Polski paradoks z UE
Polski minister spraw zagranicznych Adam
Rotfeld zwrócił uwagę w wywiadzie dla niemieckiego tygodnika "Der
Spiegel" na paradoksalną sytuację w podejściu Polaków do Unii
Europejskiej i unijnej konstytucji.
Prawie wszędzie w Europie integracja kontynentu jest sprawą elit. Wyborcy są nastawieni raczej krytycznie lub są wręcz przeciwni (integracji). W Polsce mamy obecnie do czynienia z sytuacją odwrotną. Akceptacja dla UE rośnie, natomiast część polityków chce hamować (proces integracji), i nie chodzi tutaj tylko o radykalnych wrogów Europy - wyjaśnił Rotfeld.
Dodał, że niektórzy liczą na to, że problem z czasem sam się rozwiąże. Chcą oni odczekać, aż konstytucję odrzuci któryś z krajów Unii, na przykład Dania.
Rotfeld wyjaśnił, że jednym z powodów krytycznego nastawienia jest to, iż w Polsce "uważa się" władze w Brukseli za aroganckie.
Wiele osób ma poczucie, że UE działa według zasady: kto płaci, ten decyduje, co jest grane. To, co mówi Berlin, traktowane jest poważnie, to, co mówi Warszawa, o wiele mniej poważnie - powiedział.
Szef polskiej dyplomacji skrytykował politykę personalną Unii Europejskiej wobec Polski. Właśnie niedawno doszło do celowej próby trzymania Polski z daleka od jednego z decydujących stanowisk w brukselskiej dyrekcji generalnej do spraw stosunków międzynarodowych - powiedział.
Jego zdaniem, Polska karana jest za to, że często reprezentuje swój punkt widzenia, który nie podoba się dużym krajom UE. Francja i Niemcy, ale także Włochy i Hiszpania muszą się trochę posunąć, by zrobić miejsce Polsce - stwierdził Rotfeld na zakończenie wywiadu.