PolskaPosłowie chcą wybierać komisarza UE

Posłowie chcą wybierać komisarza UE

Czy posłowie będą mieć wpływ na wybór polskiego kandydata na unijnego komisarza? Liczą wprawdzie, że premier weźmie pod uwagę opinię sejmowej komisji europejskiej, lecz niektórzy krytykują decyzję rządu, która zobowiązuje premiera jedynie do zasięgnięcia opinii o kandydacie, a nie do jej uwzględnienia.

08.01.2004 | aktual.: 08.01.2004 16:05

Premier zapowiedział, że sejmowa komisja europejska pozna kandydata na komisarza najpóźniej w drugiej dekadzie stycznia.

Przyjęty we wtorek przez rząd dokument pt. "Zasady i tryb wyłaniania kandydatów do instytucji Unii Europejskiej oraz harmonogram działań w tym zakresie" zakłada m.in., że decyzję w sprawie wyboru kandydata do Komisji Europejskiej podejmuje premier po zasięgnięciu opinii prezydenta oraz komisji europejskiej Sejmu.

Miller gotowy do współpracy

Już na początku listopada podczas posiedzenia tej komisji premier zadeklarował gotowość do "daleko idącej współpracy", zarówno w zakresie trybu wyłaniania kandydatów na przedstawicieli Polski w instytucjach UE, jak i w sprawie "personaliów". Podkreślił, że "całkowicie uznaje i popiera" to, że zarówno opinia Sejmu, Senatu, jak i prezydenta w tej sprawie powinna być brana pod uwagę.

Niektórzy posłowie chcieliby jednak, by sejmowa komisja europejska miała zagwarantowany większy wpływ na to, kto z Polski zajmie ważne stanowiska w UE.

Zdaniem Bogdana Klicha (PO) przyjęty przez rząd "zawężony" tryb powoływania kandydatów do unijnych instytucji jest niewłaściwy. W jego opinii, nie tylko premier, ale także komisja europejska powinna mieć prawo do zaproponowania swego kandydata na stanowisko unijnego komisarza.

Poseł Platformy uważa, że kandydatury na unijnych komisarzy powinny być opiniowane przez sejmową komisję europejską, tak jak dzieje się to w przypadku kandydatów na ambasadorów Polski, które opiniuje komisja spraw zagranicznych. "Negatywna ocena ze strony komisji europejskiej powinna dyskwalifikować tę kandydaturę" - uważa Klich.

Opozycja ponagla

Według Zbigniewa Kuźmiuka (PSL), przyjęte przez rząd zasady wyłaniania kandydatów na komisarza UE oznaczają "pogorszenie warunków" dla komisji europejskiej i Sejmu, w porównaniu z wcześniejszymi deklaracjami premiera.

"To, co przyjął rząd, świadczy tylko o tym, że komisja będzie mogła zaopiniować jednego kandydata, którego premier przedstawi. Ale, mam nadzieję, że premier będzie pytał komisję o tę opinię nie dlatego, że jest taki wymóg, ale dlatego, że chce wziąć tę opinię pod uwagę" - powiedział Kuźmiuk.

Liga Polskich Rodzin stoi zaś na stanowisku, że opinia Sejmu w sprawie kandydata do komisji powinna być wiążąca dla premiera. "Część uprawnień (ustawodawczych) Sejmu będzie przekazana komisarzowi i Komisji Europejskiej, więc nie wyobrażam sobie, żeby Sejm nie miał wpływu na to, kto będzie komisarzem" - ocenił szef klubu LPR Marek Kotlinowski.

Jego zdaniem, premier powinien przedstawić opinie kilku kandydatów na komisarzy. Jak argumentował, pozostało bardzo mało czasu i jeżeli jedyna kandydatura nie spotka się z akceptacją Sejmu, będzie to stawiało i premiera i Polskę w bardzo trudnej sytuacji. Kotlinowski powtórzył argument, że w unijnych instytucjach nie powinny zasiadać osoby odpowiedzialne za negocjacje z UE.

Kto kandyduje?

Natomiast w opinii Roberta Smolenia (SLD), choć wybór kandydata na komisarza UE należy do premiera, to z politycznego punktu widzenia trudno sobie wyobrazić, by ewentualna negatywna opinia komisji europejskiej o kandydacie na komisarza zostałaby zlekceważona. "Opinia byłaby ważkim faktem politycznym, trudno byłoby przejść nad nią do porządku dziennego" - ocenił Smoleń.

Wśród najczęściej wymienianych potencjalnych kandydatów na komisarza UE jest minister ds. europejskich Danuta Huebner, której nazwisko - według informacji prasy - miało paść podczas październikowej rozmowy Leszka Millera z szefem KE Romano Prodim. Wymienia się również byłego szefa Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej, Jacka Saryusza-Wolskiego, którego popiera opozycja, a także byłego głównego negocjatora Jana Truszczyńskiego czy szefa MSZ Włodzimierza Cimoszewicza.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)