Polski "pielęgniarz" mordował i okradał swoich podopiecznych. Policja poszukuje osób, którymi się zajmował
36-letni Grzegorz Stanisław Wolsztajn jest podejrzany o zabicie swojego podopiecznego i usiłowanie zabójstwa co najmniej czterech innych osób. Niemieccy śledczy opublikowali wizerunek Polaka i apelują o zgłaszanie się osób, które mężczyznę zatrudniały.
Według policji i prokuratury 36-letni opiekun miał zamordować 87-letniego pacjenta, podając mu insulinę. Potem okradł swojego podopiecznego. Zabrał mu dwie karty debetowe, kartki z kodami PIN i ponad tysiąc euro w gotówce.
Podczas przesłuchania Wolsztajn przyznał się do kradzieży i podawania insuliny swojemu podopiecznemu. Odmówił jednak szczegółowych zeznań.
Na razie śledczy dotarli do 20 pacjentów, którymi zajmował się w Niemczech Wolsztajn. Okazało się, że 87-latek mógł nie być jedyną ofiarą Polaka. Śledczy prowadzą dochodzenie w sprawie usiłowania zabójstwa czterech innych podopiecznych. Wszyscy trafili do szpitala w stanie zagrażającym życiu. Stwierdzono u nich hipoglikemię, czyli niedocukrzenie. Mogła ona zostać spowodowana podaniem insuliny.
Jeden z pacjentów polskiego "pielęgniarza" zmarł kilka dni po tym, jak zajął się nim 36-latek. Dokładne okoliczności śmierci nie są znane. Śledczy chcą jednak przeprowadzić szczegółowe badania, by je poznać. Trzy inne osoby, które były pod opieką Polaka, podejrzewają, że zostały przez niego okradzione.
Pozostali podopieczni 36-latka wyszli z kontaktu z nim bez szwanku. Być może dlatego, że Wolsztajn nie opiekował się nimi zbyt długo. Umowy z nim były rozwiązywane z powodu niewywiązywania się przez niego z obowiązków lub agresywnego zachowania wobec podopiecznych.
Śledczy ustalili, że Polak od 2008 roku pracował za granicą jako niewykwalifikowany opiekun. Nie wiadomo na jakiej podstawie był zatrudniany - Wolsztajn nie był i nie jest bowiem zarejestrowany w Centralnym Rejestrze Pielęgniarek i Położnych w Polsce. Mimo to przez jakiś czas opiekował się chorymi m.in. w Wielkiej Brytanii.
Od 2012 roku mężczyzna pracował w Niemczech. Odmówił jednak podania nazwisk osób, którymi się zajmował. To dlatego bawarska policja opublikowała jego dane personalne i zdjęcie. Zaapelowała też do wszystkich osób, których bliscy mieli z nim kontakt, o zgłaszanie się na policję.
Śledztwo, które prowadzi bawarska policja zostało rozszerzone na cały kraj. Istnieje obawa, że ofiar "pielęgniarza" z Polski mogło być więcej.