Polski samolot uwięziony w Kabulu
Przyczyną uszkodzenia trzech opon w
rządowym samolocie TU-150M z wiceministrem obrony Januszem Zemke,
który miał w niedzielę po południu odlecieć z Kabulu do Warszawy,
był wystający z asfaltu kątownik - poinformował dowódca 36
Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego pil. płk Tomasz
Pietrzak, który zasiadał za sterami maszyny w chwili awarii.
14.08.2005 | aktual.: 15.08.2005 11:10
Wieczorem z Krakowa miał wystartować do Kabulu samolot transportowy z ekipą techniczną, która miała wymienić uszkodzone opony w rządowym TU-154. Samolot jeszcze nie wystartował ze względu na brak stosownych zezwoleń.
Technicy wymienią uszkodzone opony i delegacja rządowa wróci tym samym samolotem - powiedział płk Piotr Pertek z Centrum Informacyjnego MON.
Według niego, samolot jest już gotowy do wylotu, czeka jedynie na pozwolenia na przelot. Powinien przybyć do Kabulu w poniedziałek rano, skąd - po usunięciu awarii - ma wrócić do kraju.
W przeddzień święta Wojska Polskiego delegacja rządowa z wiceministrem Zemke i dowódcą sił powietrznych generałem broni Stanisławem Targoszem, złożyli wizytę polskim żołnierzom z kontyngentu wojskowego w Bagram. Uszkodzonym samolotem mieli polecieć również słowaccy żołnierze z tej samej bazy oraz dziennikarze, któremu towarzyszą polskiej delegacji.
W czasie kołowania przed startem w drogę powrotną do Polski z lotniska w Kabulu, pilot rządowego samolotu wyczuł uszkodzenie opon. Po sprawdzeniu okazało się, że opony trzech wewnętrznych kół z lewej strony samolotu są rozerwane na długości kilkunastu centymetrów, co uniemożliwia start. W samolocie była tylko jedna zapasowa opona.
Usterka samolotu w Afganistanie, to kolejny przypadek awarii technicznej rządowego samolotu.
Do najgroźniejszej w skutkach doszło 5 grudnia 2003 r., kiedy rządowy śmigłowiec Mi-8 z premierem Leszkiem Millerem na pokładzie, awaryjnie lądował niedaleko Piaseczna pod Warszawą. Ranny został premier i kilkunastu pasażerów. Wcześniej, w listopadzie 2001 r., z powodu awarii samolotu Jak-40 Miller musiał wrócić do Polski z Norymbergi innym samolotem.
W październiku ubiegłego roku rządowy samolot Tu-154, którym premier Marek Belka podróżował do Azji, miał podczas międzylądowania w Chinach awarię, która uniemożliwiła mu start do dalszego lotu. Po polską delegację, wysłano drugi rządowy Tu-154.
W lutym 1999 roku Jak-40, z ówczesną marszałek Senatu Alicją Grześkowiak na pokładzie, awaryjnie lądował na pograniczu Arabii Saudyjskiej i Jordanii. Nikomu z pasażerów ani z załogi nic się nie stało, a powodem awarii były niesprawne prądnice.
Kolejny raz jeden z rządowych samolotów zepsuł się na lotnisku w Wilnie w 1998 r. Z tego powodu na spotkanie koalicji AWS-UW nie przybył premier Jerzy Buzek.
Również w 1996 r. samolot Jak-40, którym ówczesny premier Włodzimierz Cimoszewicz leciał do Szwecji, musiał - z powodów technicznych - zawrócić na lotnisko.
Rok wcześniej, podróżujący do Cannes premier Józef Oleksy musiał przesiąść się z rządowego samolotu Tu-154 do innej maszyny, bowiem w Tupolewie nie udało się uruchomić silników.