Popularny lekarz z Rzeszowa śmiertelnie potrącił człowieka, ale sąd orzekł, że do więzienia nie pójdzie
– To nie jest zwykła sprawa o wypadek, bo chodzi o znaną i wpływową osobę. Gdyby nie mój upór, całkowicie by się rozmyła. Dopiero jak media nagłośniły sprawę, lekarz usłyszał zarzuty i zabrano mu prawo jazdy – uważa Leszek Lutak, ojciec zabitego mężczyzny i emerytowany policjant.
19.01.2022 13:01
Tragiczny w skutkach wypadek miał miejsce 3 grudnia 2018 roku. 27-letni Andrzej Lutak przechodził przez pasy na ul. Krakowskiej koło Galerii Nowy Świat w Rzeszowie. Chciał dojechać do przychodni, aby zrobić badania medycyny nowej pracy. Gdy uderzyło w niego rozpędzone auto, mężczyzna odbił się od przedniej szyby, wyleciał w powietrze i spadł na asfalt ponad 20 metrów za przejściem.
Kierownicą samochodu był znany w Rzeszowie gastrolog Jacek H. Sprawca nawet nie podszedł do ofiary, aby udzielić pierwszej pomocy. Mimo reanimacji podjętej przez świadów oraz policjanta, który był na miejscu zdarzenia, Andrzej zmarł, zanim przyjechała karetka. O wydarzeniu dziennik "Fakt" napisał jako pierwszy.
Czytaj także: Ryszard Terlecki komentuje aferę z Pegasusem. "Przez osiem lat rządów PO miałem podsłuch na telefonie"
Tragiczny wypadek w Rzeszowie. Szokujące tłumaczenie lekarza i oburzająca hipoteza jego obrońcy
Lekarz tłumaczył w sądzie swoje zachowanie po wypadku stanem szoku.Za spowodowanie śmiertelnego wypadku groziło mu do osiem lat więzienia. Ojciec ofiary, jako oskarżyciel posiłkowy, domagał się pięciu lat bezwzględnego więzienia. Obrońca lekarza chciał z kolei uniewinnienia.
Najbardziej oburzająca była jednak linia obrony lekarza. Przedstawia ona szokującą hipotezę, że ofiara mogła nie być w najlepszym stanie psychicznym i nie da się wykluczyć, że 27-latek chciał popełnić samobójstwo. Zdaniem rodziny argument jest bezpodstawny i powołała się na monitoring, który jasno pokazuje, że chłopak schodził z przejścia.
Rzeszów. Wyrok zabójstwa na pasach zaskoczył rodzinę ofiary
We wtorek 18 stycznia Sąd Rejonowy w Rzeszowie orzekł, że kierowca umyślnie naruszył zasady ruchu drogowego. Nie zwolnił przed przejściem i jak wyliczyli biegli, zamiast z prędkością 50 km/h, samochód jechał 77 km/h.
Sąd skazał Jacka H. na karę roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Zakazał też prowadzenia pojazdów przez 8 lat i dołożył 20 tys. zł grzywny. Nie takiej kary oczekiwała jednak rodzina.
– Nie jest ona współmierna do tego, co się stało. Przecież zginął niewinny człowiek. Kara powinna być surowsza, aby stanowiła również jakąś przestrogę dla innych kierowców, którzy nie liczą się z nikim i niczym na drodze – powiedział ojciec ofiary w rozmowie z "Faktem". Ponieważ wyrok nie jest prawomocny, pełnomocnik rodziny zapowiedział złożenie apelacji.
Sędzia Alicja Kuroń w ustnym uzasadnieniu stwierdziła, że kara więzienia w zawieszeniu nie jest przejawem szczególnego traktowania oskarżonych za tego typu zdarzenia. Wzięto pod uwagę, że sprawca dotychczas nie był karany, wiedzie ustabilizowany tryb życia. Sędzia zauważyła, że szczególną dolegliwością skłaniającą oskarżonego do refleksji jest 8-letni zakaz prowadzenia pojazdów.
Źródło: Fakt.pl