Porywacz kanadyjskiego samolotu poddał się
Porywacz, który opanował kanadyjski samolot boeing 737 na lotnisku Sangster w Montego Bay na Jamajce i przetrzymywał sześciu członków załogi, poddał się i wypuścił zakładników. Nikomu nic się nie stało.
Uzbrojony porywacz, który domagał się lotu na Kubę, zwolnił wcześniej wszystkich 174 pasażerów i dwóch członków załogi maszyny CanJet. Wszyscy podróżni pochodzili z Kanady.
Zakładnicy znajdowali się w rękach 20-letniego porywacza ponad siedem godzin. Policja prowadziła z nim negocjacje, w których pomagał sprowadzony na lotnisko ojciec sprawcy.
Mężczyzna, ubrany w szorty i czarną koszulę z długimi rękawami, o wyglądzie latynoamerykańskim, dostał się na lotnisko wejściem dla personelu i wszedł na pokład samolotu, posługując się sfałszowanymi dokumentami.
Samolot czarterowy linii CanJet przyleciał z Halifaksu w kanadyjskiej prowincji Nowa Szkocja i miał się zatrzymać w Santa Clara na Kubie przed powrotem do Kanady.
Według jamajskiego ministra informacji Daryla Vaza mężczyzna, który opanował samolot, to "upośledzony umysłowo młodzieniec".
Premier Jamajki Bruce Golding zapowiedział wzmocnienie bezpieczeństwa na jamajskich lotniskach.