Posiedzenie nt. ustaleń podkomisji smoleńskiej. Macierewicz: wali się gmach smoleńskiego kłamstwa
• Macierewicz: PO boi się wyników prac podkomisji smoleńskiej
• Wali się gmach smoleńskiego kłamstwa - dodał szef MON
• Kochanowska: wychodziliśmy z oględzin z przekonaniem "matko, to nie jest mój zmarły!"
• Niemożliwe, że gen. Błasik był w kokpicie z załogą - podkreślił Dąbrowski
• Kierwiński: "Będziemy badać do skutku" - co to znaczy? Że będziecie badać ten nieszczęsny wypadek, aż uda się państwu udowodnić hipotezy ministra Macierewicza?
21.10.2016 | aktual.: 21.10.2016 17:26
- Ataki na podkomisję smoleńską pokazują, jak wielkie są obawy wobec wyników jej prac i ujawniania prawdy - mówił na posiedzeniu sejmowej komisji obrony szef MON Antoni Macierewicz.
Minister oraz szef podkomisji, którą MON powołało do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej - dr Wacław Berczyński, uczestniczyli w prawie pięciogodzinnym posiedzeniu sejmowej komisji obrony, które było poświęcone dotychczasowym ustaleniom z badania. Zwołano je na wniosek posłów PO. Szef MON opuścił salę obrad przed zakończeniem dyskusji - wytłumaczono to spotkaniem z prezydentem Andrzejem Dudą.
Macierewicz, zwracając uwagę, że na sali są przedstawiciele rodzin ofiar, ocenił, że raz jeszcze postanowiono je zaatakować i zdeprecjonować, nie słuchając, co podkomisja ma do powiedzenia. - Z góry wydano wyrok na was, na komisję, na badanie, bez względu na jakiekolwiek fakty - powiedział szef MON.
Zdaniem Macierewicza Sejm powinien stać na straży niezależności podkomisji i możliwości dojścia do prawdy, a nie atakowania jej, zanim cokolwiek ona przedstawi. - To po prostu pokazuje jedynie, jak bardzo państwo boicie się wyników prac tej komisji. To pokazuje jedynie, jak bardzo boicie się ujawnienia prawdy na temat tego dramatu - zaznaczył szef MON.
Macierewicz nawiązał też do tego, że przedstawiciel wnioskodawców Czesław Mroczek (PO) skrytykował wcześniej współpracownika podkomisji Franka Taylora z Wielkiej Brytanii. Zdaniem szefa MON Taylor "zaocznie musiał wysłuchać od człowieka, który nic nie wie na temat tego (badania katastrof - PAP), połajanek". - I to ma być reprezentant byłej rządzącej partii politycznej. Rzeczywiście wstyd mi za to, że tacy bywają posłowie - dodał Macierewicz.
Szef MON zaznaczył, że podkomisja smoleńska pracuje od 6 miesięcy, tymczasem Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, która badała katastrofę smoleńską pod przewodnictwem Jerzego Millera, potrzebowała 15 miesięcy na "przepisanie" raportu MAK.
Szczątki Tu-154 M odnaleziono co najmniej 60 metrów przed osławioną brzozą - mówił w czwartek na posiedzeniu sejmowej komisji szef MON Antoni Macierewicz, przedstawiając informację o ustaleniach podkomisji, którą w lutym powołano do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej.
Macierewicz podkreślał, że jest to jeden z nowych elementów, będących podstawą do ponownego zbadania sprawy. - Pojawienie się nowych okoliczności, pojawienie się nowego materiału dowodowego, nowych informacji, które zaprzeczają dotychczasowemu przebiegowi wydarzeń - mówił.
Jak dodał, taką "nową informacją jest fakt, że odnaleziono szczątki samolotu Tu-154 M co najmniej 60 metrów przed osławioną brzozą", która - jak dodał "zgodnie z tezą pana Millera (Jerzego, szefa polskiej komisji wyjaśniającej przyczyny katastrofy) i pani Anodiny (Tatiany, przewodniczącej pracom MAK) miała być przyczyną tej tragedii".
- Są zdjęcia, jest pozycja geograficzna, ocena. Co więcej, te szczątki zostały odnalezione przez ekspertów prokuratury polskiej i są opisane w oficjalnym raporcie polskim. Zaletą, sukcesem i wielką dla Polski korzyścią komisji kierowanej przez pana inżyniera Berczyńskiego (Wacława - PAP) jest to, że schowaną informację na ten temat ujawniono. Co więcej, jeden z członków zespołu odnalazł dokładne zdjęcia tego szczątku i w miejscu znalezienia, wraz z przymiarem pokazującym jego rozmiar - powiedział.
Wszystko, co zostanie przedstawione, jest wynikiem badania naukowego - podkreślał szef MON podczas posiedzenia komisji obrony, która omawia ustalenia podkomisji smoleńskiej. Antoni Macierewicz zapowiedział też odtworzenie fragmentu zapisu rozmowy Tusk-Putin z 10 kwietnia 2010 r.
- Komisja jest ciałem rządowym, jej obowiązkiem jest przedstawianie jedynie tego, co jest już bezspornym faktem. I dlatego też po przedstawieniu materiału dowodowego, który jest już określony i zamknięty, komisja będzie odpowiadała wyłącznie na pytania dotyczące tego materiału dowodowego - powiedział szef MON.
- Nie ma zgody na przekształcenie tego spotkania w rodzaj aktu pseudooskarżenia, że znaleźli się ludzie, którzy uczciwie badają tę tragedię - dodał.
Macierewicz podkreślił, że "wszystko, co zostanie przedstawione, jest wynikiem badania naukowego i to naukowe badanie podlega wszelkiej krytyce".
- Komisja badania wypadków lotniczych lotnictwa państwowego zajmuje się badaniem naukowym, nie uczestniczy w grach politycznych, nie jest organem partyjnym i nie jest organem politycznym. Dlatego odpowiedzi będą dotyczyły wyłącznie kwestii, które zostaną przedstawione jako zbadane - mówił szef MON.
Zapowiedział, że na końcu tego posiedzenia, "niezależnie od prac komisji, zostanie przedstawiony fragment filmu, który prezentuje wersję wydarzeń związanych z przebiegiem tragedii, jakie przekazał pan premier (Władimir) Putin premierowi Donaldowi Tuskowi".
Mroczek: katastrofa smoleńska musi być szczególnie traktowana
- Z punktu widzenia tego, co przekazaliście, nie wynika nic. Nic nie uczyniliście. Cała wasza praca służy rozdrapywaniu ran, a w tej chwili również otwieraniu grobów - mówił Mroczek do obecnego kierownictwa MON i powołanej przez Antoniego Macierewicza podkomisji do zbadania katastrofy smoleńskiej.
Jak dodał, po 8 miesiącach od powołania tej podkomisji mamy po raz pierwszy szansę dowiedzieć się o jej pracach. - Katastrofa smoleńska jest zdarzeniem szczególnym i musi być w sposób szczególny traktowana. Na wszystkich osobach, a szczególnie na funkcjonariuszach państwa ciąży wielki obowiązek dołożenia należytej staranności we wszystkich swych działaniach, które zmierzają do tego, by przyczyny katastrofy przekazać - powiedział Mroczek.
- Wierzę, że będziecie państwo informować opinię publiczną o wszystkich efektach swej pracy a przede wszystkim, że w niedługim czasie zakończycie prace. Zaraz po powołaniu tej podkomisji wskazywaliśmy, że jej powołanie jest obarczone wieloma wadami. Wznawia się badanie wtedy, kiedy wyjdą na jaw nowe okoliczności bądź nowe dowody, które muszą być zbadane. Podkomisja takich przyczyn nie wskazała - mówił.
Mroczek przypomniał, że 15 miesięcy zajęło komisji Millera całe badanie katastrofy smoleńskiej "w warunkach szczególnych dla państwa". - Ta komisja pod wielkim naporem i naciskiem uporała się z tym. Na bieżąco informowała opinię publiczną o jej ustaleniach - powiedział przedstawiciel wnioskodawców.
Kochanowska: wiemy, kto nam to piekło zgotował, możemy wskazać nazwiska
- Zapowiedziane ekshumacje budzą ogromne emocje wśród rodzin ofiar, co mniej zrozumiałe, a też podejrzane, także wśród osób postronnych - powiedziała Ewa Kochanowska. - Rodziny mówią, że przechodzą przez piekło, ale bez problemu możemy wskazać, kto nam to piekło zgotował, prokuratorzy Seremet, Szeląg - dodała.
- Do Polski docierały trumny bez dokumentacji, już w Moskwie rodziny miały wątpliwości. Niektóre trumny były bardzo lekkie, inne tak ciężkie, że kilku mężczyzn miało problem, aby je podnieść. Wychodziliśmy z oględzin z przekonaniem "matko, to nie jest mój zmarły!" - powiedziała Kochanowska. - Odbyło się 9 ekshumacji. Sekcje były jedynie do wskazania identyfikacji ofiar, nie było prośby o sprawdzenie przyczyny śmierci - zaznaczyła.
- Sposób w który rozpadał się samolot wskazywał na inny przebieg wydarzeń niż oficjalna. Katastrofa nie mogła mieć takiego przebiegu, na jaki wskazywał raport Millera - oświadczyła.
- Ja jestem inżynierem i naukowcem. Moja praca to szukanie prawdy. Jest bardzo wiele pytań, my staramy się to zrobić uczciwie i do końca - powiedział prof. Wacław Berczyński, przewodniczący podkomisji ds. katastrofy smoleńskiej.
Raport komisji: gen. Błasika nie było w kokpicie
- Przeanalizowaliśmy ponad 700 akt prokuratorskich, wysłuchano 15 świadków. Trwa analiza porównawcza z dwóch rejestratorów lotów. To są prace, które przez naszych poprzedników nie zostały wykonane - powiedział Marek Dąbrowski. - Żadna z osób odsłuchujących nie rozpoznała głosu gen. Błasika. Załoga realizowała zajście precyzyjnie, wykonywała polecenia kierownika lądowania. Presja na załodze nie znajdują potwierdzenia - dlatego należy stwierdzić, że miała miejsce nieudolna próba zatuszowania prawdziwych przyczyn katastrofy - tłumaczył.
- Rekonstrukcja położenia ciał ofiar: ciało gen. Błasika, o którym cały czas mówiono, że stał w kokpicie i naciskał na załogę, zostało znaleziono obok ciał innych pasażerów, ciała załogi były rozrzucone, także niemożliwe, że gen. Błasik był w kokpicie z załogą - podkreślił Dąbrowski.
- Analiza wszystkich protokołów sekcyjnych w sposób jednoznaczny wskazują, że co najmniej dwa nadpalone ciała zostały znalezione sektorach 1. i 2. daleko od zidentyfikowanych stref pożarów naziemnych - powiedział prof. Dąbrowski.
Kierwiński: co to znaczy, że "będziecie badać do skutku"?
- To minister Macierewicz decyduje co ma przedstawić komisja. Ten film był wcześniej znany, każdy mógł go oglądać w internecie. Pan minister twierdzi, że co prawda film był znany, ale fakty z tego filmiku nie były znane - to jest nielogiczne - powiedział Marcin Kierwiński, PO. - Pan minister mówi o przepisaniu raport przez komisję Millera, przecież polska strona zgłosiła 160 stron uwag do raportu Anodiny, więc jak mogło dojść do przepisania raporty? - dopytywał Kierwiński.
- Mówi pan o manipulacjach polskich czarnych skrzynek, a biegłymi którzy odczytywali czarne skrzynki byli ich producenci, czy pan uważa, ze oni wiedzieli mniej niż pan jako inżynier? - powiedział Kierwiński.
- Jakie hipotezy wstępne towarzyszą pańskim badaniom. Ja znam tylko jedną, tą którą pan przedstawił w "Gościu Niedzielnym". W tym wywiadzie powiedział pan także: "Będziemy badać do skutku" - co to znaczy? Że będziecie państwo badać ten nieszczęsny wypadek, aż uda się wam udowodnić hipotezy ministra Macierewicza? To się państwu nie uda, nie uda wam się okłamać polskiego społeczeństwa - podkreślił poseł PO.
Macierewicz: Rosjanie otworzyli czarną skrzynkę bez wiedzy Polaków
- Rosjanie otworzyli czarną skrzynkę TU-154M bez wiedzy Polaków; ona została odnaleziona mniej więcej 15 minut po katastrofie smoleńskiej - powiedział minister obrony Antoni Macierewicz podczas piątkowego posiedzenia komisji obrony.
Macierewicz mówił to przed prezentacją fragmentu nagrania ze spotkania 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku ówczesnych premierów Polski i Rosji: Donalda Tuska i Władimira Putina. Podkreślił, że prezentowany materiał przedstawia "fakty dotychczas nieznane".
Jak mówił - to nie znaczy, że ten materiał nie był nigdy znany dziennikarzom. - Znaczenie ma nie to, czy on był znany, czy nie był znany, ale to, co mówi Putin do Tuska - zaznaczył.
Macierewicz podkreślał, że waga tej relacji jest tak duża, ponieważ premier Putin był od godz. 11 przed południem 10 kwietnia 2010 r. równocześnie przewodniczącym "państwowej komisji rosyjskiej do badania katastrofy smoleńskiej".
- Trzeba też przypomnieć, że wbrew dość systematycznie powtarzanym kłamstwom przez różnych urzędników i dziennikarzy (...) czarna skrzynka, voice recorder, zawierająca głosy pilotów i ich rozmowy z wieżą, była już odczytana o godz. 6 po południu (w dniu katastrofy - PAP). Świadczy o tym wypowiedź pana ministra Szojgu (Siergieja, wówczas ministra ds. sytuacji nadzwyczajnych Rosji - PAP) na konferencji prasowej - powiedział Macierewicz.
- Przypominam, że czarna skrzynka, voice recorder została odnaleziona mniej więcej 15 minut po katastrofie - dodał szef MON.
- Czarną skrzynkę Rosjanie znaleźli, otworzyli, a następnie z powrotem położyli na miejsce tragedii i tam przyprowadzili Edmunda Klicha (wówczas szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych - PAP), by pokazać mu, że oto może ją sobie spokojnie odnaleźć. Prawda jest taka, że czarna skrzynka przez Rosjan została odnaleziona dużo wcześniej i otworzona bez wiedzy Polaków - powiedział Macierewicz.
Macierewicz: ten film przekazano do MON w ostatnich dniach
Film z nagraniem ze spotkania premierów Polski i Rosji Donalda Tuska i Władimira Putina z 10 kwietnia 2010 r. został przekazany do MON w ostatnich dniach; "jak się wydaje, został on zrobiony przez operatora telewizji polskiej" - powiedział szef MON Antoni Macierewicz.
Na posiedzeniu sejmowej komisji obrony, zajmującej się w piątek ustaleniami podkomisji smoleńskiej, zaprezentowano fragment nagrania z zapisem spotkania premierów Polski i Rosji.
Szef MON sprecyzował, że cały film, z którego pochodzi fragment, został przekazany do MON w ostatnich dniach i składa się z dwóch części. Pierwsza, kilkuminutowa, pokazuje - wyjaśniał - przebieg "oglądu terenu nekropolii katyńskiej w marcu 2010 podczas obecności tam urzędników polskich i urzędników rosyjskich przygotowujących wizytę premiera i prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej". Dodał, że w drugiej, ponadgodzinnej części pokazane są "nocne spotkania poszczególnych przedstawicieli Federacji Rosyjskiej i Rzeczpospolitej Polskiej".
- Z tego filmu mają duże znaczenie dla ustalenia przebiegu katastrofy kilkuminutowe sceny pozwalające odtworzyć rozmowę pana ministra (ds. sytuacji nadzwyczajnych Siergieja) Szojgu oraz pana premiera Putina z premierem Donaldem Tuskiem. Dla sposobu badania dalszych wydarzeń, szczególne znaczenie ma rozmowa pana ministra (Krzysztofa) Kwiatkowskiego, wówczas ministra sprawiedliwości, ale już nie nadzorującego prokuratury od co najmniej 10 dni, z prokuratorem (Krzysztofem) Parulskim oraz jego wypowiedź bezpośrednio do kamery - mówił minister.
Dodał, że film został, "jak się wydaje, zrobiony przez operatora telewizji polskiej i nie ma jasności, czy jest pełnym zapisem". - Ale rozmowa Donalda Tuska z panem premierem Putinem i ministrem Szojgu ma ciągłość i przedstawia fakty dotychczas nieznane - powiedział.
Na nagraniu zaznaczono, że tłumaczenie jest robocze.
Nie wiadomo, czy nagranie prezentowane komisji jest tożsame z częścią materiału upublicznionego już w internecie. Fragment pokazuje, jak Szojgu oraz Putin mówią Tuskowi o ówczesnych ustaleniach na temat katastrofy. Większość wypowiedzi jest niezrozumiała, zagłusza je odgłos - prawdopodobnie agregatów.
Ziemski: odłamki skrzydła Tu-154M znaleziono 30 metrów za "pancerną" brzozą
- Odłamki lewego skrzydła Tu-154M znajdowały się w różnych miejscach wrakowiska; niektóre w odległości 30 metrów za "pancerną brzozą - mówił w piątek podczas sejmowej komisji obrony Tomasz Ziemski, członek podkomisji MON ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej, prezentując fragment ustaleń podkomisji.
Ziemski przedstawił materiał dotyczący "położenia kikuta lewego skrzydła Tu-154M podczas upadku na ziemię". Jak mówił, jego fragmenty znajdowały się w trzech różnych miejscach wrakowiska. - Mamy odłamki, które znajdują się w odległości od 15 do 30 metrów za "pancerną" brzozą. Niektóre z nich znajdowały się za rowem melioracyjnym oraz pasem wysokich drzew rosnących na północ od miejsca zdarzenia (katastrofy-PAP) - powiedział.
- Na podstawie przeprowadzonej analizy materiałów ikonograficznych na głównym polu szczątków i ustaleniu miejsc zalegania odłamków końcowej odejmowanej części lewego skrzydła Tu-154M należy stwierdzić, iż tak zwana północna bruzda nie została wyryta przez odłamki pochodzące z końcowej części kikuta skrzydła. Konkluzja ta jednocześnie falsyfikuje położenie płatowca w ostatniej fazie lotu, przedstawione w raportach końcowych MAK i KBWL oraz opinii biegłych prokuratury RP - powiedział Ziemski.
Podsumowując ten fragment prezentacji przewodniczący podkomisji Wacław Berczyński powiedział: - To chyba przekonuje wszystkich, że komisja rzeczywiście bada rozpad tego wraku. To co przedstawił pan Tomasz Ziemski, to jest jeden fragment jego badań. My mamy zidentyfikowane właściwie wszystkie części i odłamki samolotu na wrakowisku - powiedział Berczyński.
Szef MON: obraz zdarzeń z rozmowy Putin-Tusk inny niż późniejszy
Rozmowa 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku b. premierów Polski i Rosji Donalda Tuska i Władimira Putina przedstawia przebieg katastrofy smoleńskiej w sposób sprzeczny z późniejszymi ustaleniami - powiedział w piątek szef MON Antoni Macierewicz.
Minister mówił podczas posiedzenia sejmowej komisji obrony, że tłumaczenie dialogów na zaprezentowanym fragmencie nagrań jest robocze. Dodał, że ze względu na duże trudności w odczycie - spowodowane szumami, wywołanymi pracą generatora zapewniającego światło na miejscu, nie wszystkie słowa udało się odczytać.
- Nie mamy do końca pełnego zapisu, ale - jak się wydaje - obraz wydarzeń, który jest referowany (…) jest wystarczający, żeby widzieć jak różny jest on od tego, co później zapisała w raporcie pani (szefowa MAK Tatiana) Anodina i pan (szef polskiej komisji Jerzy) Miller - powiedział szef MON.
- W żadnym wymiarze nie chcę twierdzić, że ta wersja, jaką przedstawia pan Putin, jest prawdziwa; my tego nie wiemy i w żadnym wypadku takiej tezy nie stawiamy - podkreślił minister.
- Stawiamy tezę inną - a mianowicie taką, że przebieg wydarzeń jest zasadniczo różny od tego, jaki później podawano. Nie ma mowy o brzozie, nie ma mowy o tym, że samolot odwrócił się do góry nogami w powietrzu i uderzył, jak nam tłumaczono, najsłabszą częścią, czyli grzbietem samolotu, co spowodowało zniszczenia i straszliwą masakrę wszystkich pasażerów. Nie ma mowy o tej całej tezie - dodał.
Szef MON zapowiedział, że materiał filmowy zostanie udostępniony na stronach MON.
Kierwiński: o przebiegu prac decyduje szef MON, to nie niezależna komisja
To nie jest niezależna komisja; o tym, co zostanie zaprezentowane, decyduje minister obrony - przekonywał poseł PO Marcin Kierwiński, odnosząc się do przedstawionych w piątek ustaleń podkomisji smoleńskiej. Wskazywał, że część informacji nie ma potwierdzenia w raporcie komisji Millera.
Kierwiński mówił w bloku pytań podczas posiedzenia komisji obrony, że to, jak podkomisja jest niezależna, pokazuje piątkowe posiedzenie. - Przychodzi minister obrony narodowej i dysponuje - to komisja pokaże, tego nie pokaże, taki film puści, takiego nie puści, informuje tak naprawdę o tym, nad czym państwo pracujecie - mówił.
- Jeśli uważacie, że to jest niezależność pracy, to panie doktorze Berczyński, nazwał się pan naukowcem, ale to jest śmieszne - dodał. - Udowadnia pan tezy, które stawia jeden człowiek - minister obrony narodowej, nie ma to nic wspólnego z niezależnością - mówił poseł PO.
Wśród sprzeczności, które zostały zaprezentowane w piątek przez podkomisję, w porównaniu z ustaleniami komisji Millera, Kierwiński wskazał kwestię momentu odsłuchania voice recordera Tu-154M. - Mówił pan, że odsłuchano go o 18 w dniu katastrofy, tymczasem są dokumenty, że rejestrator głosów otwarto 11 kwietnia przy udziale polskich specjalistów, ze złamaniem plomb fabrycznych - mówił Kierwiński. - Dziwię się naprawdę, by tak oczywiste kłamstwa po prostu sprawdzić, ma pan swoich ekspertów, może pan po prostu zapytać - dodał, zwracając się do szefa MON Antoniego Macierewicza.
Nawiązując do informacji przekazanych jako nowe - że elementy samolotu znaleziono 60 metrów przed brzozą - Kierwiński przypomniał, że jest to opisane w raporcie komisji Millera. - I nie było to 60 metrów, tylko 40 - mówił.
Powiedział, że minister Macierewicz nie powinien już mówić o "przepisaniu" rosyjskiego raportu MAK przez komisję Millera. - Jeżeli strona polska zgłasza ponad 150 stron uwag, to jakie to jest przepisanie raportu - argumentował.
Suski: Nie chcecie niczego wyjaśniać, chcecie manipulować
To, co mówi szef MON, to dezinformacje, realnie zagrażające bezpieczeństwu państwa - oświadczył poseł Marcin Kierwiński (PO) na posiedzeniu sejmowej komisji obrony dot. przyczyn katastrofy smoleńskiej. Nie chcecie niczego wyjaśniać, chcecie manipulować - mówił poseł PO Paweł Suski.
Kierwiński zarzucił Antoniemu Macierewiczowi, że "robi politykę" na katastrofie smoleńskiej.
- Minister Macierewicz powiedział, że raport komisji Jerzego Millera wymaga poprawy, bo jest nieprawdziwy. Więc ja bardzo proszę panów ekspertów o pokazanie konkretnych zapisów w tym raporcie, które są nieprawdziwe - mówił Kierwiński. - Czy po ośmiu miesiącach waszej pracy, podkomisja jest w stanie przedstawić jakikolwiek dowód - podkreślam - dowód, że straszna katastrofa w Smoleńsku miała inny przebieg, niż przedstawiono to w raporcie komisji Millera ? - pytał Kierwiński, zwracając się do członków podkomisji smoleńskiej. Pytał, czy eksperci podkomisji "odsłuchali czarne skrzynki" i czy prokuratura ma jakiekolwiek ekspertyzy, mówiące, że odczyty są nieprawdziwe. - Bo jeżeli są prawdziwe, to przebieg tej strasznej katastrofy niestety jest oczywisty i znany - dodał.
Kierwiński w kontekście informacji, że MON zamierza "prostować dezinformacje" zagrażające bezpieczeństwu państwa, powiedział, że to właśnie, co mówił szef MON podczas posiedzenia komisji obrony to "dezinformacje, które realnie zagrażają bezpieczeństwu Polski, bezpieczeństwu państwa". Pytał też przewodniczącego podkomisji Wacława Berczyńskiego, kiedy członkowie podkomisji polecą do Smoleńska na miejsce katastrofy. - Kiedy państwo lecicie do Smoleńska, aby obejrzeć miejsce katastrofy. Bo jak na razie, jak rozumiem z jednej strony krytykujecie biegłych, ekspertów z zespołu Jerzego Millera, ale opieracie się na zdjęciach, które oni zrobili - mówił.
- Państwo PiS, wcale nie chcecie niczego wyjaśniać. Dziś już widzimy, jakie są wasze prawdziwe intencje. Wasze prawdziwe intencje to jest przede wszystkim manipulacja umysłami. Ta manipulacja umysłami to jest do perfekcji opanowana metoda znanego sprzed ponad 70 lat wybitnego mistrza manipulacji umysłu Josepha Goebbelsa. Wy po stokroć będziecie powtarzać to kłamstwo, po to tylko, żeby większa część społeczeństwa spróbowała w nie uwierzyć - powiedział poseł PO Paweł Suski.
Jak dodał, "częściowo się to udaje". - Naprawdę jesteście w tym dobrzy, naprawdę dajecie radę (...). Stosujecie metodę perswazji, tworzycie mity, powtarzacie slogany, przywołujecie obrazy, które są fałszywe, z gruntu fałszywe i nadajecie im walor prawdziwości. Nawet stosujecie kompletną dezinformacje, którą - nawiasem mówiąc - zajmuje się ulubiony chłopiec przywódcy, ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza - dodał.
Macierewicz: Tu-154M uderzył w ziemię podwoziem i się przewrócił
Samolot Tu-154M uderzył w ziemię podwoziem i dopiero później się przewrócił - mówił w piątek minister obrony Antoni Macierewicz podczas posiedzenia sejmowej komisji obrony zajmującej się ustaleniami podkomisji smoleńskiej powołanej przez MON.
Minister przywołał zaprezentowany podczas obrad komisji fragment nagrania z zapisem ze spotkania ówczesnych premierów Polski i Rosji Donalda Tuska i Władimira Putina z 10 kwietnia 2010 r. - Putin i (rosyjski generał Siergiej) Szojgu mówią na tym filmie jasno. Samolot uderzył podwoziem w ziemię. Podwoziem, nie nadwoziem, i dopiero później się przewrócił - powiedział Macierewicz.
Odnosząc się do pytań, czy podkomisja odczytała "czarne skrzynki" Macierewicz odparł, że jako szef MON "przekazał cały materiał, w tym wszystkie odczyty czarnych skrzynek, podkomisji Wacława Berczyńskiego. - Dokonane badanie, którego efektem jest m.in. ujawnienie sfałszowania tego materiału i doniesienie o przestępstwie, które zostało złożone do prokuratury, było solidne i uczciwe. W tym badaniu jest także zawarte wysłuchanie autorów firmy (ATM-PAP) - mówił Macierewicz.
- Nie ma wątpliwości, że tak zwana polska czarna skrzynka została sfałszowana. To, że materiał w raporcie Millera i Anodiny, w tym zakresie jest sfałszowany, nie ulega wątpliwości - powiedział Macierewicz.
Berczyński: do Moskwy pojedziemy tylko po materiały
Podkomisja smoleńska pojedzie do Moskwy tylko wtedy, gdy będzie miała dostęp do oryginałów rejestratorów i innych materiałów, a nie po to, by tylko spotkać się z MAK – powiedział w piątek jej szef Wacław Berczyński.
Berczyński przypomniał, że jego podkomisja zwróciła się do Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) w Moskwie o dostęp do oryginałów czarnych skrzynek wrak Tu-154M, dokumentów i możliwość wysłuchania ekspertów. MAK podał, że szefowa Komitetu Tatiana Anodina gotowa jest się spotkać z szefem podkomisji smoleńskiej.
- Ja tam nie pojadę do Moskwy po to, żeby się spotkać z panią generał Anodiną. Jeżeli pojadę do Moskwy, to wtedy, kiedy te nasze prośby czy żądania wyrażone w liście, który podpisałem, zostaną zapewnione, bo inaczej to po prostu nie ma tam po co jechać – powiedział przewodniczący podkomisji smoleńskiej.
Dodał, że członkowie podkomisji nie byli na miejscu katastrofy, bo nie ma na to zgody Rosji.
Przewodniczący podkomisji smoleńskiej powiedział, że spędziła ona bardzo dużo czasu nad odczytem rejestratorów głosu w kokpicie. - Mamy znacznie lepszy odczyt głosów niż to, co miała do dyspozycji komisji ministra Millera. Dlatego możemy stwierdzić z całą stanowczością, że nie było tam w kokpicie gen. Andrzeja) Błasika – powiedział Berczyński.
Mówił też, że podkomisja spędziła bardzo dużo czasu nad odczytywaniem zapisów polskiej "czarnej skrzynki" ATM QAR i ma bardzo dokładne wyniki. Podkreślił, że komisja Millera nie analizowała pełnego zapisu.
Szef zespołu lotniczego podkomisji Marek Dąbrowski tłumaczył, że podkomisja uważa, że doszło do sfałszowania zapisów rejestratorów, ponieważ zapis "zawierał w sobie kadry uszkodzone z tego okresu lotu, o którym w ekspertyzie było napisane, że tych kadrów nie ma".
Te fragmenty - mówił Dąbrowski - nie nadają się do analizy komputerowej i należy je odczytywać indywidualnie parametr po parametrze.
Berczyński i Dąbrowski przekonywali posłów, że 36. specpułku nie obowiązywała zasada sterylnego kokpitu, zgodnie z którą nie powinno w nim być osób spoza załogi lotniczej. "Kokpit nie musi byś sterylny, to jest przyjęte, natomiast nie jest to zasada, tzn. nie ma tego w prawie" – powiedział Berczyński. - To, że kokpit nie musi być sterylny, to nie znaczy, że są naciski i żadnych nacisków żeśmy nie stwierdzili - dodał Dąbrowski.
Berczyński apelował, by jego podkomisję traktować jako techniczną i naukową, a nie polityczną.
PO tworzy własny zespół ds. katastrofy smoleńskiej
PO zapowiada, że na początku przyszłego tygodnia rozpocznie pracę parlamentarny zespół smoleński złożony z posłów Platformy i ekspertów. Lider PO Grzegorz Schetyna na ostatniej konwencji partii zapowiedział powołanie "zespołu ds. zbadania przypadków manipulowania przyczynami katastrofy Tu-154 z 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku, w celu osiągnięcia korzyści politycznej". Jak mówił w ubiegłym tygodniu szef klubu PO Sławomir Neumann, zespół zostanie powołany do "odkłamywania tych wszystkich absurdalnych teorii ze strony Antoniego Macierewicza i jego komisji".
W dwóch ubiegłych kadencjach działał parlamentarny zespół smoleński, w którego skład wchodzili posłowie i senatorowie PiS, a przewodniczący był obecny szef MON Antoni Macierewicz. Część naukowców, którzy współpracowali z tym zespołem, obecnie wchodzi w skład podkomisji, którą w lutym 2016 r. MON powołało do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej. Przewodniczącym podkomisji jest dr Wacław Berczyński.
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi - 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Polska delegacja udawała się na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.