"Pomysł Klicha może nam zaszkodzić"
- Inicjatywa płk. Edmunda Klicha jest przedwczesna i może nam zaszkodzić - uważa ekspert międzynarodowego prawa lotniczego prof. Marek Żylicz. Klich zapowiedział, że na forum organizacji lotniczych UE przedstawi wyniki badań katastrofy pod Smoleńskiem, łącznie z problemami we współpracy z Rosją.
19.01.2011 | aktual.: 19.01.2011 20:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pułkownik Edmund Klich zapowiedział, że na forum unijnej sieci organizacji badających wypadki lotnicze przedstawi niebawem wyniki badań katastrofy pod Smoleńskiem, łącznie z problemami, jakie Polska napotkała we współpracy z Rosją.
- Chodzi o uświadomienie na poziomie UE problemów z badaniem wypadku według załącznika 13 i problemów we współpracy z Rosjanami tak, żeby społeczność UE poznała i była uprzedzona o tym, że z Rosjanami nie tak łatwo się współpracuje - powiedział Klich w Brukseli, gdzie uczestniczył w posiedzeniu tzw. sieci przewodniczących wszystkich 27 krajowych organizacji badających wypadki lotnicze w UE.
- To może nam zaszkodzić - skomentował pomysł płk. Klicha prof. Marek Żylicz. - My mamy z Rosjanami porozmawiać. Możemy ich postraszyć, ale nam zależy na bardzo niewielu dowodach, dokumentach czy działaniach z ich strony tam, gdzie mamy braki w informacji czy np. nie uczestniczyliśmy w przesłuchaniach. Niewiele potrzeba nam od Rosjan, żebyśmy wszystko uzyskali, co konieczne, i mogli wykorzystać to w naszym raporcie - powiedział Żylicz.
Żylicz powtórzył, że stronie polskiej brakuje naprawdę mało od Rosjan. - Wraku nam już nikt nie przywróci. Rosjanie pozwolą nam go wywieźć ogromnym kosztem i trudem. Wtedy go jako relikwię gdzieś złożymy. Rejestratory z kolei muszą nam wydać. Jest to przewidziane w aneksie 13 do konwencji chicagowskiej i w ich przepisach prokuratorskich - powiedział Żylicz.
Wyraził też obawę, że jeżeli już w tej chwili Polska wystąpi na forum międzynarodowym ze skargą, to Rosjanie nic nam nie wydadzą. - Zaprą się. (...) Do czasu rozstrzygnięcia sprawy, za rok czy dwa, oni nic nam nie pokażą. Nie o to nam chodzi - podkreślił Żylicz. Dodał, że Klich nie powinien podejmować tego typu kroków bez konsultacji z MSZ.
Według Żylicza zarówno skierowanie sprawy do Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO), jak i do lotniczych organów unijnych - przed rozmowami z Rosjanami - nie ma sensu. - Byłoby to celowe, gdyby rozmowy z Rosjanami co do uzupełnienia brakujących ze strony rosyjskiej danych i dokumentów nie doprowadziły do pozytywnego skutku. Dopiero wtedy - zaznaczył Żylicz. - Można tym Rosjan - w jakimś sensie - postraszyć. Można to wykorzystać w rozmowach z nimi, tak samo jak możliwość skierowania sprawy do ICAO - powiedział Żylicz.
Pytany, czego Rosjanie mogą się obawiać instytucji UE, Żylicz powiedział, że MAK może obawiać się zepsucia reputacji. - Instytucje unijne mogą zepsuć opinię MAK-owi. To może być istotne. MAK jest instytucją w pewnym sensie certyfikowaną przez ICAO jako instytucja kompetentna w sprawach badania wypadków lotniczych, także międzynarodowych i wykazanie w ICAO błędów i naruszeń aneksu 13 przez MAK mogłoby zdyskredytować MAK w opinii zarówno ICAO, a także zepsułoby mu reputację w Unii Europejskiej - powiedział Żylicz.
Żylicz uściślił, że gdyby Polska potrzebowała się zwrócić do ICAO, może skorzystać z różnych dróg. - Można wystąpić nie tylko do Rady ICAO, ale także na zgromadzeniu ogólnym tej organizacji albo do komisji żeglugi powietrznej. Są najrozmaitsze tryby postępowania, które mogą nam pomóc, a dla Rosjan, dla MAK-u być nieprzyjemne - dodał.