Pomoże Polsce czy zachęci Putina do ataku? Sprzeczne deklaracje Trumpa o NATO [OPINIA]
Którego Donalda Trumpa wybrać? Tego, który twierdzi, że "będzie bronić takich miejsc jak Polska", czy tego, który mówi, że będzie zachęcał Rosjan, by zrobili z państwami europejskimi "cokolwiek będą chcieli"? Jeśli w listopadzie Trump zostanie wybrany po raz drugi, to od niego będzie zależało bezpieczeństwo Polski i innych państw NATO - pisze Andrzej Kohut dla Wirtualnej Polski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Program wyborczy Donalda Trumpa z 2016 roku, opakowany w slogan "Make America Great Again" (uczyńmy Amerykę znowu wielką), opierał się na jednej diagnozie. Sytuacja w USA jest tak kiepska, ponieważ Amerykanie dali się wykorzystać.
Meksykowi, który zabrał ich fabryki. Chinom, które zarzuciły kraj tanimi towarami. Ale także Europejczykom, którzy wykorzystali amerykański parasol obronny i mogli się bogacić bez inwestycji w obronność. Amerykanie okazali się frajerami, z których wszyscy się śmieją, a on, Donald Trump, jest tym, który może to zmienić.
Często zarzucano Trumpowi, że się myli, twierdząc, iż sojusznicy są coś winni USA. To, że nie wypełniają zobowiązania, by wydawać przynajmniej 2 proc. PKB na obronność, nie oznacza jeszcze, że mają dług wobec Stanów Zjednoczonych. Trump jednak widzi to inaczej. Jeśli koszt bezpieczeństwa Europy wynosi tyle i tyle, a Europejczycy nie płacą swojej części, to brakującą kwotę musi dopłacić Waszyngton. Dlatego w 2020 roku Trump miał powiedzieć do Ursuli von der Leyen: "Jesteście mi winni 400 miliardów dolarów", dodając: "Bo wy Niemcy nie zapłaciliście tego, co powinniście, za swoją obronność".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie wiadomo, skąd wziął taką akurat kwotę (Trump nigdy nie przywiązywał wielkiej wagi do liczb), ale przekaz pozostaje zrozumiały: nadszedł czas, by to Europejczycy w większym stopniu zadbali o własne bezpieczeństwo. Nie oznacza to jednak, że Trump już teraz zapowiada wycofanie się Amerykanów z NATO.
Na pytanie postawione na początku: "którego Donalda Trumpa wybrać?", można odpowiedzieć krótko: nie trzeba wybierać. To wciąż ten sam Donald Trump, który mówi wciąż to samo, co podczas wspólnej konferencji z sekretarzem generalnym sojuszu w kwietniu 2017 roku: "Jeśli inne kraje zapłacą sprawiedliwą część, zamiast liczyć na to, że Stany Zjednoczone pokryją różnicę, wszyscy będziemy znacznie bezpieczniejsi, a nasze partnerstwo stanie się znacznie silniejsze".
Pierwsza kadencja nie potwierdziła atutów Trumpa
Jak zatem interpretować dużo świeższe dywagacje byłego prezydenta o zachęcaniu Putina do ataku? Pytani o to politycy republikańscy wzruszają ramionami, sugerując, że Trump przyzwyczaił już do takiej retoryki, a poza tym trwa kampania wyborcza.
W tej postawie Trumpa tkwi jednak coś więcej niż tylko chęć przypodobania się publiczności na przedwyborczym wiecu. Trzeba pamiętać, że były prezydent postrzega samego siebie jako znakomitego negocjatora, który dzięki biznesowemu doświadczeniu jest w stanie rozwiązywać najtrudniejsze globalne problemy.
Pierwsza kadencja nie potwierdziła tych niezwykłych atutów Trumpa. Trudno uznać jego politykę wobec Korei Północnej czy Iranu za spektakularny sukces. Długotrwałe renegocjacje układu NAFTA przyniosły dosyć skromne rezultaty. Nie oznacza to jednak, że Trump zmienił logikę swojego postępowania. Na retorykę i działania Trumpa wobec NATO trzeba patrzeć przez pryzmat jego wyobrażenia o skutecznym prowadzeniu negocjacji.
Były prezydent zakłada, że droga do zwiększenia europejskiego zaangażowania w kwestie bezpieczeństwa wiedzie przez twarde negocjacje. A w negocjacjach można uzyskać silną pozycję tylko wtedy, kiedy jest się gotowym, by odejść od stolika. Zdaniem Trumpa tak długo, jak europejscy politycy będą przekonani, że Stany Zjednoczone i tak nie zrezygnują z zaangażowania w NATO, nie będą skłonni do radykalnych zmian w własnej polityce obronności.
Trump szkodzi NATO
Czy sugestiami o wycofaniu amerykańskiego wsparcia dla sojuszników Trump szkodzi NATO? Bez wątpienia. Czy jego transakcyjne podejście do polityki zagranicznej ma istotne słabe punkty? Z pewnością. Czy Trump zdaje się nie dostrzegać, że podejście państw europejskich do bezpieczeństwa bardzo się zmieniło w ostatnich latach? Być może.
Jednak wciąż mierzymy się z możliwością, że od stycznia przyszłego roku znów będzie prezydentem USA i dlatego potrzebujemy dobrze odczytywać jego intencje. Trump raz po raz oferuje Europejczykom prosty deal: dalsze wsparcie USA w zamian za większe zaangażowanie sojuszników we własne bezpieczeństwo. Niezależnie od tego, jakie obawy budzi dziś w Europie ponowny wybór Trumpa na prezydenta, powinniśmy już teraz zadbać o to, by on i jego otoczenie nie miało wątpliwości, że w pełni rozumiemy tą ofertę.
Andrzej Kohut dla Wirtualnej Polski
*Autor jest amerykanistą, prowadzi podcast "Po amerykańsku"