Polski kierowca dostał olbrzymie mandaty z Holandii, pomimo że nigdy tam nie był
Mieszkaniec Pisarzowic (woj. Śląskie) otrzymał z Holandii trzy mandaty za nieprzepisową jazdę na łączną sumę 297 euro. Problem w tym, że nigdy nie był w tym kraju, a mimo to ściga go wymiar sprawiedliwości. Jak to jest możliwe?
Poszkodowanym jest pan Sławomir Gawryjołek. Jego historia rozpoczęła się w czerwcu 2016 roku, kiedy otrzymał pierwsze pismo z Holandii.
- Było w języku polskim i dotyczyło rzekomego wykroczenia. Jest tam podana data, godzina i miejscowość, w której dokonano złamania przepisów drogowych, tylko problem w tym, że ja nigdy w Holandii nie byłem. Nigdy nikomu nie pożyczałem mojego samochodu, aby ktoś inny mógł takie wykroczenie popełnić – powiedział Gawryjołek w rozmowie z portalem brzeg24.pl.
Pan Sławomir został ukarany mandatem na kwotę 90 euro, plus 9 euro kosztów administracyjnych. Pismo wydawało się podejrzane, ponieważ było w języku polskim i dotarło do adresata dzień wcześniej niż było datowane. Gawryjołek zignorował list, jednak nie był to koniec jego przygody. Po dwóch miesiącach przyszedł do niego kolejny list. Tym razem jego treść sporządzona była w języku holenderskim. Co więcej pismo nakładało na pana Sławomira karę 144 euro.
- To mnie zaniepokoiło, bo najpierw pisali po polsku i żądali 99 euro, później chcieli 144 euro i nawet nie wiedziałem w jakim języku jest ten list. Żona postanowiła pójść na policję, aby zgłosić tą sprawę, jednak funkcjonariusze poinformowali ją, że jeśli nie było żadnego włamania na skrzynkę mailową czy na konto bankowe, to nic nie można z tym zrobić – dodał mieszkaniec Pisarzowic.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
W październiku pan Sławomir dostał trzeci list. Tym razem kwota kary zwiększyła się do 297 euro. Co gorsza mieszkaniec Pisarzowic dostał też w tej sprawie wezwanie do Sądu Rejonowego w Brzegu.
- Chodzi o ukaranie mnie zagranicznym orzeczeniem o charakterze pieniężnym. Wygląda na to, że holenderska policja wystawiła mi mandat za przewinienie, którego się nie dopuściłem – zaznaczył Gawryjołek.
Przypadek pana Sławomira nie jest odosobniony. Na Śląsku zdarzały się już podobne przypadki – podaje portal brzeg24.pl. Rok temu pomiędzy Polską i Holandią uruchomiono system wymiany danych rejestracyjnych. W teorii żadnego pirata drogowego znad Wisły nie ominie kara za przewinienie w kraju tulipanów. Problem zaczyna się wtedy, gdy kierowca w Holandii używa fałszywych tablic rejestracyjnych, ale numery, którymi się posługuje istnieją faktycznie w Polsce. W takim przypadku o dalszym losie kierowcy decyduje właściwy sąd.
Oprac.: Kamil Zajęcki