Polski kłopot z Białorusią
MSZ zastanawia się, jak wysłać nowego
ambasadora Polski do Mińska, by prezydent Łukaszenko nie
wykorzystał tego dla potrzeb swojej propagandy - pisze "Gazeta
Wyborcza". Na nieobsadzoną od pół roku placówkę ma pojechać Henryk Litwin,dotychczasowy dyrektor departamentu Europy Wschodniej w MSZ.
26.04.2006 | aktual.: 26.04.2006 06:41
Na początku maja - na wniosek MSZ - rząd zastanowi się, czy i o czym może rozmawiać z białoruskim reżimem. To będzie pierwsza poważna debata o strategii rządu wobec Łukaszenki.
Jaka ma to być strategia? MSZ przygotuje różne scenariusze rozwoju dalszej sytuacji, decyzje podejmie rząd - zaznacza dziennik.
Zdaniem "Gazety Wyborczej", na pewno nie będzie ustępstw w kwestiach zasad. Natomiast - jak tłumaczą eksperci w MSZ - chodzi o zachowanie równowagi między obecnym twardym stanowiskiem wynikającym z tego, że Białoruś ma reżim autorytarny, a usprawnieniem tego, co się da, w stosunkach między zwykłymi obywatelami - np. poprzez aktywność polskich dyplomatów w Mińsku.
Na nieobsadzoną od pół roku placówkę ma pojechać Henryk Litwin, dotychczasowy dyrektor departamentu Europy Wschodniej w MSZ. Przeszedł wszystkie procedury, łącznie z przesłuchaniem przed komisją spraw zagranicznych Sejmu. Ma też zgodę władz białoruskich na przyjazd. Żeby objąć misję, musiałby tylko zawieźć listy uwierzytelniające dla prezydenta Aleksandra Łukaszenki.
I tu właśnie pojawia się kłopot - no, bo jak dać listy uwierzytelniające prezydentowi, który został wybrany w sfałszowanych wyborach, gnębi opozycję i Polaków mieszkających na Białorusi, drwi sobie z wszelkich standardów szanowanych w cywilizowanym świecie?
Czy nie zostałoby to odebrane jako zmiękczenie stanowiska Polski i niejako całej Unii, które oficjalnie domagały się powtórzenia wyborów? - pyta "Gazeta Wyborcza". (PAP)