Posłanka PO pokazuje, jak zmieniła ją chemioterapia. "Choroba ciała i duszy"

Była posłanka PO Katarzyna Stachowicz musiała przejść chemioterapię ze względu na guzka piersi. Gdyby wcześniej udało się jej przejść mastektomię, nie byłaby narażona na takie leczenie. Niestety, nie zdążyła. W dodatku zabieg nie jest refundowany przez NFZ. Stachowicz postanowiła walczyć o jego dofinansowanie przez państwo. - Chcę, żeby inne kobiety miały tę szansę - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.

Posłanka PO pokazuje, jak zmieniła ją chemioterapia. "Choroba ciała i duszy"
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne | Katarzyna Stachowicz
Karolina Rogaska

O tym, że Katarzyna Stachowicz stała się "polską Angeliną Jolie" - bo, podobnie jak hollywoodzka gwiazda, w lipcu tego roku poddała się obustronnej mastektomii piersi i ich rekonstrukcji - pisała już nasza reporterka Nina Harbuz. Do sprawy dochodzi jeszcze kwestia trudnego procesu leczenia, jaki była posłanka musiała przejść, żeby wyzdrowieć, a potem móc usunąć piersi.

Stachowicz wiedziała, że jest zagrożona, bo przeszła badania genetyczne, które wykazały, że jest nosicielką mutacji genu BRCA1. Chciała jak najszybciej przejść mastektomię właśnie po to, by uniknąć chemioterapii. Niestety nie zdążyła. - Ten proces leczenia jest bardzo nie przyjemny, przy tym traci się wszystkie włosy, człowiek zaczyna się czuć mniej pewnie - opowiada nam Stachowicz. I podkreśla: - Nowotwór to nie tylko choroba ciała, ale i duszy. Czułam jakby moja kobiecość została podkopana, bo długie, gęste włosy gdzieś zniknęły. Myślę, że to problem, który spotyka wiele kobiet.

Obraz
Obraz;
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne

Z tego powody Stachowicz postanowiła podzielić się swoim zdjęciem sprzed i po leczeniu. - To trudne, bo widzę tę dużą różnicę. Wiem, że mogłoby mnie to ominąć. Skoro mi się nie udało, to chcę, żeby inne kobiety miały tę szansę - mówi. Usunięcie i rekonstrukcja piersi są drogie, ceny w Polsce zaczynają się od kilkunastu tysięcy złotych, więc bez państwowego wsparcia nie wszystkie kobiety będą mogły sobie na nią pozwolić. Dlatego ważne jest wsparcie NFZ, którego narazie nie ma.

Świadczenie nie znajduje się na liście zabiegów refundowanych. - To nieco absurdalne, bo zabieg wychodzi taniej niż leczenie onkologiczne - wyjaśnia Stachowicz. By coś się zmieniło, zorganizowała specjalną akcję "Pokonaj raka piersi" i wysłała listy do parlamentarzystów prosząc o wsparcie. - Dostaję już pierwsze głosy poparcia od polityków. Narazie to głównie posłanki PO. Mają składać interpelacje w tej sprawie - podsumowuje kobieta.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (105)