Polsko-rosyjski spór o narodowość ofiar Auschwitz
Polsko-rosyjski spór o narodowość ofiar Auschwitz odzwierciedla dwie zasadniczo przeciwstawne oceny II wojny światowej w Europie Środkowej i Wschodniej - pisze "Guardian". Ocena tego okresu dzieli Rosjan i obywateli innych państw ich dawnego obozu - zaznacza dziennik.
10.04.2007 | aktual.: 10.04.2007 10:24
"Rosjanie podkreślają, iż Polacy, Litwini, Łotysze, Estończycy, Węgrzy i inne narody powinni być wdzięczni Armii Czerwonej za pokonanie Niemców, podczas gdy obywatele tych krajów na ogół postrzegają 1945 r. jako początek ponad 40-letniego okresu komunistycznej dyktatury" - zauważa gazeta.
"Rosjanie wciąż myślą o sobie jako o supermocarstwie. To jest sprawa ich ego. Lecz na Węgrzech nie ma zgody, co do tego, czy 1945 rok przyniósł wyzwolenie, czy zapoczątkował sowiecką okupację" - uważa węgierski politolog Ferenc Hammer.
Polacy nie zgodzili się na to, by stała ekspozycja rosyjska w muzeum w Auschwitz klasyfikowała mieszkańców z terenów Polski włączonych do ZSRR na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 r. i wysłanych do obozu zagłady w Auschwitz (w tym 1 mln Żydów, Polaków i innych) jako "obywateli sowieckich" - przypomina "Guardian".
"Z punktu widzenia Polaków uznanie ofiar Auschwitz z terenów wschodniej Polski anektowanej przez Rosjan za obywateli sowieckich byłoby bardzo bolesne, ponieważ równałoby się akceptacji sowiecko- hitlerowskiego paktu" - powiedział dziennikowi prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych Eugeniusz Smolar.
"Rosjanie mogą sobie bezcześcić swoje własne groby, jeśli chcą, ale my Polacy nie zgodzimy się na to, by nas wykorzystywać (...), godzić się na to, by Żydzi i Polacy, którzy tu zginęli (w Auschwitz) zostali uznani za obywateli sowieckich" - podkreślił profesor Władysław Bartoszewski.
"Przez ostatnie 18 miesięcy Rosjanie usiłowali wywrzeć presję na Ukrainę, Gruzję, Polskę i kraje bałtyckie wykorzystując w tym celu dostawy ropy i gazu, bojkot towarów, zawieszając połączenia lotnicze, stosując sankcje w postaci wstrzymania importu wina i mięsa" - konkluduje "Guardian".
Andrzej Świdlicki