Pomoc dla ofiar kataklizmu źle zorganizowana
Przedstawiciele organizacji humanitarnych i same ofiary kataklizmu, jaki nawiedził przed tygodniem Azję, narzekają na złą organizację pomocy w Indiach, na archipelagach Andamanów i Nikobarów oraz w Sri Lance.
W Indiach można zauważyć, że w niektórych rejonach kraju brakuje wszystkiego, a do innych dociera mnóstwo niepotrzebnych dostaw. Wiele małych organizacji humanitarnych przywozi tu odzież i inne zupełnie niepotrzebne produkty - powiedział dziennikarzom Geentanjali Master, przedstawiciel UNICEF w stanie Tamil Nadu, który najbardziej ucierpiał w katastrofie.
W niektórych miejscach walają się stosy ubrań i bezużytecznej żywności, podczas gdy gdzie indziej ludzie godzinami stoją w kolejce po posiłek. Widoczny jest brak organizacji ze strony rządu - ocenia miejscowy polityk, Vaiko.
Na brak koordynacji narzeka też indyjska prasa. Pomoc napływa, ale nie ma nikogo, kto by ją rozdzielił - napisał dziennik "Hindustan Times".
Według rządowej strony internetowej, na Andamany i Nikobary dotarła tylko jedna trzecia przeznaczonej dla nich pomocy. Indyjskie samoloty wojskowe zrzucały żywność i wodę. Dramatycznie brakuje jednak personelu medycznego.
Międzynarodowa pomoc dotarła w końcu na południe Sri Lanki. Organizacje humanitarne skarżą się jednak na brak efektywnego systemu dystrybucji.
Wydawanie pomocy musi się odbywać przez miejscowych mieszkańców i organizacje. Naraża to ofiarodawców na zderzenie z lokalną biurokracją i opóźnia dystrybucję.
Powiedzieli nam, że jest dyrektywa z kancelarii prezydenta, że cała pomoc musi przejść przez instytucje rządowe. Dziękują bardzo, ale chcą ją rozprowadzać własnymi kanałami - powiedział dr Ulrich Stiassny z "Austriackich Samarytanów".
Tymczasem rządowa sieć nie ogarnia całego kraju. Wiele urządzonych przez władze placówek ma dobre wyposażenie i dobrze działa, ale funkcjonują one tylko w obozach. Do obozów zaś nie każdy potrzebujący jest w stanie dotrzeć.
Wielu mieszkańców skarży się też, że jest zbyt dużo organizacji, które chcą udzielać pomocy, i nikt nie koordynuje ich działań. Mamy rząd, ONZ, prywatnych darczyńców, zagraniczne organizacje humanitarne, ale wszystkie działają na własną rękę - narzekał miejscowy biznesmen G.W. Panditha.
Miejscowe władze zapewniają, że mają już wystarczająco dużo podstawowych produktów. Apelują do zagranicznych darczyńców o pomoc obliczoną na długofalową perspektywę, na przykład o cement i materiały budowlane do odbudowy zniszczonych domów.