Polska "rozdrapuje stare rany" lustracją
Komentator włoskiego dziennika "Corriere della
Sera" Sergio Romano odnosząc się do lustracji w Polsce zadaje
pytanie, czy po 18 latach od upadku komunizmu potrzebne jest
"rozdrapywanie starych ran".
07.05.2007 | aktual.: 07.05.2007 12:16
Znany publicysta i były ambasador Włoch w Rosji krytykując w poniedziałek w swej stałej rubryce polski sposób rozliczenia się z przeszłością przeciwstawia mu Komisję Prawdy i Pojednania, powołaną w RPA po zakończeniu ery apartheidu.
Romano wyraża przekonanie, że ustanowienie komisji w RPA w 1994 roku było konieczne, gdyż wciąż w społeczeństwie żywe były dramatyczne wspomnienia minionych dziesięcioleci, naznaczonych przez prześladowania, tortury, zamachy i egzekucje, których - jak podkreśla autor - dopuszczały się obie strony "likwidując swych przeciwników, a często i zdrajców".
Włoski komentator dodaje, że mimo krytyki i błędów, południowoafrykańska Komisja Prawdy i Pojednania miała jednak wielkie zasługi unikając "zemsty, porachunków, ostrych reakcji zwyciężonych i być może wojny domowej".
"Czy jesteśmy pewni, że Polska, 18 lat od zmiany reżimu, potrzebuje rozdrapywać swoje stare rany?" - pyta Romano. Jego zdaniem bezbolesne przemiany w Polsce należy zawdzięczać "duchowi współpracy i narodowej solidarności, która w tamtym momencie wygrała z wszelkimi innymi sentymentami".
Sergio Romano powołuje się na fragment autobiografii Wojciecha Jaruzelskiego, który napisał, że chciał osobiście przekazać władzę prezydencką swojemu następcy, Lechowi Wałęsie. Do ceremonii tej jednak nie doszło - przypomina włoski publicysta - gdyż przywódca Solidarności nie uznał tego za stosowne.
Następnie Romano dodaje, że kilka dni później Wałęsa zaprosił swego "starego wroga" do Belwederu i wyraził żal, że nie widział go w parlamencie w dniu swego zaprzysiężenia. "Prawdopodobnie było w tym geście trochę hipokryzji. Ale świadczył on o tym, że Wałęsa, w przeciwieństwie do braci Kaczyńskich, bardziej myślał o przyszłości kraju niż o przeszłości" - konkluduje komentator "Corriere della Sera".
Sylwia Wysocka