Porażka partii wrogów Pana Boga
Miała być rewolucja, jest 3 proc. w sondażach. Nachalnie lansowany w mediach Janusz Palikot miał poprowadzić niezadowolonych Polaków do walki z homofobią, rusofobią i zacofaniem. Póki co niedoszłego wodza rewolucji przegonili przeciwnicy ACTA i protestujący taksówkarze. A przeciwko związkowcom musiał złożyć zawiadomienie o pobiciu. Palikot jako trybun ludowy okazał się chybionym pomysłem.
17.07.2012 | aktual.: 17.07.2012 22:44
Gdy Ruch Palikota zdobył 10 proc. w wyborach, w salonowych mediach zapanowała euforia. „Palikot nam się udał” – pisał entuzjastycznie Piotr Pacewicz z „Gazety Wyborczej”. Widział on w zaskakująco dobrym wyniku nowego ugrupowania początek rewolucji: „Głos na Palikota był wyrazem tych samych emocji, które wyprowadzają ludzi na ulice Madrytu czy Tel Awiwu”. Tak opisywał jej program: „Wielu ludzi, wściekłych czy zniesmaczonych tępawym tradycjonalizmem, nietolerancją, patriarchalnymi obyczajami odnalazło w nim trybuna swoich spraw”.
Żakiecik i sandałki na obcasie
„My”, którym udał się Palikot, to nie była tylko „Gazeta Wyborcza”, ale i niemal wszystkie lansujące go medialne tuzy, na czele z Moniką Olejnik i Kamilem Durczokiem. Najbardziej groteskowe były w tej kampanii teksty w prasie kobiecej. „Anna Grodzka wychodzi z szafy” – tytułowała „szczerą, poruszającą rozmowę” w dziale „Znani i lubiani” „Viva”. „Było piękne letnie przedpołudnie. Miałam na sobie czarną spódnicę do połowy łydki, biały cienki żakiecik, biżuterię i sandałki na obcasie” – opowiadała Grodzka.
Z kolei tekst o Palikocie w „Vivie” zatytułowany był „Janusz Palikot – Jaśnie panicz”. „Jaki jest, gdy gasną kamery, w rodzinnym gronie w leśnych ostępach?” – pytał jego autor Roman Praszyński. „Początek trzeciego tysiąclecia. Święta góra Athos. Wśród skał stary monastyr. Pierwsza w nocy. Do dusznej, ciemnej sali wchodzi brodaty mnich z drewnianą kołatką. Palikot zwleka się z posłania. Od wielu dni wędruje od jednego prawosławnego klasztoru do drugiego... Duchowa podróż. Pogubił się w życiu, próbuje odnaleźć szczęście” – czytamy w groteskowym artykule. Czy „My”, którym udał się Palikot, obejmowało jeszcze kogoś poza wielkimi mediami?
Doradca Putina: musimy rozkładać polski katolicyzm
Rok 1998. Aleksander Dugin, przyszły szef zespołu doradców Władimira Putina, udziela wywiadu pismu „Fronda”. Syn generała GRU, filozof i specjalista od geopolityki, działa wówczas w partii narodowo-bolszewickiej. Nie będąc jeszcze oficjalnym przedstawicielem Rosji, szczerze przedstawia swoje geopolityczne koncepcje. Gdy się w nie wczytać, odnajdujemy tam m.in. zarys... ideologii Ruchu Palikota.
Dugin bez ogródek deklaruje, że chciałby likwidacji niepodległej Polski: „My Rosjanie i Niemcy rozumujemy w pojęciach ekspansji (...). Jesteśmy zainteresowani wchłonięciem za pomocą wywieranego przez nas nacisku maksymalnej liczby dopełniających nas kategorii. Nie jesteśmy zainteresowani kolonizowaniem tak jak Anglicy, lecz wytyczaniem swoich strategicznych granic geopolitycznych bez specjalnej nawet rusyfikacji, chociaż jakaś tam rusyfikacja powinna być. Rosja (...) nie jest zainteresowana w istnieniu niepodległego państwa polskiego w żadnej formie. Nie jest też zainteresowana istnieniem Ukrainy”.
Miejsce Polski jest w rządzonej przez Moskwę euroazjatyckiej wspólnocie. Jako główną przeszkodę na tej drodze Dugin widzi polski katolicyzm, który nie może być wchłonięty przez rosyjską tradycję. „Nie wierzę w taką ewolucję i taką mutację katolicyzmu, by mógł on nabrać charakteru eurazjatyckiego” – stwierdza.
„Z Pana punktu widzenia korzystne są wszelkie działania antykatolickie w Polsce?” – pyta autor wywiadu Grzegorz Górny. „Dokładnie tak. Trzeba rozkładać katolicyzm od środka, wzmacniać polską masonerię, popierać rozkładowe ruchy świeckie, promować chrześcijaństwo heterodoksyjne i antypapieskie” – odpowiada przyszły doradca Putina.
Jego zdaniem zarówno Zachód, jak i Wschód chcą pozbawić Polskę jej katolicyzmu, jednak oferta przynależności do rosyjskiej Eurazji jest dla Polski lepsza: „przy nas będziecie mogli przynajmniej rozwijać i realizować swoją słowiańską tożsamość. Im mniej wpływowe są więc siły prowschodnie w lobby antykatolickim, tym wasza sytuacja staje się tragiczniejsza”. „Siły prowschodnie w lobby antykatolickim” – zapamiętajmy tę definicję.
Palikociarnia na czele rosyjskich kibiców
12 czerwca 2012 r. Przed meczem Polska–Rosja przez Warszawę idzie prowokacyjny marsz rosyjskich kibiców z flagami z sierpem i młotem i czerwonymi gwiazdami na czapkach. Marsz prowadzi idący ramię w ramię z szefem rosyjskich kibiców Aleksandrem Szpryginem Tomasz Strzelczyk z Ruchu Palikota. Po 10 kwietnia 2010 r. pojawiał się on pod Krzyżem Pamięci w grupie osób, która profanowała krzyż i szydziła z modlących się za ofiary Smoleńska.
W dzień po meczu Ruch Palikota zwołuje w sejmie konferencję prasową, podczas której poseł tej partii Wojciech Penkalski o podsycanie awantur oskarża Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza. Poseł Armand Ryfiński informuje z kolei o liście, jaki Ruch Palikota przekazał rosyjskiemu ambasadorowi w Warszawie. Czytamy w nim: „Całe polskie społeczeństwo w obliczu zaistniałej sytuacji jest postrzegane przez pryzmat kilkunastoosobowej grupy bandytów, inspirowanych przez środowisko związane z PiS, Radiem Maryja oraz (ruchem) Solidarni 2010. Reprezentują oni niewielką część polskiego społeczeństwa o skrajnych poglądach narodowo-katolickich”.
W rezydencji Putina w Soczi
Jak podkreślają nasi informatorzy, osobą bardzo wpływową w Ruchu Palikota, zdaniem niektórych wręcz kierującym tą partią z tylnego siedzenia, jest Andrzej Rozenek, były zastępca redaktora naczelnego tygodnika „Nie”. W 2010 r. Rozenek uczestniczył w spotkaniu tzw. Klubu Wałdajskiego w letniej czarnomorskiej rezydencji Putina w Soczi. Klub ten to coroczna międzynarodowa konferencja pod auspicjami Putina i rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa. Oprócz Rozenka byli tam Leszek Miller i Adam Michnik. Rozenek pytany o ten wyjazd przez „Rz”, odpowiedział, że nie wie, dlaczego rosyjski MSZ zaprosił akurat jego. „Gotów jestem też uwierzyć, że to wyróżnienie spadło na mnie dlatego, że byłem wicenaczelnym „Nie”, którego prorosyjska linia jest znana” – stwierdził.
Przypomnijmy, że wydawcą tygodnika „Nie”, w którym Rozenek był zastępcą redaktora naczelnego, jest Hipolit Starszak, jeden z najważniejszych funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki w PRL. Odbył on przeszkolenie zawodowe w Wyższej Szkole Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego KGB w Moskwie.
Pod nadzorem Starszaka toczyło się śledztwo w sprawie zamordowania przez funkcjonariuszy SB ks. Jerzego Popiełuszki. Mocodawców zbrodni nie postawiono wówczas w stan oskarżenia. Nazwisko Starszaka pojawia się przy okazji najgłośniejszych spraw politycznych, dotyczących środowiska związanego z Adamem Michnikiem. W 1982 r. razem z prokuratorem Bolesławem Klisiem w gmachu Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Warszawie przeprowadził rozmowę z Lechem Wałęsą.
Rozenek jako dziennikarz tygodnika Urbana napisał cykl tekstów o rzekomej łapówce, którą miał dostać od barona paliwowego prokurator Marek Wełna, prowadzący śledztwo w sprawie mafii. Według mediów w próbie kompromitacji Wełny miały uczestniczyć WSI, stojące za częścią spółek paliwowych.
Realizatorem postulowanej przez Dugina linii antypapieskiej był niezwykle gorliwym. Pisał o figurze papieża, która „przypomina jako żywo uwielbianego przez gówniarzy Batmana”, o „Karolu Wojtyle, zatrudnionym na stołku papieża w Watykanie” oraz przeciwnikach aborcji, jako „rycerzach świętego płodu”.
Szymborska czyli Wisłocka, Waszczykowski czyli Błaszczykowski
W wyborach parlamentarnych siłą Ruchu Palikota był wylansowany przez media „powiew świeżości” oraz chwytliwe dla części młodzieży hasło legalizacji marihuany. Gej czy transwestyta też niewątpliwie przyciągał uwagę.
W sejmowej codzienności posłowie od Palikota odnajdują się jednak słabo. – Rozenek jako jeden z nielicznych w tej partii zna się na polityce. Biedroń się nie zna. Jest jednak zawodowym gejem i jako taki jest dużo istotniejszy niż Anna Grodzka. Mówiąc wprost: więcej jest osób, które mają ten problem co Biedroń, niż ten, co Grodzka – tłumaczy nasz informator. Dodaje, że Palikot może nawet czasem ulegać szantażowi ze strony Biedronia. Gdyby bowiem sztandarowy gej opuścił partię, bardzo trudno byłoby to wytłumaczyć opinii publicznej.
Z pomysłu wylansowania na parlamentarną gwiazdę Wandy Nowickiej nic nie wyszło. Wicemarszałek sejmu myląca w kondolencjach Wisławę Szymborską z Michaliną Wisłocką okazała się nie dorastać do tej roli.
Wystawiony do potępiania rusofobii PiS Wojciech Penkalski był w przeszłości przestępcą, który dwa lata spędził w więzieniu. Skazywany był m.in. za to, że „wspólnie i w porozumieniu pobił człowieka kijem bejsbolowym i uderzał go nogami po całym ciele”. Potem za „grożenie świadkowi w celu zmiany zeznań”. A także za „pobicie i grożenie bronią”. Penkalski podczas jednego z sejmowych przemówień pochwalił się wprost znajomością rosyjskich stosunków. Stwierdził, że poseł PiS Witold Waszczykowski nie zostanie wpuszczony do Rosji. Prezentując stanowisko swojego klubu ws. ruchu granicznego z obwodem kaliningradzkim, powiedział: „Nigdy pan nie był w Kaliningradzie, panie Błaszczykowski, i chyba pan nie będzie, bo nikt pana tam nie wpuści”.
Anna Grodzka przed „wyjściem z szafy” okazała się – jak ujawniliśmy – komunistycznym karierowiczem Krzysztofem Bęgowskim, w stanie wojennym członkiem egzekutywy Podstawowej Organizacji Partyjnej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, pracownikiem Rady Okręgowej Socjalistycznego Związku Studentów Polskich. We wrześniu 1982 r. Bęgowski został skierowany do Szkoły Podchorążych Rezerwy w Łodzi, gdzie odbywały się szkolenia polityczne. Po długotrwałym przeszkoleniu wojskowym został dyrektorem Alma Pressu, wydawnictwa ZSP. „Rz” ujawniła z kolei, że poseł Artur Dębski z Ruchu Palikota ma dostęp do tajemnic państwowych, mimo że jest oskarżony o przestępstwo gospodarcze.
(...)
Magdalena Michalska, Piotr Lisiewicz
Współpraca Piotr Łuczuk