Polska Żelazna Kopuła. Możemy posiadać najsilniejszą obronę przeciwlotniczą w Europie
Polska ma szansę na posiadanie Żelaznej Kopuły. Jeśli zakup systemów obronnych dojdzie do skutku i uzyska gotowość bojową, będziemy posiadać najsilniejszą obronę przeciwlotniczą w Europie. Czego brakuje, by doszło do takiego wzmocnienia?
W ostatnich dwóch miesiącach Ministerstwo Obrony Narodowej dokonało ogromnych zakupów. Dotychczas kupowanie z półki i bez przetargu, w ramach pilnej potrzeby operacyjnej, nie miało zbytniego uzasadnienia. Teraz strategia się zmieniła.
- Wyciągamy wnioski z tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą i budujemy wielowarstwowy system obrony polskiego nieba. Już we wrześniu tego roku Siły Zbrojne RP będą dysponowały pierwszymi zestawami do obrony przeciwlotniczej krótkiego zasięgu Narew – mówił minister Błaszczak.
Niektóre z prowadzonych zakupów wzbudzają ogromne kontrowersje. Pojawiają się pytania o ich zasadność oraz o zyski dla polskiego przemysłu zbrojeniowego. Te, jak zapewnia minister, mają być spore. Zwłaszcza w przypadku systemów przeciwlotniczych, które mają chronić polskie niebo przed atakiem rakietowym i lotniczym.
Polska się zbroi
Obrona przeciwlotnicza jest warstwowa. Od najniższego poziomu, który w Polsce zajmują słynne już Gromy i Pioruny, aż do zewnętrznych warstw, które chronią jej wnętrze. Jak system Wisła, który będzie stanowił pierwszą linię obrony przed atakiem.
Pierwszy etap zakupu Patriotów już trwa. Dwa zestawy dotrą do Polski w 2022 roku, po czterech latach od złożenia zamówienia. W drugim etapie Amerykanie dostarczą sześć kolejnych zestawów. W tym przypadku polski przemysł zbrojeniowy ma mieć spory udział w produkcji wyposażenia.
Prace nad systemem Patriot rozpoczęły się w latach 60. XX wieku. W 1984 roku pierwsze zestawy trafiły do amerykańskiej armii. Jednak pierwsze Patrioty nie mają praktycznie nic wspólnego z tymi współczesnymi. Podobnie jak VW Golf I z jednym z najnowszych modeli z 2020 roku.
Tarcza przeciwlotnicza
Jedna bateria składa się z wozu dowodzenia, dwóch stacji radiolokacyjnych, ośmiu pojazdów z wyrzutniami rakiet oraz ciężarówek załadowczych i logistycznych. Polska będzie miała w sumie osiem takich baterii.
Stacja radarowa, którą Polska zakupiła w ramach pierwszego etapu, może jednocześnie śledzić do 120 celów i naprowadzać na nie dziewięć pocisków. Z kolei wyrzutnia może mieć załadowane kontenery z czterema, ośmioma albo nawet szesnastoma pociskami. Polska wybrała czterorakietowe wyrzutnie z pociskami PAC-3 w najnowszej wersji produkcyjnej.
Pociski PAC-3 mają nieco ponad 5 metrów długości, ważą 321 kg każdy i na cel naprowadzane są przez własny radar. W zależności od potrzeb mogą przenosić dwie głowice – kinetyczną, która musi trafić bezpośrednio w cel albo ważącą 73 kilogramy, głowicę odłamkową, która może eksplodować w pobliżu celu, zasypując go odłamkami. Leci z prędkością do Mach 5 (6125 km/h).
Lockheed Martin, producent systemów, gwarantuje zasięg, w zależności od typu pocisku, do 160 kilometrów i maksymalny pułap na poziomie 20 km. Patrioty są w stanie zestrzelić w zasadzie wszystko, co się znajdzie w powietrzu. Jedynym wyjątkiem są pociski artyleryjskie. Te zestrzeliwuje jedynie izraelska Żelazna Kopuła. Jednak Żydzi posiadają inne priorytety – przede wszystkim chronią wszystkich obywateli. Każdy pocisk lecący w stronę Izraela, który może spaść na tereny zabudowane, musi być zestrzelony. Dlatego nie liczą się z kosztami.
W przypadku pocisków PAC-3 cena jest spora – jeden pocisk kosztuje 5-6 mln dolarów. Dopiero pociski SkyCeptor, które Polska zamierza kupić w kolejnych postępowaniach, będą kosztowały około 1 mln dolarów za sztukę. W tym momencie MON zamówił 208 pocisków PAC-3. W przypadku ataku Polska mogłaby się obronić przed setką nadlatujących celów. Taktyka użycia Patriotów zakłada bowiem, że do jednego celu wystrzeliwuje się dwa pociski. Dla przykładu - w ciągu pierwszych dwóch miesięcy inwazji Rosjanie wystrzelili na cele w Ukrainie 1300 pocisków rakietowych.
Sam zakup systemów jest jedynie pierwszym krokiem do stworzenia własnego odpowiednika Żelaznej Kopuły. Żeby osiem baterii było skutecznych i zapewniło bezpieczeństwo najważniejszych obiektów w Polsce, muszą zostać dokupione pociski. W tym momencie na każdą planowaną baterię, która na dwóch pojazdach ma osiem wyrzutni, przypada zaledwie 26 pocisków. Jest to o wiele za mało. Bez zakupów pocisków, Patrioty będą jedynie ładnie wyglądającym zestawem defiladowym.
Narew z Wielkiej Brytanii
Narew ma być środkową warstwą polskiej obrony przeciwlotniczej. O ile Patriot ma bronić dużych celów powierzchniowych – fabryk, portów, magazynów paliw - oraz strategicznych - dowództw dywizji, korpusów, tak Narew ma bronić mniejsze obiekty i uzupełniać system Wisła.
Systemy w programie Narew zostały zakupione przez Polskę w brytyjskim koncernie MBDA, który zaproponował wyrzutnie i pociski z rodziny CAMM. Polska zdecydowała się na pociski w wersji CAMM-ER o masie 160 kg i zasięgu 40 kilometrów na wysokości do 20 km. Może rozwinąć prędkość do około Mach 4 (4900 km/h). Brytyjski system może równocześnie kontrolować lot 24 pocisków, które atakują 24 różne cele.
Polska zamówiła 23 baterie, czyli 46 wyrzutni iLauncher na podwoziu kołowym. Prócz wyrzutni i początkowo rakiet, wszystkie elementy systemu mają pochodzić z polskich fabryk – nosicielami najprawdopodobniej będą ciężarówki Jelcz. Systemem rakietowym ma zostać polska Soła. W przyszłości pociski z serii ER mają być produkowane w zakładach Mesko S.A. Mesko ma brać także udział w rozwoju projektu pocisku rakiet CAMM-LR o zasięgu 160 km.
Wyrzutnie i pociski CAMM trafią również na budowane w Wielkiej Brytanii fregaty rakietowe Miecznik. Jest to bardzo rozsądne rozwiązanie, zwłaszcza, jeśli Mesko rozpocznie produkcję pocisków. Wówczas środkowy poziom, a w przyszłości być może również wyższy, będzie zabezpieczony przez polski przemysł zbrojeniowy.
Polska Żelazna Kopuła
Jeśli zakup obu systemów dojdzie do skutku i uzyska gotowość bojową, Polska będzie posiadała najsilniejszą obronę przeciwlotniczą w Europie. Pod warunkiem, że dokupi odpowiednią ilość pocisków, bo same wyrzutnie nie obronią Polaków. W tej chwili pocisków dla obu programów Polska zamówiła zbyt mało, aby czuć się bezpiecznie.
Istotna jest także polonizacja systemów, czyli jak największy udział polskiego przemysłu w produkcji. W przypadku pierwszej fazy Wisły był on minimalny. Offset wynosił zaledwie 1,5 proc. wartości programu. W drugiej fazie ma być większy. Ponadto Polska ma mieć udział w opracowywaniu SkyCeptorów. Daje to szansę na tanie i skuteczne pociski, które uzupełnią polski arsenał. Narew ma być już być spolonizowany w znacznym stopniu.
Gdy MON poprawi te mankamenty i wesprze rodzimy przemysł, może się okazać, że Wisła i Narew będą największymi sukcesami w polityce obronnej Zjednoczonej Prawicy.