Porwana włoska dziennikarka wraca do domu
Porwana przed miesiącem w Iraku włoska dziennikarka Giuliana Sgrena wraca do Włoch - poinformowała włoska agencja informacyjna ANSA. Jej przylot do Rzymu planowany jest na godz. 10.30.
Dziennikarkę uprowadzono 4 lutego, gdy wyszła z uniwersytetu w Bagdadzie, gdzie rozmawiała z uchodźcami z Faludży. W piątek, kiedy agenci włoskich służb specjalnych uwolnili ją z rąk porywaczy i próbowali przedostać się z nią na bagdadzkie lotnisko, zostali ostrzelani przez amerykańskie wojsko.
Według armii USA, amerykańscy żołnierze usiłowali nakazać kierowcy zatrzymanie się, a także oddali strzały ostrzegawcze, ponieważ samochód z dużą prędkością zbliżał się do wojskowego punktu kontrolnego w zachodnim Bagdadzie.
Gdy kierowca nie zatrzymał się, żołnierze otworzyli ogień do przedziału silnikowego pojazdu, zatrzymując go i "zabijając jedną osobę oraz raniąc dwie" - tłumaczył rzecznik amerykańskich sił.
W wyniku incydentu zginął włoski agent Nicola Calipari, który zasłonił swym ciałem Giulianę Sgrenę. 56-letnia dziennikarka została lekko ranna. Przewieziono ją do amerykańskiego szpitala wojskowego, gdzie usunięto z jej lewego ramienia odłamek pocisku.
Szef włoskiego rządu Silvio Berlusconi poinformował, że wezwał ambasadora USA we Włoszech, by wyjaśnił okoliczności tego tragicznego incydentu. Ktoś musi odpowiedzieć za to, co się stało - oświadczył wzburzony Berlusconi.
Prezydent USA George W. Bush osobiście wyraził ubolewanie z powodu śmierci agenta włoskich służb specjalnych, zastrzelonego przez żołnierzy USA w Bagdadzie i zadzwonił w piątek do premiera Berlusconiego