ubyło z kieszeni lidera PSL Waldemara Pawlaka. Powód ten sam - wagary z Sejmu. Czarna lista niezdyscyplinowanych parlamentarzystów jest długa.
"To tak, jakby nie przychodzili do pracy" - krytykuje prof. Piotr Winczorek, konstytucjonalista. I podkreśla, że warto zastanowić się, nad odbieraniem mandatu posłom, którzy lekceważą swoje obowiązki. To jednak wymaga zmian w konstytucji i ordynacji wyborczej. "Na początek trzeba szybko podnieść kary pieniężne, a nawet zawieszać posłom wynagrodzenia" - proponuje na łamach gazety profesor.
Posłów obowiązuje bowiem dyscyplina. Ci, którzy bez usprawiedliwienia nie przychodzą na głosowania i nie biorą udziału w posiedzeniach sejmowych komisji, są karani. Marszałek Sejmu potrąca im pensję. Zasada jest prosta: za każdą nieusprawiedliwioną nieobecność na posiedzeniach Włodzimierz Cimoszewicz obcina dniówkę z poselskiego uposażenia i diety. Albo tylko diety, jeśli poseł nie jest zawodowym parlamentarzystą. Tak zakłada regulamin Sejmu.
Dniówka posła z jego uposażenia wynosi ok. 300 zł, a z diety ok. 72 zł. Kary wymyślono jeszcze w poprzedniej kadencji. Miały zdyscyplinować parlamentarzystów. Statystyki pokazują, że nie zawsze się to jednak udaje - informuje "Życie Warszawy".(PAP)