Polski dziennikarz zginął w Chinach. Znaleziono ciało
Sebastian Furtak mieszkał w Chinach od dwóch lat. Po tragedii rodzina zmarłego zorganizowała zbiórkę i prosi o finansową pomoc w sprowadzeniu prochów bliskiego do Polski.
Jak czytamy, ciało 39-letniego Sebastiana Furtaka znaleziono 27 grudnia na schodach budynku, w którym mieszkał. Z ustaleń policji wynika, że mężczyzna nieszczęśliwie się przewrócił, a do śmierci nie przyczyniły się osoby trzecie. Co ważne, ambasada ani konsulat RP w Chinach nie zostały poinformowane o zdarzeniu. Rodzina dowiedziała się o śmierci bliskiego dopiero, gdy zaniepokojona brakiem wiadomości sama zaczęła kontaktować się z policją.
"Sebastian Furtak w przeszłości pracował m.in. w TVP Info, trójmiejskim oddziale Superstacji oraz biurze prasowym Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Był także PR managerem w Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych w Gdańsku, a tuż przed wyjazdem do Chin dziennikarzem radia TOK FM. Przez ostatnie dwa lata mieszkał i pracował w Chinach, gdzie uczył języka angielskiego" - informuje "Gazeta Wyborcza".
Bliscy zmarłego informują w sieci, że "zbierają na ostatnią podróż Sebastiana do domu, do Gdańska". "Ból po stracie Sebka dotknął nie tylko nas, ale każdego, kto go znał. Według wstępnych wyliczeń transport i kremacja prochów wynosi 27 tysięcy złotych, nie wliczając dodatkowych kosztów" - piszą na portalu, gdzie prowadzona jest zbiórka.
Do tej pory udało się zebrać niemal 22 tysiące zł. W ciągu 2 dni na tę kwotę zrzuciło się w sumie 350 osób. Akcja trwa. "Będziemy wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą pomoc. Tylko dzięki waszemu wsparciu będzie możliwy powrót Sebastiana do domu" - podkreślają najbliżsi.
Zobacz też: Niefortunne słowa Kidawy-Błońskiej o Kaczyńskim. Joanna Mucha tłumaczy
Źródło: Gazeta Wyborcza