Pominięto Schnepfa. Instytut Pileckiego broni wystawy
Instytut Pileckiego wydał oświadczenie po burzy ws. wystawy o obławie augustowskiej. Pominięto w niej postać Maksymiliana Schnepfa - ojca kierownika polskiej ambasady RP w Rzymie, Ryszarda Schnepfa. Instytut przekonuje, że Maksymilian Schnepf nie był istotnym uczestnikiem zbrodni. "Obecne próby czynienia z niego symbolu obławy augustowskiej mają wyraźnie charakter polityczny" - tłumaczy Instytut.
Co musisz wiedzieć:
- Instytut Pileckiego wydał stanowisko ws. krytyki dotyczącej wystawy o obławie augustowskiej.
- Ponowiono stwierdzenie, że pominięcie postaci Maksymiliana Schnepfa w wystawie wynika z tego, że jego oddział nie ponosił największej odpowiedzialności za działania wobec ofiar.
- "Obecne próby czynienia z niego symbolu Obławy Augustowskiej mają wyraźnie charakter polityczny, wynikający z pokrewieństwa rodzinnego, a nie znaczenia historycznego" - napisano.
Instytut Pileckiego w Domu Turka w Augustowie otworzył wystawę poświęconą obławie augustowskiej. Była to operacja sowietów i komunistycznych struktur w Polsce wymierzona w podziemie niepodległościowe.
Zatrzymano ponad siedem tysięcy Polaków - następnie uwięziono ich w utworzonych przez Sowietów obozach, gdzie ludzie byli torturowani m.in. owijano ich ciała drutem kolczastym, a następnie umieszczano ludzi w dołach zalanych wodą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Próbowali nielegalnie przekroczyć granicę. Zostali złapani
W trakcie zbrodniczej akcji ok. dwa tys. osób zaginęło bez wieści. Rodziny latami próbowały dowiedzieć się o tragicznych losach bliskich. Z powodu swojej skali obława nazywana jest "małym Katyniem".
Krytycy wystawy szybko zauważyli, że autorzy pominęli postać Maksymiliana Schnepfa, jednego z dowódców jednostek biorących udział w obławie. Niektórzy stwierdzili, że wynikało to z politycznej decyzji - Ryszard Schnepf, syn Maksymiliana, jest obecnie charge d'affaires w polskiej ambasadzie w Rzymie. Politycy PiS zapowiedzieli w tej sprawie działania.
Instytut Pileckiego broni wystawy
Instytut Pileckiego wydał oświadczenie ws. wystawy. "Przygotowywana z należytą starannością przez zespół naukowy Instytutu, nie miała i nie ma zamiaru eksponować postaci ppor. Maksymiliana Sznepfa. Ani obecne kierownictwo Instytutu, ani poprzednie, w tym prof. Magdalena Gawin, nie planowało takiego ujęcia na wystawie" - podkreślono.
"Analiza roli oddziałów ludowego Wojska Polskiego, Milicji Obywatelskiej oraz funkcjonariuszy PUBP w Augustowie, takich jak Mirosław Milewski czy Jan Szostak, była i pozostaje przedmiotem zainteresowania badawczego i ekspozycyjnego. To oni, a nie dowodzony przez Sznepfa pododdział, ponoszą największą odpowiedzialność za działania wobec ofiar" - przekonuje instytut.
"Zgromadzone przez nas dokumenty wskazują, że Maksymilian Sznepf dowodził pododdziałem liczącym ok. 110–160 żołnierzy. Żołnierze ci uczestniczyli w zatrzymaniach i przekazali łącznie 22 osoby kontrwywiadowi sowieckiemu 'Smiersz'. Część z tych osób nigdy nie wróciła do domów. Nie ulega wątpliwości, że był to udział w działaniach represyjnych. Jednocześnie należy jasno podkreślić: w kontekście udziału ok. 45 tys. żołnierzy Armii Czerwonej oraz struktur bezpieczeństwa ZSRR, działania jednostki Sznepfa miały ograniczony zasięg operacyjny" - zaznaczono.
"Obecne próby czynienia z niego symbolu Obławy Augustowskiej mają wyraźnie charakter polityczny, wynikający z pokrewieństwa rodzinnego, a nie znaczenia historycznego. Instytut nie zamierza stosować logiki odpowiedzialności rodzinnej, znanej z praktyk totalitarnych, i nie będzie przykładać ręki do takiej narracji" - podkreślono.
To nie jedyna kontrowersja wokół Instytutu Pileckiego i postaci Maksymiliana Schnepfa.
Instytut Pileckiego uznał za stosowne napisać, że jednostka kierowana przez Schnepfa podczas obławy stanowiła "jedynie dwa promile" sił uczestniczących w operacji wymierzonej w podziemie niepodległościowe. Ten fragment wpisu również wywołał oburzenie a władzom instytutu zarzucano relatywizowanie zbrodni.
Czytaj więcej: