Posłanki kontra wiceminister. Rząd uderzy w hodowców norek. W koalicji zaiskrzy
- Branżę futrzarską trzeba wygasić - deklarują w rozmowie z WP posłanki reprezentujące sejmowe zespoły na rzecz ochrony zwierząt oraz zakazu hodowli zwierząt na futra. Podobnie uważa premier Donald Tusk. Szkopuł w tym, że w obronie hodowców staje wiceminister Michał Kołodziejczak. A to on jest głosem branży w rządzie.
11 lutego, spotkanie Donalda Tuska z wyborcami w Morągu. Szef rządu zapowiada kolejne działania legislacyjne. Daje do zrozumienia, że Sejm w niedługim czasie zajmie się projektem ustawy dotyczącym ograniczenia hodowli zwierząt na futro.
- Jest jedna rzecz, jak państwo wiecie. W tej chwili Sejm postanowił się tym zająć. To jest kwestia hodowli zwierząt futerkowych. Na razie wstępne propozycje były przyjazne i ostrożne wobec hodowców zwierząt futerkowych, więc mam nadzieję, że tutaj także dojdziemy do ładu - zapowiada.
Premier sugeruje wprowadzenie ograniczeń dla branży, choć deklaruje otwartość na rozmowy z hodowcami. Kierunek jednak jest jasny: ograniczamy działalność, która prowadzi do zabijania zwierząt. W zgodzie z tym, co od lat postulują aktywiści i społecznicy wspierani przez Lewicę oraz partię Zieloni.
Donald Tusk jeszcze w kampanii wyborczej przyznawał, że jego zdaniem branża futrzarska jest "nieludzkim przemysłem". Deklarował jednak, że ograniczając działalność tej branży w Polsce, wprowadzi "okres przejściowy" - tak, "by mieć na uwadze ludzi, którzy żyją z tego biznesu".
Nasz rozmówca z rządu potwierdza: - Zabezpieczymy branżę. Trzeba wprowadzić odpowiednio długi okres wejścia w życie ustawy i zapewnić rekompensaty. Tym samym wyjdziemy naprzeciw oczekiwaniom hodowców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wiceminister zaskakuje koalicjantów
Wcześniej - jeszcze przed wyborami parlamentarnymi - gotowość szybkiego wprowadzenia ustawy deklarowały wszystkie partie Koalicji Obywatelskiej: PO, Zieloni, Nowoczesna, Inicjatywa Polska, ale także Nowa Lewica, Razem i Polska 2050. Z aprobatą o projekcie mówiło również wielu polityków PSL.
Szkopuł w tym, że w rządzie już widać różnice zdań w tej sprawie. I to dość poważne.
Gorące komentarze wywołały wypowiedzi wiceministra rolnictwa Michała Kołodziejczaka w programie "Tłit" Wirtualnej Polski. Gdy zapytaliśmy byłego szefa AgroUnii o to, co większość rządowa zamierza zrobić pod kątem prawnym z branżą hodowców zwierząt futerkowych, polityk stwierdził: - Nie ma dzisiaj żadnych projektów rządowych w tej sprawie. Będę pilnował, żeby tego typu projekty nie były realizowane. Mamy dziś ważniejsze sprawy.
Kołodziejczak w studiu WP przekonywał, "żeby nie szukać różnic, zostawić je". - Branża [futerkowa] nie będzie na tę chwilę ruszana - zadeklarował wiceminister rolnictwa.
A w przyszłości? - Nie przewiduję. Jestem po rozmowach z tymi, którzy są największymi lobbystami na rzecz tego, by dobrać się do tej branży. Ale stoję tutaj po drugiej stronie i będę robił wszystko, żeby zajmować się najważniejszymi sprawami, a nie szukać tematów zastępczych. A to temat zastępczy - przyznał Michał Kołodziejczak, stając jednoznacznie po stronie hodowców.
Jednocześnie dodał, że zdaje sobie sprawę, iż "temat elektryzuje" i "się temu nie dziwi". Zapewnił przy tym, że robi wszystko, by hodowla zwierząt futerkowych odbywała się w jak najlepszych warunkach dla zwierząt.
Deklaracja Kołodziejczaka wzburzyła niektórych koalicjantów. Przede wszystkim Lewicę (Razem) i Zielonych. - Nie wyobrażam sobie, by Sejm tej kadencji nie zajął się tematem cierpienia zwierząt na fermach. Wiemy doskonale, jak funkcjonują takie fermy, w jakich warunkach przebywają zwierzęta, jak są zabijane. Rozumiem, że Michał Kołodziejczak ma jakieś zobowiązania wobec branży. Ale my nie - komentuje słowa wiceministra rolnictwa w programie "Tłit" posłanka Daria Gosek-Popiołek, członkini parlamentarnego zespołu na rzecz zakazu hodowli zwierząt na futro.
"Branżę trzeba wygasić"
W podobnym tonie wypowiadają się inne polityczki.
- Pan Michał Kołodziejczak mówił, że nie ma projektów rządowych. Ale inicjatywa legislacyjna może wyjść przecież od grupy posłów. I ona jest przygotowana - m.in. dzięki wsparciu organizacji pozarządowych. Projekt pilotowany jest przez panią poseł Małgorzatę Tracz. Sądzę, że właśnie to miał na myśli premier Donald Tusk - mówi Wirtualnej Polsce przewodnicząca parlamentarnego zespołu ds. ochrony zwierząt Katarzyna Piekarska.
Jak przyznaje: - Branżę trzeba wygasić. Tego oczekuje większość społeczeństwa. Należy to jednak zrobić z zagwarantowaniem rekompensat i z odpowiednio długim vacatio legis, wynegocjowanym z branżą.
Posłanka Piekarska podkreśla, że koalicja jest otwarta na rozmowy. Niemniej - wedle naszych informacji - decyzja kierunkowa jest podjęta.
Daria Gosek-Popiołek w rozmowie z nami wyraża pełne poparcie dla ustawy wygaszającej branżę futerkową. - Jest w nas duża determinacja do powrotu do tej złożonej ustawy. Będziemy w tej sprawie budować szeroki kompromis - deklaruje.
Wygląda więc na to, że niektórzy w KO - jak Michał Kołodziejczak - będą w tej sprawie w mniejszości.
PiS wykorzystuje brak spójnego przekazu w koalicji, choć sam wywrócił się o "piątkę"
Wcześniej na jednym ze spotkań z rolnikami b. prezes AgroUnii - już jako wiceszef resortu rolnictwa - deklarował: - Nie ma w tej chwili ani w ministerstwie, ani w rządzie, przewidywanej żadnej ustawy o ograniczeniu żadnej hodowli. I nie będzie takich projektów w najbliższym czasie.
Przypomnijmy: w innym tonie o sprawie mówił Donald Tusk na spotkanie z mieszkańcami w Morągu 11 lutego. Premier wprost zapowiedział projekt ograniczający hodowlę.
Wypowiedzi te zestawiła na portalu X była już wiceminister rolnictwa Anna Gembicka z PiS. Podważyła wiarygodność rządu i skrytykowała obecnego wiceministra: "Kołodziejczak, który wypromował się na protestach przeciwko likwidacji branży, teraz jest w rządzie, który będzie ją likwidował" - napisała, odnosząc się do słów Donalda Tuska.
Podkreślmy: sam Kołodziejczak deklarował - odwrotnie niż Tusk - że żadnych ograniczeń uderzających w branżę nie przewiduje.
Co ciekawe, Gembicka złożyła przy tej okazji samokrytykę. Przypomniała, że jej partia przy nieudanym forsowaniu w Sejmie tzw. piątki dla zwierząt już raz próbowała ograniczać branżę futerkową.
Wtedy o mało co w klubie PiS nie doszło do rozłamu, o czym szeroko pisaliśmy w Wirtualnej Polsce. "Ten pomysł z poprzedniej kadencji był błędem - i już nigdy nie powinien wrócić" - deklaruje dziś posłanka PiS.
Warto podkreślić: w 2020 roku, gdy głosowana była tzw. piątka PiS dla zwierząt, mająca wprowadzić m.in. zakaz chowu zwierząt na futra, pomysł poparł niemal cały klub Koalicji Obywatelskiej. Ustawa w końcu przepadła, co i tak nie uchroniło PiS przed utratą poparcia wśród znacznej części rolników.
Czy na takie ryzyko zdobędzie się rządząca dziś koalicja? Wedle naszych rozmówców - tak. Bo to zostało obiecane w kampanii wyborczej. Mimo protestów hodowców.
Zamiary ograniczenia hodowli zwierząt futerkowych skrytykował w mediach społecznościowych potentat branży Szczepan Wójcik. "Wojna na Ukrainie, protesty rolników na skalę niewidzianą od wielu lat, napływ produktów rolno-spożywczych spoza UE (…)., Zielony Ład proponowany przez ekofanatyków, drożejące ceny energii, zachwiane bezpieczeństwo żywnościowe, energetyczne i militarne, a pan premier Donald Tusk proponuje zamknąć jedną z bardziej rentownych gałęzi polskiego rolnictwa i wyrzucić ludzi na bruk, zostawiając ich z kredytami i bez pracy, żeby przypodobać się lewactwu kosztem rolników" - napisał.
Statystyki po stronie rządu
Polska pozostaje największym producentem futer w Europie i drugim na świecie. We wrześniu 2023 roku w kraju działało 389 ferm mięsożernych zwierząt futerkowych, na których hoduje się ok. 4 milionów zwierząt - głównie norek, ale też lisów czy jenotów.
W Europie już 20 krajów zakazało hodowli zwierząt na futro.
Jak informują organizacje pozarządowe - jak fundacja Viva! - według badania Biostat z listopada ub. r. 66,1 proc. Polaków sprzeciwia się hodowli zwierząt na futro. Statystyki w tej sprawie przedstawiła na portalu X - odnosząc się do słów Michała Kołodziejczaka w programie "Tłit" - członkini organizacji Otwarte Klatki Aleksandra Ozimek.
Temat zakazu hodowli zwierząt na futro pojawia się regularnie w kampaniach wyborczych.
W ramach akcji "Wybory dla zwierząt" stowarzyszenie Otwarte Klatki zapytało partie polityczne o ich stanowisko odnośnie do zakazu futer. Większość partii - w tym Platforma Obywatelska, Zieloni, Nowoczesna, Inicjatywa Polska, Nowa Lewica, Razem i Polska 2050 - opowiedziała się za zakazem. Stanowiska tych formacji podzielają również ich wyborcy.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl