Oszukali posła metodą "na policjanta". Stracił ogromne pieniądze

Polski poseł padł ofiarą oszustwa metodą "na policjanta". Stracił w ten sposób 150 tys. zł. - Prawie wszystko łykałem - przyznał w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Budynek Sejmu
Budynek Sejmu
Źródło zdjęć: © East News | Jacek Dominski/REPORTER
Adam Zygiel

17.12.2024 | aktual.: 17.12.2024 13:44

Poseł, mieszkający na co dzień poza Warszawą, przebywał w hotelu poselskim, gdy 7 listopada zadzwoniła do niego dyrektorka z biura. Powiedziała, że podała numer jego komórki komuś z policji. Dzwoniący miał mówić, że chodzi o "sprawę wagi państwowej".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Polityk dostał następnie telefon od kogoś, kto podawał się za "inspektora Boronia". Marek Boroń jest komendantem głównym policji. Dzwoniący przekonywał, że sprawa jest ważna - przestępcy mieli zhakować telefon posła oraz czterech innych parlamentarzystów. - Musi pan odwołać wszystkie spotkania i z nami współpracować - powiedział mężczyzna w słuchawce.

Polityk miał wątpliwości, więc zadzwonił na numer 112. Odebrała kobieta, która powiedziała, że wszystko jest w porzadku i z powrotem przełączyła do "inspektora".

- I wtedy zaczęło się dymanie - opowiada poseł "Gazecie Wyborczej".

Polityk stracił 150 tys. zł

"Inspektor" kazał następnie politykowi przelać pieniądze na "konto techniczne", mówiąc, że pieniądze są zagrożone. Podobnie zrobiła jego żona. Oboje zlikwidowali lokatę, uruchomili debet na karcie kredytowej. W sumie do oszustów trafiło 150 tys. zł, w tym pieniądze na prowadzenie biura poselskiego. Wysłali też zdjęcia swoich dowodów osobistych.

Polityk zaczął mieć wątpliwości, kiedy "inspektor" poprosił go, by także znajomi posła wpłacili pieniądze na "konto techniczne". Zadzwonił do znajomego policjanta. Ten mu oznajmił, że został okradziony.

- Prawda jest taka, że prawie wszystko łykałem - mówi polityk. - Wkręcali mnie profesjonalnie - przyznał.

Nie wiadomo, dlaczego poseł - dzwoniąc na numer 112 - dodzwonił się do oszustów.

Oszukali nie tylko posła

Prokuratura wszczęła śledztwo ws. doprowadzenia posła podstępem do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Z informacji "GW" wynika, że przestępcy skradzione pieniądze wymienili na euro i dolary w kantorze w Łodzi. Właścicielka biznesu została przesłuchana w charakterze świadka.

Dochodzenie dotyczy oszukania nie tylko posła. Ci sami przestępcy mieli w podobny sposób ukraść księdzu z Pomorza pół miliona złotych.

Czytaj więcej:

Źródło: "Gazeta Wyborcza"

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (136)