Polski jacht zatonął na Bałtyku
Polski jacht z sześcioosobową załogą zatonął rano na Bałtyku, na duńskich wodach terytorialnych. Do zdarzenia doszło w rejonie wschodniego cypla wyspy Mon, zwanego Mons Klint. Załoga helikoptera wyciągnęła z wody trzech polskich żeglarzy. Pozostałą trójkę przejęła na swój pokład jednostka z ratowniczej stacji brzegowej w Klintholm.
Około godziny 7.30 załoga polskiego jachtu "Linea" zaczęła drogą radiową wzywać pomocy. Powodem był niemożliwy do opanowania napływ wody do wnętrza jednostki, prawdopodobnie w wyniku powstałej nagle nieszczelności kadłuba.
Na pomoc Polakom duńska służba ratownictwa morskiego skierowała helikopter oraz okręt patrolowy "Diana". Gotowość pomocy tonącemu jachtowi zgłosiły też znajdujące się w pobliżu dwa statki handlowe, "Finneagle" i "Niels Dacke".
Duński wojskowy helikopter dotarł jako pierwszy na miejsce katastrofy i to w momencie, gdy polski jacht już tonął.
Jak dowiedziało się Polskie Radio w Dowództwie Operacji Morskich - SOK, koordynującym akcje ratunkowe na duńskich wodach morskich, cała szóstka polskich żeglarzy czuje się dobrze. Polski jacht leży na głębokości około 20 metrów.