Posłowie boją się podsłuchów w Sejmie i instalują aplikacje do szyfrowania rozmów. ”To histeria”
Posłowie opozycji podejrzewają, że nowy system do głosowania wyposażony w mikrofony będzie wykorzystywany do podsłuchiwania ich prywatnych rozmów. W obawie przed podsłuchem wielu polityków instaluje aplikacje do szyfrowania rozmów i odbywa ważne spotkania poza sejmem. PiS odpowiada, że to histeria.
11.09.2017 | aktual.: 11.09.2017 17:42
Jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce nowy system do głosowania zaczęto instalować w Sejmie tuż po ostatnim posiedzeniu przed wakacjami. Według naszych rozmówców nowy system jest na tyle skomplikowany, że na jego uruchomienie trzeba było ponad dwóch miesięcy. Dzięki temu posłowie mieli najdłuższe wakacje w historii.
„Rzeczpospolita” ujawniła, że czasu jednak zabrakło, a posłowie na rozpoczynającym się jutro posiedzeniu będą zmuszeni korzystać ze starych maszynek do głosowania.
Nowy system ma być wyposażony w m.in. w ekran dotykowy, automatyczne sterowane kamery rejestrujące przebieg posiedzeń i mikrofony pozwalające parlamentarzystom na zabieranie głosu z ław poselskich. Te ostatnie wywołały podejrzenia u posłów opozycji.
Adam Szłapka z Nowoczesnej przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską, że ma ”ograniczone zaufanie” do obecnej władzy. - Jeśli mikrofony zainstalowane na stałe, to ta władza może mieć pokusę, by z nich korzystać. Wolałbym, by tych mikrofonów nie było. Nikt posłów nie pytał, czy chcemy, by były zamontowane. Panuje atmosfera paranoi, że wszystko może być podsłuchiwane. Jest też obawa, że mogą za nami chodzić funkcjonariusze policji albo innych służb. To mało przyjemne – mówi poseł.
Podobne obawy ma posłanka PSL Urszula Pasławska. - Ta władza ma inklinacje do podsłuchiwania. Stary system do liczenia głosów należało wymienić na bardziej nowoczesny, ale instalowanie mikrofonów może budzić niepokój. Nie powinno się ograniczać posłom ich swobody w prowadzeniu rozmów kuluarowych. Nie można popadać w histerię, choć władze klubów parlamentarnych części partii już teraz się dla pewności spotykają poza Sejmem. Posiedzenia władz PSL organizujemy w siedzibie partii – wyjaśnia Pasławska.
Poseł Platformy, który nie chce się wypowiedzieć pod nazwiskiem zauważa, że sejmowe pomieszczenia jego partii w poprzedniej kadencji były używane przez PiS.- Nie możemy ich uznawać za bezpieczne. Mogli jakieś urządzenia zostawić. Nie mam zaufania do PiS, które gdy poprzednio rządziło, to podsłuchiwało Andrzeja Leppera, swojego wicepremiera – wyjaśnia polityk.
Zauważa, że większość polityków w obawie przed podsłuchami instaluje na telefonach aplikacje do szyfrowania rozmów. - Jeden z ministrów tego rządu powiedział, że może ze mną porozmawiać tylko jak zadzwonię przez aplikację szyfrującą – opowiada polityk PO.
Z ostrożnością do nowych mikrofonów w Sejmie podchodzi też poseł PSL Piotr Zgorzelski. – Mikrofony mogą być instalowane nieprzypadkowo. Znając PiS lepiej zachować ostrożność – ocenia polityk z władz PSL.
Andrzej Halicki z PO zwraca uwagę, że nowy system kosztował 5 mln, a dzisiaj się okazuje, że nie działa. - Obecny system do głosowania był jednym z najbardziej transparentnych, również porównując parlamenty w Europie. Wyniki do głosowania były szybko publikowane na stronie internetowej dostępnej dla każdego obywatela – przekonuje.
O odniesienie się do obaw polityków opozycji poprosiliśmy Marka Opiołę, posła PiS kierującego sejmową komisją ds. służb specjalnych.
- To histeria. Żyjemy w normalnym kraju, a ta aparatura służy tylko temu, by ułatwić prace posłom. Poza tym jej zakup był zaplanowany jeszcze przez poprzednią władzę – tłumaczy Opioła.
Również Centrum Informacyjne Sejmu zwraca uwagę w wydanym w zeszłym tygodniu komunikacie, że procedura przetargowa został rozpoczęta jeszcze w poprzedniej kadencji Sejmu.
Według sejmowego biura prasowego opóźnienie we wprowadzaniu systemu wynika z potrzeby „wydłużenia fazy testów” systemu, który ma być uruchomiony na kolejne posiedzenie.